» Pon lut 05, 2007 10:11
Nie drzyj się na mnie Mysza.
Jakbym ja sie tak darła od razu przez telefon na potencjalnych opiekunów kota, to by żaden nie przyjechał nawet obejrzec kota i nikogo bym nie miała szansy przekonać. A tak , to porozmawiam i nawet jak kotka nie oddam, to przynajmniej mam szanse jakieś słuszne poglady na kastrację zaszczepić.
Zapewniam Cię, że umowa adopcyjna to nie wszystko a nawet mało co. Akurat pracuję w takim zawodzie, że widuje codziennie umowy opiewające na miliony złotych, z których ludzie/firmy sie nie wywiązywali. Próby egzekwowania tych umów za pomoca sądów cywilnych (nakazy, komornicy), karnych (zawiadomienia o przestępstwie, wyroki) bardzo często niewiele dają. Przy czym postepowania sa prowadzone przez profesjonalistów i nakładem środków, których oddający kotka najczęściej nie mają.
Moim zdaniem bardziej niz umowa liczy się przekoanie danej osoby o konieczności kastracji kota, konsekwencjach wynikającej z braku jej, informacje o akcjach sterylizacji zwierząt, mozliwościach uzyskania pomocy itp.
Wracając do "mojego" kotka: przyjechali znajomi tych, którzy kotka chcą wziąść. Też środowisko "kociarzy". Dokarmiających koty bezdomne i szukających domu dla nich. Chca oddać znajomym z sąsiedniego bloku, którym kotek umarł na nowotwór mózgu. Wykastruja kota. Teraz jest u Uschi, której tą drogą chciałąbym złożyć serdeczne podziękowania za wzięcie kotka pod opiekę. Potencjalni opiekuni przyjadą właśnie do nich.