Azyl na Koziej - Świebodzin

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Wto lis 03, 2015 19:01 Azyl na Koziej - Świebodzin

Wątek kotów znajdujących się w Azylu w Świebodzinie :D

http://www.fotosik.pl/zdjecie/da89b534b70c951d][img]http://images78.fotosik.pl/39/da89b534b70c951dmed.jpg

1.Kropka

Nazywam się Kropka. Jestem śliczną, szylkretową kotką. To znaczy teraz jestem śliczna, bo jeszcze całkiem niedawno nie było pewności, czy w ogóle będę żyła. Wraz z moją siostrą Kreską żyłyśmy, a raczej wegetowałyśmy na stercie śmieci. Była już jesień, noce były zimne, padał deszcz, a my nie miałyśmy co jeść, nie miałyśmy też schronienia i dachu nad głową. W końcu zachorowałyśmy i z dnia na dzień nasz stan był coraz gorszy. W ostatniej chwili zostałyśmy zabrane do azylu. Tam dostałyśmy jeść, ale przede wszystkim nie było nam już zimno. Natychmiast zostałyśmy też zawiezione do weterynarza. Okazało się, że był to ostatni moment na leczenie. Zachorowałyśmy na koci katar i za kilka dni już by nas nie było na tym świecie. Miałyśmy dużo szczęścia, że trafiłyśmy do azylu. Teraz jesteśmy już zdrowe, odrobaczone, odpchlone i zaszczepione. Potrafimy korzystać z kuwety i uwielbiamy zabawę piłeczką. Nawet nie wiedziałyśmy, że można tak szczęśliwie żyć, nie być głodnym, zmarzniętym i chorym. Kreska i ja czekamy tylko na jeszcze jeden cud - na kochającego opiekuna i własny domek. To nasze jedyne marzenie, które mamy nadzieję wkrótce się spełni.

Obrazek , Obrazek

2.Kreska - siostra Kropki

Obrazek , Obrazek , Obrazek

3.Hrycek


To ja Hrycek. Jestem młodym, półrocznym kocurkiem. Niestety pomimo młodego wieku wiele już przeżyłem i wiele krzywdy i bólu mnie spotkało. Znalazłem „dom” u ludzi, którym zamarzył się malutki kotek. Na początku nie było nawet tak źle, ale z dnia na dzień było coraz gorzej. Nie dostawałem jeść, zacząłem po prostu przeszkadzać. Chciano jak najszybciej się mnie pozbyć z domu. Zaczęli mnie bić, zdarzało się, że dostałem kopniaka, szczególnie jak mój pan wracał do domu nie do końca trzeźwy. Któregoś dnia oberwałem w oko i niestety przestałem na nie wiedzieć. Sąsiadka mojego pana nie mogła na to wszystko patrzeć i zawiadomiła ludzi zajmujących się pomocą dla zwierząt. Przyjechali po mnie następnego dnia i zostałem zawieziony do Azylu na Koziej. Jestem, pomimo wszystkich krzywd jakich doznałem ze strony człowieka, bardzo ufnym kotem i szybko zaadoptowałem się w nowym miejscu. Bardzo polubiłem moich nowych opiekunów. Zaopiekowali się mną, dostaję systematycznie jeść, bawią się ze mną. Trafiłem też do weterynarza. Oczko mam już wyleczone, wprawdzie na nie nie widzę, ale radzę sobie jednak znakomicie z jednym, zdrowym oczkiem. Zostałem też zaszczepiony, odpchlony, odrobaczony i zaszczepiony. Miałem dużo szczęścia, że tu trafiłem, bo dzięki temu żyję i nikt mnie już nie bije i nie krzywdzi. Teraz czekam na kogoś, kto zabierze mnie ze sobą do domu, na kogoś kto mnie pokocha i już nigdy nie skrzywdzi. Mam ogromną nadzieję, że wkrótce poznam kogoś takiego i to będzie wielka ludzko - kocia miłość.
Obrazek , Obrazek , Obrazek


4.Lulu

Lulu to ja. Urodziłem się w maju 2014 roku w azylu. Jak widać jestem cały szary i mam piękne, zielone oczka. Taki cudny „szaraczek” ze mnie, tylko proszę nie mylić z zającem. Moją mamą jest kotka Laura.

Jestem do niej bardzo podobny i mam też po niej wspaniały charakter. Umiem nawet korzystać z kuwety. Lubię się też bawić z moimi kocimi kolegami i koleżankami, a jest ich w azylu sporo. Tu nigdy się nie nudzimy, zawsze znajdzie się ktoś do zabawy myszką, piłeczką, czy w wyścigi, kto pierwszy wdrapie się na górę drapaka. W azylu jest fajnie, ale chciałbym mieć własny dom i swojego opiekuna. Słyszałem, że dla nas zwierząt, kochający właściciel i bezpieczny dom, to jak wygrana na loterii i ja właśnie bardzo chciałbym „wygrać” taki dom i kochającego człowieka. Zostałem wykastrowany, zaszczepiony, odrobaczony i posiadam książeczkę zdrowia.

Obrazek , Obrazek

5.Laura


Nazywam się Laura. Jestem około roczną kotką. Moje krótkie życie nie było łatwe ani przyjemne. Odkąd pamiętam byłam bezdomna. Wiem co to głód, zimno, strach. Gdyby nie pewna kobieta, która mnie dokarmiała, na pewno nie opowiadałabym Wam dzisiaj swojej historii. Jestem bardzo drobną i delikatną kotką. Niestety moje życie nie było usłane różami. Jakby tego było mało, okazało się, że jestem w ciąży. Właśnie wtedy w moim życiu nastąpił przełom. Zostałam przywieziona do azylu. Bardzo się bałam, ale okazało się, że znalazłam tu miejsce, gdzie w ciszy i spokoju mogłam czekać na rozwiązanie. Poród był ciężki, a miot liczny. Starałam się jak mogłam, być dobrą kocią mamą. Mam tutaj ku temu odpowiednie warunki: opiekę, wyżywienie i dach nad głową. Bardzo zaprzyjaźniłam się z moją nową opiekunką. Uwielbiam siedzieć na jej kolanach, wtedy czuje się bezpiecznie i wiem, że są ludzie, którzy się o mnie troszczą, a to takie miłe uczucie. Zostałam też odrobaczona, zaszczepiona i wysterylizowana. Wiem też, że ludzie z azylu szukają dla mnie dobrego, spokojnego domku. Jestem bowiem cichutką, trochę płochliwą kotką i wspaniale byłoby mieć swój dom i opiekunów, którzy wykażą się cierpliwością i delikatnością. Tli się we mnie iskierka nadziei, że moje jedno malutkie marzenie o prawdziwym domu z kochającymi opiekunami się kiedyś spełni.

Obrazek

6.Lilo

Lilo to ja. Urodziłam się w maju 2014 roku w azylu. Jak widać jestem cała czarniutka i mam piękne, zielone oczka. Przynoszę tylko szczęście, o pechu nie ma mowy, urodziłam się przecież w azylu pod szczęśliwą gwiazdą.
Moją mamą jest kotka Laura. Wprawdzie nie jestem do niej podobna, ale mam wspaniały charakter, tak jak ona. Jestem grzeczna i umiem korzystać z kuwety. Uwielbiam też być głaskana, wtedy zaczynam mruczeć. Lubię się też bawić z moimi kocimi kolegami i koleżankami, a jest ich w azylu sporo. Tu nigdy się nie nudzimy, zawsze znajdzie się ktoś do zabawy myszką, piłeczką, czy w wyścigi, kto pierwszy wdrapie się na górę drapaka. W azylu jest fajnie, ale chciałabym mieć własny dom i swojego opiekuna. Słyszałam, że dla nas zwierząt, kochający właściciel i bezpieczny dom, to jak wygrana na loterii i ja właśnie bardzo chciałabym „wygrać” taki dom i kochającego człowieka. Zostałam wysterylizowana, zaszczepiona, odrobaczona i posiadam książeczkę zdrowia.

Obrazek , Obrazek , Obrazek
Ostatnio edytowano Sob lis 28, 2015 10:47 przez Merymona, łącznie edytowano 2 razy

Merymona

 
Posty: 6
Od: Nie lis 01, 2015 17:35

Post » Śro lis 04, 2015 11:59 Re: Azyl na Koziej - Świebodzin

Kolejne koteczki z Azylu :-)

1.Milagro

Cześć, nazywam się Milagro. Milagro z języka hiszpańskiego oznacza „cud”. Dlaczego tak mnie nazwała moja wybawczyni? Mianowice dlatego, że cudem jest fakt, że żyję.

Odkąd pamiętam od zawsze byłem bezdomny, żywiłem się resztkami jedzenia oraz tym, co od czasu do czasu podrzucali mi ludzie. Myślałem, że gorzej już być nie może, a jednak się pomyliłem. Pewnego upalnego dnia wygrzewałem się na słońcu, aż nagle poczułem ból i nic więcej nie pamiętam….. może to i lepiej. Moja obecna opiekunka widziała jak dwa psy próbowały mnie rozszarpać. Nie pozwoliła na to i je przegoniła i właśnie dlatego żyję. Szukała mnie potem, ale bez rezultatu. Po dwóch tygodniach wróciłem na „stare śmieci”. Miałem wiele szczęścia, ponieważ zabrała mnie do domu i zaopiekowała się mną. Moi opiekunowie mają już trzy koty i nie mogą mnie zatrzymać na stałe. Szukają dla mnie pilnie domu tymczasowego lub stałego.

Bardzo Was wszystkich proszę o pomoc. Pomóżcie mi i dajcie mi szansę na dom i bycie szczęśliwym kotem. W zamian oddam swoją miłość.
Jestem odrobaczony, zaszczepiony i w najbliższym czasie zostanę wykastrowany.

Obrazek , Obrazek

2.Rumba

Rumba, jedna z 5 kociaków szuka domu.
Kolejna historia o ludzkiej bezmyślności, braku empatii i jakichkolwiek ludzkich uczuć. Pewnego wrześniowego dnia pięć malutkich kociąt zostało zabranych od mamy i porzuconych w szczelnie zaklejonym kartonie. Nie trudno sobie wyobrazić co mogły czuć takie maluszki bez mamy, głodne, zziębnięte i wystraszone zamknięte w ciemnym pudle, bez możliwości wyjścia. Jakim trzeba być „człowiekiem”, żeby zrobić coś tak bezdusznego. Może niektórych to zdziwi, ale zwierzęta, tak jak i ludzie, również odczuwają strach, zimno, ból i cierpienie. Tak właśnie czuło się w ten wrześniowy, zimny dzień pięć kociaków. Miały one dużo szczęścia, bo po tak tragicznych przeżyciach w końcu trafiły do azylu. Parę dni zajęło nam oswajanie kociąt, nauka jedzenia z miseczki oraz załatwiania się do kuwety. Nie to było jednak najtrudniejsze. Maluchy musiały poczuć, że dotyk człowieka, jego obecność to nic złego, że człowiek powinien kojarzyć się z przyjemnym głaskaniem, troską i poczuciem bezpieczeństwa. W tej chwili mają około trzech miesięcy i są gotowe do adopcji. Potrafią korzystać z kuwety, same jedzą, a co najważniejsze zaufały człowiekowi. Uwielbiają głaskanie, pieszczoty i kontakt z ludźmi. Kocięta zostały odpchlone, odrobaczone i zaszczepione, posiadają też książeczki zdrowia. Wprawdzie nie są to koty brytyjskie, perskie lub inne rasowe, ale są to kocie maluszki, które będą nas kochać tak samo, a nawet bardziej za okazane uczucie, miłość i bezpieczny dom. Szukamy dla nich opiekunów, którzy nie pozwolą, aby stała im się więcej krzywda. Wszystkich zainteresowanych adopcją, dla których nie jest ważna rasa i pochodzenie kota, tylko fakt, aby je kochać i stworzyć im bezpieczny dom, prosimy o kontakt. Z pięciu maluszków do adopcji została tylko Rumba.

Obrazek ,Obrazek , Obrazek

3.Lusia

Cześć, mam na imię Lusia. Chciałabym opowiedzieć Wam moją krótką historię. Przyszłam na ten świat jakieś cztery miesiące temu, na początku opiekowała się mną mama, mieszkałyśmy na dworze. Jednak dość szybko musiałam się usamodzielnić, pożywienia szukałam wśród resztek na śmietnikach, noce i dnie spędzałam samotnie pod gołym niebem. Mimo, że spotykałam ludzi, łasiłam się do nich i prosiłam, żeby mnie stąd zabrali, byli nieporuszeni...
No ale przecież jestem tylko zwykłym dachowcem, jakich wszędzie pełno. Często się zastanawiam w czym jestem gorsza od rasowych kotów? Też mam swój charakter, też mam serduszko, co prawda małe, ale gotowe pokochać człowieka ze wszystkich sił. Czy nie zasłużyłam na odrobinę pieszczot? To nie moja wina, że urodziłam się szaro-bura. Pewnie jakbym miała jakiś tytuł byłabym rozchwytywana i każdy by mnie chciał. Ale nie jestem. Za to jestem ogromnie wdzięczną kicią, doceniam każdy posiłek, każdy łyk wody, bo pamiętam jak ciężko było mi to do tej pory zdobyć. Uwielbiam się przytulać, bawić z człowiekiem.

Pewnego razu już myślałam, że uśmiechnęło się do mnie szczęście, jednego wieczoru znalazło mnie dziecko, przytuliło, wzięło do swojego domu. Było tam tak cieplutko, dostałam jeść i pić, jednak usłyszałam jak duży ludź powiedział, że nie będzie trzymał kota w domu. Nie rozumiałam dlaczego. Czyli jestem skazana na wieczny żywot przy śmietniku? Zaprowadzili mnie w pewne miejsce, którego nie znałam, zostawili miseczkę z mleczkiem i zanim zdążyłam się napić już nikogo nie było. Znów znalazłam się przy śmietniku. Próbowałam ich odszukać ale nagle znalazłam się na ulicy pełnej jeżdżących pojazdów. Zauważyły mnie dwa inne człowieki, wzięło na ręce i zaprowadziło do ciepłego mieszkania. Dostałam jeść i pić, ciepłe legowisko i dużo czułości. Byłam szczęśliwa i pełna wdzięczności, starałam się to okazywać w każdej minucie, łasiłam się, lizałam, popisywałam, żeby tylko kolejni ludzie nie chcieli mnie wyrzucić. Jestem tu już trzy tygodnie, jednak wiem, że szukają mi domu, bo są tu już dwa inne zwierzaki, które mnie nie akceptują. Bardzo się stresuje. Czy się spodobam? Duży człowiek mówi, że jestem najpiękniejsza i nawet pozwala ze sobą spać w łóżku. Mam nadzieje, że mój nowy domek będzie równie dobrym miejscem. Marzy mi się kochająca rodzina, własny kąt i miska. To tak wiele? Dlaczego tak długo nikt mnie nie chce? Jednak nie tracę nadziei, wierzę, że ktoś pokocha mnie taką jaka jestem, oddaną swojemu człowiekowi, szaro-burą i ponoć taką uroczą.. Mogę też się pochwalić, że samodzielnie korzystam z kuwety. Posiadam książeczkę zdrowia, zostałam zaszczepiona (auć!) i odrobaczona. Przyznaję, że czasem lubię drapnąć czy podgryźć człowieka, jednak za bardzo nie smakują mi, więc powoli się tego oduczam. Jestem gotowa do adopcji, gotowa aby poznać nową rodzinę, która da mi szansę pokazać jak wiele mam w sobie ciepła. Rodzinę, dla której pochodzenie jest sprawą drugorzędną, a bezwarunkowa miłość liczy się najbardziej.

Obrazek , Obrazek

Merymona

 
Posty: 6
Od: Nie lis 01, 2015 17:35

Post » Pon lis 09, 2015 8:25 Re: Azyl na Koziej - Świebodzin

Świebodzin, Zielona Góra i okolice! Nie ma nikogo chętnego na takie cudeńka :1luvu:

Merymona

 
Posty: 6
Od: Nie lis 01, 2015 17:35

Post » Sob lis 28, 2015 10:45 Re: Azyl na Koziej - Świebodzin

Antoś znalazł swój domek :D hura , pozostałe kociaste czekają .

Merymona

 
Posty: 6
Od: Nie lis 01, 2015 17:35




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości