Francescę przyniosły osiedlowe dzieciaki do mojej wetki. Wetka za telefon i do mnie. Ja za koszyk i do wetki po kota...
Godzine wczesniej zrobiłam miejsce w klatce w piwnicy bo przeniosłam malutką Chanel do mieszkania. A 10 min. wczesniej przyjechała paczka ze Śląska , od jednej z forumowiczek, z koszyczkiem, kuwetką, miseczkami , trzema kocykami i zabawkami...
Informacja o nowym kocie do wzięcia była w takim układzie kwestią czasu...

Na razie Franeczka rzuciła się do michy. Nie chcę jej przeszkadzac wiec zdjecia będą później.
Na miejscu wetka odrobaczyła kicię a ja wzięłam jeszcze dwie dawki Drontala Juniora na jutro i pojutrze.
Kicia jest całowiecie oswojona, czysciutka, zdrowa. Musiała zgubić sie albo uciec bo nie ma ani jedej pchełki. Uszy też czyste.
Tylko brzuszek jakis taki duży podejrzanie. Mam nadzieje, ze ujdzie z niego życie czym prędzej.
Oto piękna Francesca:







