Dopiero teraz wróciłam do domu , a wczoraj szlag trafił mi sieciowkę i dostęp do netu
Od razu z przekazuję dobre wieści : kicia ma dom i nazywa się Czarna
Strasznie się prezzestraszyłam tej aukcji w M1 i telefonicznie zmolestowałam koleżankę, która i chciałabi i bała się

Dzisiaj pani Stefania przyniosla do mojej szkoły kiciunię i koleżanka zakochała się od pierwszego momentu.
I jeszcze nasza sekretarka, która miała ochotę na kotkę /oglądała zdjęcia w necie, ogłoszenie wisiało sobie w szkole/ też ją chciała

No i okazało się, że pani Stefania ma jeszcze do wydania jedno kocię czarniutkie po kotce dzikożyjącej, która miała w miocie 5 dzieci. Koteczka jest już po sterylce a malutka była u p. Stefanii, ponieważ była najmniejsza i wcześniej nie nadawała się do adopcji. Pani pobiegła po malutką i tym sposobem wyadoptowałam po raz pierwszy w życiu dwie koteczki

W dobre ręce, ale bez umowy adopcyjnej
Chiara: Zawsze podpisywana jest umowa adopcyjna i przeprowadzona wstępna rozmowa z nowym opiekunem. Wyadoptowywanie są najczęściej dzieci bezdomnych, dzikich kotek, a one same są sterylizowane.
I z tego co mówiła pani Stefania, a nie mam powodu jej nie wierzyć, jest to prawda. Co więcej panie starają się utrzymać kontakt z osobami, które biorą do siebie koty.
Nie dopytałam natomiast, kto te aukcje firmuje, mogę się dopytać. Sąsiadka mówiła coś o TOZ-ie.
W sumie wyszło wszystko dobrze i dwa koty znalazły dobre domy a nie jeden. I o to chodziło.