Wave, Reksio jest bardzo delikatnym ciapciakiem, zatem łapoczynów jakoś nie ma - to raczej mała się zamierzała na niego parę razy łapką

on jest straszny ciapek i pieszczoch, w ogóle nie drapnął mnie nigdy ani razu (moją siostrę tak, raz - kiedy wpadła na pomysł kociej kąpieli, czego Reks nienawidzi!), u lekarza zachowuje się jak mały aniołek, w samochodzie ani piśnie, w gabinecie też nie. Małą jest wyraźnie zaintrygowany, chodził za nią wczoraj krok w krok przez dwie godziny, strasznie przy tym płacząc. Dziś już chyba lepiej - oba sobie leżą zgodnie na parapecie. Mała zaczepia większego - chce sie bawić, ale Reks jeszcze obrażony. Mała wciąga żarcie jak odkurzacz - swoje, potem Reksiowe, a potem sprawdza czy coś ludzkiego się może jeszcze uchowało. MOże faktycznie pamieta schroniskową przeszłość i chce się najeść na zapas? Rozdzielam ich na czas żarcia, bo choć oboje są młodziakami i w zasadzie dostają do samo (mokrą Animondę dla kociąt) to każde ma inne leki w karmie (Reksio w zasadzie witaminy tylko). Przyznam że ma to swoje plusy - nie musiałam się dziś gimnastykować z tabletką, podałam w karmie na paluszku żeby mieć pewność, że zeżre - pożarła w ciągu 2 sekund

Wróciła ze śniadania z kuchni i rzuciła się do Reksiowej miski, choć ma brzuch pełny jak balon! Ja im obojgu zawsze zostawiam dużo żarcia suchego, żeby można było podgryzać w ciągu dnia, ale mała chyba nie bardzo lubi. Reks nie jest specjalnie żarty, nie je dużo, wybredny też nie jest, lubi w zasadzie większość suchych jakie mu daję (głównie RC i Hills), nie lubi tylko puszek pod postacią pasztetu. Mala zdecydowanie woli puszki i zje chyba każdą ilość - zalezy mi żeby jadła też suche, dlatego wmieszalam jej dziś do puszki trochę chrupek dla kociąt.
Diablica w ogóle jest śmieszna - dziś o 3 nad ranem (poszłam spać o drugiej) obudził mnie piekielny łoskot. Kocia wlazła do kuwety i chrzęściła żwirkiem przez pół godziny :/ strasznie lubi się w kuwecie bawić, kopać, tarzać się... Reskio nigdy tego nie robił, wchodzi do kuwety, robi co trzeba i już. Ale mała normalnie się tam bawi! Dokupilam nową kuwetę, tym razem krytą, oba wlazły i obadały, mała już się tam załatwia ładnie - próbuję własnie wprowadzać pewne kuwetkowe innowacje i nabyłam żwirek silikonowy - raczej z myślą o małej bo nie sądzę by Reks dał się namówić (pamietam jakie cyrki robił jak mu kupiłam drobnoziarnistego Benka zamiast tego ruboziarnistego - wchodził do kuwety z pięć razy i wyskakiwał, jakby jakieś rozżarzone węgle tam były). Mała nie ma obiekcji, ale teraz się zastanawiam czy dobrze zrobiłam - a jak to głupiątko spróbuje skonsumować te silikonowe kulki?!
Wracając do hałasu, to o 6 kolejna pobudka, tym razem polowania na jedną z grzechoczących myszy przez godzinę... ale za to wieczorem pierwszy raz usłyszałam kotkę mruczącą

wlazła do łóżka i zaczęła pomrukiwać

Reksio jednak jest zupełnie inny, on glównie się tuli, bodzie łepkiem i mruczy jak mały traktorek od razu.
Mała okropnie żywa jest wiec mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje. Ona ten głos straciła nie od krzyków, tylko do stanu zapalnego, ktory ma w gardle i krtani. Ale apetyt jej dopisuje
Wave, z wetami w Trójmieście przeszłam prawdziwą gehennę za życia mojej ukochanej wilczycy Buby, aż trafiłyśmy do dr Jurkowskiego na Oruni Górnej. Napisałam o nim w wątku o polecanych wetach, bo to fantastyczny człowiek, z wielkim sercem dla zwierzaków. Wiem że mogę zawsze na niego liczyć, świątek, piątek, niedziela, przyjedzie i bedzie ratował zwierzaka, tak jak to robił z moją śp. sunią
