Nie, mieszkam w domu i na bardzo spokojnej ulicy.
Nawet jak mieszkałam w blokach kot wychodził codziennie na dwór (chyba, że było zimno i nie chciała /to kotka/), a mieszkaliśmy na 3 piętrze.
Nigdy nie było z nią problemów, czasem przepadała, najdłużej jej nie było 3 dni, ale wtedy bankowo te nieobecności były związane z tym, że ktoś ją przetrzymał; zamknął w mieszkaniu (raczej niechcący) albo wtarabaniła się gdzieś do piwnicy i nie mogła wydostać, bo brudna wracała też wtedy niemiłosiernie...
A teraz kota nie ma już od niedzieli późnego popołudnia, dosłownie wyparowała z podwórka w jednej chwili, tak nagle przepadła :/.
Pytałam sąsiadów, ale - no nikt nic nie wie. Dzieci tu nie ma zbyt wielu, ''smykoli-sadystów'' na szczęscie też nie, a i świrów też się nie spodziewam (takich, co to im kot przeszkadza, wiadomo, różni są ludzie).
To bardzo spokojna dzielnica, sąsiedzi są mili i
tacy jak z amerykańskich seriali
, nie wydają się być jakimiś utajonymi psycholami, co to kota zamkną, a Tobie powiedzą, że ''nie mają pojęcia''.
A ona nie odchodziła daleko, rewir ma w pobliżu domu, znam jej przyzwyczajenia, w końcu mam kota ponad 5 lat.
Mieszkam w dzielnicy bardziej willowej, to ważne - nie ma tu takich podwórek, aby stały jakieś szopki, budki i zagracone składowiska rupieci, wszystko równo podomykane

, czyste - działki też nie są jakieś gigantyczne, tak jak np. podwórka gdzieś na wsi.
:/
Kiszka, tylko zmartwienie. Mam nadzieję, że wróci (jeśli nikt jej krzywdy nie zrobił (
odpukuję) albo nie przetrzymuje, to wrócić powinna na pewno.
Dziwna sytuacja, dziwna i okropna :/, bo nie wiadomo co się stało, co się dzieje i to jest nagorsze.
Ona też lubi się wszędzie wepchać, ale nie jest typem włóczęgi, dużo bardziej woli siedzieć w domu lub na podwórku a już na pewno nie robić sobie dłuższych, niż kilkugodzinnych, wycieczek.