Trafił do schroniska w lutym 2005 roku, na początku trzymał się z daleka od innych kotów, nie dał się dotykać, był przerażony tym miejscem chciał z niego uciec. Zauważył, że przychodzą ludzie i biorą koty, koty, które się, miziaja, podchodzą do kratek i miaucząc proszą o zabranie i tez tak zaczął postępować. Jak ktoś wchodził na kociarnie to podbiegał do kratek i prosił, aby go zabrać, ale nikt go nie chciał. Nieraz widziałam jak ludzie pokazywali go palcami i śmiali się z niego, że wygląda jak wampir, ale on niezrażony dalej prosił o dom. Jak wchodziłam do boksu to zawsze pierwszy przybiegał przywitać się, wskakiwał na kolana i głośno mruczał. Nawet jak miał zapalenie ucha i bardzo go bolało to przybiegł natychmiast i tylko cichutko się poskarżył, że go ucho boli. Poprosiłam, aby go zabrali na leczenie, długo go nie było (był w izolatce). Jak wrócił stracił nadzieje i już nie podbiegał do kratek, ale nadal witał mnie jako pierwszy, gdy wchodziłam do boksu. (pewnie zrozumiał, że zostanie w schronisku do końca swoich dni.)
Dwa tygodnie temu jak byłam w schronisku po raz pierwszy nie przybiegł przywitać się nawet zawołany nie podniósł się z posłanka, pogłaskałam go, popatrzył tylko na mnie tymi swoimi smutnymi oczami i leżał dalej.
Już wtedy pomyślałam, że nie chce żyć, ze zwątpił i poddał się, ale jeszcze miałam nadzieję.
Dziś leżał odwrócony tyłem, jak go pogłaskałam nie podniósł nawet łepka, ciężko oddycha ma katar, bardzo kaszle, poddał się już wie, że jedyny sposób, aby się stąd wydostać to przejść na drugą stronę.
Jest mi bardzo smutno, odejdzie sam zapomniany w kąciku na betonie w boksie.

Proszę za jakiś czas jak już go nie będzie pamiętajcie o nim, może ktoś z was nawet łezkę uroni.

To był bardzo fajny kot taki przytulak i miziak, bardzo łagodny i przymilny.
Ja będę o nim pamiętała zawsze, nie zrobiłam mu dziś zdjęcia, bo chce go pamiętać takim




Upierdliwym kochanym Kocurkiem
A może jednak….., nie raczej nie.
