Alienor pisze:ASK@ pisze:MalgWroclaw pisze:Schroniska często pod TOZ podlegają.
Zgadza się. Ale u nas żrą się tozowskie grupy co się rozdzieliły swego zcasu. Jest TOZ i OTPZ i jeszcze jakieś Przyjaciele cośtam. Klon OTPZ. A zwierzęta jak zwierzęta... Jak jest nie fajnie to nie ma do kogo zwrócić się.
Za to jak mogą, to którzyś tworzą zmyślone historie, by podkręcić emocje i więcej pieniędzy "na zwierzaka" zebrać - jak z tym kociakiem, którego upaprali pianką montażową...
Ostatnio im o niej przypomniałam jak jakąś niewiarygodną opowieść snuły. To mnie zablokowali.
quote="MalgWroclaw"]Nie wiem nic o piance. ?
TOZ ma miejską dotację u nas i nie widzę powodu, żeby się dokładać.[/quote]
U nas TOZ nie ma miejskiej dotacji. Ma ją OTPZ.
Co do pianki. OTPZ wrzucił na fejsa fotkę oklejonego małego kociaka pianką montażową. Z opisem, że został interwencyjnie, natychmiast odebrany z budowy (tutaj padła ulica gdzie ta budowa była). Podobno podczas przerwy na posiłek budowlańcy bawili się w okrutny sposób z malcem. Wpychając mu piankę we wszystkie otwory. Wyjaśnili, że oczyszczono go już wstępnie, przy dużym jego cierpieniu. Uszy to miał zaklejona na maksa i groziła mu głuchota. Prawie oczy stracił. Tak zasugerowano. Poprosili o forsę na leczenie kocika. Forsa się posypała. A na budowlańców hejt niewiarygodny. Ludzie mieszkający w Otwocku ruszyli na tą ulicę, znaleźli budowę (jedyną tam zresztą) i nieźle dali popalić pracownikom. Były telefony do szefostwa, zarządu...
Po czym...odezwała się Monika Szulakowska z drugą panią zarzucając TOPZ kłamstwo i manipulację. Kota znalazła pod szpitalem 3 miesiące wcześnie wspomniana druga pani- koleżanka Moniki- i odezwała się do niej z prośbą o pomoc. Sama nie mogła zabrać kociaka do domu bo jej mąż po chemii, nie mógł mieć kontaktów z zarazkami. Ale niechcieli go zostawić. Kot był faktycznie lekko upecany w piance bo trwała akuratnie jakaś naprawa w szpitalu. To ona zrobiła mu fotkę. Wkleiły je zresztą z datownikiem. Bo fałszerze go wyciepali. Monika wzięła sprawę w swe łapki i zadzwoniła do OTPZ i załatwiła jego przyjęcie. Monikę znam, ma ode mnie kota i wierzę ,że tak było. A co zrobiła szanowna instytucja? Zamiast pokajać się, to wylali oni i ich nadskakiwacze wiadro pomyj na obie panie. Na każdego kto miał do nich żal o wierutne kłamstwo, brak pokory i przeprosin. Miano sobie za nic, że oczerniono niewinnych ludzi. Właściciel firmy myślał nawet o złożeniu sprawy do sądu o zniesławienie dobrego imienia. Mnie potem zablokowali więc nie wiem co dalej. Ale była niezła jazda . Czuli się zaszczuci, poszkodowani...oni pomagają a inni im tego bronią. Aż obrzydzenie brało gdy czytałam jakie to z nich lilije.