Kasiu, byłaś i oglądalaś warunki osobiście. Chyba nie muszę tlumaczyć, ze w domu gdzie juz jest mały kot i (ZWŁASZCZA) małe dziecko, naprawde zwraca sie uwagę na kwestie bezpieczenstwa.
Co do łapek, to ja sama zauważyłam to dopiero następnego dnia (całą noc Tesco spał w koszyczku, kładłam to na karb stresu związanego z przenosinami i obecnościa prychajacego Bolusia). Kiedy już nawet zamknięcie w łazience Bolusia a wypuszczenie Teso na 'salony' nie pomagało- kotek kulił się, nie chciał chodzic, widać było, ze sprawia mu to ból, trzeba było działać. Podejrzewajac zwichniecie łapki od razu po pracy polecieliśmy do weta no i wyszło to co wyszło. Pomocą w diagnozie byl... silikonowy żwirek z kuwety. Powczepiał sie malenkiemu w opuszki łapek i za nic nie chciał się odczepic (to przez bardzo mocny wysięk z ran). Jeżeli do tej pory kotek był bezdomny, to latajac samopas po ulicy musiał mieć te łapki pokryte kurzem ulicznym, kamyczkami i na pierwszy rzut oka można było tego nie zauważyc. Natomiast kiedy do łapek przywarł niebieski zwirek z kuwety, to od razu wet zwrocił na to uwagę. Tesco miał przemyte łapki w roztworze Rivanolu, obciete resztki naskorka i dostał antybiotyk + maść. Zdaniem lekarza to musiało stac sie już kilka dni temu, sądzac po stanie ran. Wykluczył też ryzyko infekcji i grzybicy. Co do zapachu, to nie jest to, Kasiu, klej, a zastosowany przez weta opatrunek w sprayu (asystowałam przy 'nakładaniu' i faktycznie toto śmierdzi).Jest mi bardzo przykro, że tak sie to zakończyło- w rozmowie z Kasią zaznaczałam, ze nie mam dużego doswiadczenia z kotami i ze chciałam stworzyc domek tymczasowy dla jakiegoś zdrowego kociaka (ze wzgledu na ryzyko przeniesienia czegoś na Bolusia- obecnego rezydenta). Starałam sie zapewnic Tesco najlepszą opiekę
