Wszystko super, jestem winna smierci mego kota...tak uwazacie...
Tylko jest jedno ale.... takie duze ale.... Pilczus od zawsze byl kotem wychodzacym, kiedy przez tydzien po przeprowadzce nie wypuszczalam go z domu, dostawal szalu, miauczal na parapetach, drapal drzwi, widac bylo, ze meczyl sie w domu. Dostalam tego kotka kiedy mial 6 miesiecy, mieszkalam wtedy na wsi, kot uwielbial lowic myszy, prawie codziennie nam przynosil tego typu prezent. On lubil wylegiwac sie na fotelu, uwielbial pieszczoty, ale kiedy chcial wyjsc siedzial pod drzwiami i miauczal. Byl to wyjatkowo gadatliwy kocurek. Mial prawie 6 lat i nie sadze, ze bylby szczesliwy, gdybym musiala ograniczyc mu jego miejsce. Mamy bardzo duza dzialke, ponad hektar, mamy sad, duzo drzew. Nie przypuszczalam, ze zacznie przechodzic na druga strone ulicy, nie wszystko mozna przewidziec. Byl to kotek kastrowany, wiec nie ganial tam na kotki.
Ale to nie jest moja wina, ze w tym kraju prawie nikt nie przestrzega zakazow predkosci, na ulicy jest 40 km na godzine, a kierowca jechal dobrze ponad 100km/h. W Anglii koty tez sa wychodzace, ale przez prawie 20 lat mieszkania tam, nie widzialam nawet 5% zabitych kotow, tutaj to jest na porzadku dziennym. Kretynem nazwalam kierowce, ktory nie zwalnia, kiedy jest tego nakaz. W zeszlym roku w naszej gminie rozpedzony kierowca przejechal i zabil 10 letniego chlopca. Kierowca jechal 90 km/h w strefie 40/h. Ten chlopiec szedl z babcia poboczem, czy to dziecko mialo tez caly czas siedziec w domu?
Jezeli kot od poczatku jest kotem niewychodzacym, to inna sprawa, co innego jezeli kot jest kotem wychodzacym, trudno jest zmienic nawyki doroslego kota. Uwazam, ze moj kot mial szczesliwe zycie, smutno mi strasznie, ze jego juz nie ma.