Cisza u nas

Dziś wracając od kotów zrobiłam sobie spacerek. Tradycyjnie, po lesie. Przeszłam przez ulicę i już blisko domu byłam. Ucho moje wyczulone wychwyciło walenie bramką pobliskiej altanki śmietnikowej. Niby normalne ale wiem, że "nasze dziki" uwielbiają łazić obok nich. Ostrożnie szłam chodnikiem strzelając uszami i oczami

No i co zobaczyłam?! Gdy wyszłam zza drzew mój wzrok zauważył dzika podejmującego próby otworzenia wierzei. Zauważył mnie ale miał gdzieś. Wlazł do środka.
Szybko przeszłam, wrzuciłam wiaderko za płotek i ścieżką ruszyłam do swojej klatki. I...na końcu drogi wpadłam na dzika

Oboje zaskoczeni stanęliśmy. Dosłownie był na wyciągnięcie ręki. Mogłam go po ryjku posmyrać. Oboje rzuciliśmy przekleństwo. Wlazł chłopak w krzaki. Jednak nie spuszczał ze mnie wzroku. Stałam i tylko machnęłam ręka by go odgonić. Nie chciałam, bałam, wycofać się nie wiedząc jak zareaguje. Facet się ożywił jednak i ruszył w moim kierunku. Uwierzcie, był na wyciągnięcie ramienia! I szedł dalej. W oczki mogłam zajrzeć. I zajrzałam. On bardzo był zainteresowany reklamówką którą trzymałam. W niej było wiaderko na nasiona słonecznika dla ptaków. Rzuciłam mu ją i zaczęłam się cofać. Szybko podszedł, zaczął wąchać i trącać nosem. Wyczuł, że pusta i stracił zainteresowanie mną i pojemnikiem. Odwrócił się i odszedł. Spokojnie napił się wody z "mojej" miski. Podreptał śmietnik pobliski lustrować. Nawet się za mną nie obejrzał. Na klatkę weszłam z bojącym sercem.
Po sposobie "zamknięcia" drzwi poznałam, że sąsiadka mogła wyjść ze swoimi psami. Postanowiłam poczekać chwilę. By ew ją ostrzec. "Mój" niespiesznie ruszył przecinając trawnik. Gdy się oddalił wychyliłam się czy Ani, sonsiadki, nie widać. I szybko zatrzasnęłam drzwi. Które wzbudziły zainteresowanie drugiego panicza.

Ta krótka chwila ujawniła, że było ich dwóch
Pierwszy, którego widziałam, to był ten spóźnialski. A drugi to pewnie błyskawica szybkości

dlatego się spotkaliśmy.
Wrażenia niespotykane. Że też nie wpadłam w panikę

To strach mnie zablokował.
Swoją drogą zwierzak miał bardzo rozumne oczy. I dużo spokoju. Choć tutaj iskra by wystarczyła, wiem.
Pisałam to już. Napiszę jednak jeszcze raz. Mimo swej masy i wielkości poruszają się niezwykle cicho. Spacerując

po chodniku nie tupią kopytkami. Jest w nich dużo gracji. I jak to prawdziwi faceci, nigdy się nie spieszą.