ASK@ pisze:Ranek był nieciekawy. Idąc do dzików na kortach przechodzę pod oknami Anki. Co prawda po drugiej stronie ulicy ale zawsze się w nie gapię. Po co? Aby zarejestrować czy pali się światło u niej czy nie. To tak na wszelki wypadek gdybym musiała dzwonićDziś było tak samo. Zaliczyłam w rozumku błysk żarówki u niej. A potem zaliczyłam dorosłego, czarnego kota siedzącego na zewnętrznym parapecie.
Dzwonię. Pytam czy ma wszystkie koty. Dwa kroki zrobione w kierunku czarnego spowodowały, że zeskoczył. Stanęłam. Szlag! Gadamy nadal i słyszę jej krzyk. Okazało się ,że dranie wygryzły dziurę w siatce i dwa zwiały. Panika. Wyleciała ona, podleciałam ja. Nigdzie czarnego nie widać. Podobno dzikus z niego. Drugi to biało-szary miziaty młodzik. Obszukałyśmy okolice. Choć obie wiemy ,że jak nam się nie pokażą to doopa.
Idąc do pracy tez przeszłam wszystko. Teraz Anka chodzi i znalazła gdzie ulokował się czarny. Tyle, że sroki go pogoniły i poleciał kawał drogi. Zamelinował się w bezpiecznym ogródku. Oby tam został. Drugiego nie widać.
Będziemy szukać.
Wrócę do starej sprawy z 26 sierpnia.
Jak wiecie czarny dzikun znalazł się najbliższej nocy.
Czy uwierzycie...że Małego znalazłam dziś!!! A bardziej on mnie. Ściągnęłam Ankę z wyra bo do mnie nie chciał podejść. Nie bardzo się jej chciało bo to któryś raz z kolei gdy to robiłam. Mały rozpaczliwie miauczał. Ale bał się... Żarcie w ręku go kusiło. Licho, w ciemności oświetlony czołówką, wyglądał. Przyszła Anka i go capła. Na jej głos rozpłakał się tak ,że myślała, że to maluni kociak jest. A ja ją chorą ściągam w wyra! Niestety, wyrywał się w stresie. Obie żeśmy go ogarnęły i tak idąc krok w krok zaniosły do domu. Zaraz jadą do weta. Oby wszystko było dobrze!
Nie było ranka bym go nie szukała. Bym nie wołała i nie obchodziła okolicy. Nie było! Jestem pewna, że go kilka razy widziałam. Ale zbyt się bał. Jestem pewna, że mnie słyszał ale stres był zbyt wielki. Teraz jest zimno okrutnie, głodno a on chyba jest chory. Więc wyszedł.
Jestem taka szczęśliwa.
Kot ginie wtedy gdy my odpuszczamy!