Historia w skrócie maluje się tak: W O.Św. mieszkała starsza pani, nie miała męża ani dzieci jedynie rodzinę na drugim końcu Polski (siostrę 93 lata) kilku życzliwych sąsiadów i 3 koty. Do pani przychodzili czasem ludzie, którym przepisała swoje mieszkanie "za opiekę". Pani w wieku 89 lat dostała udaru i trafiła do szpitala-hospicjum-szpitala, gdzie u progu 90 urodzin umarła. Dwa małe kotki, które z nią mieszkały zostały wywiezione prze "opiekunów" pani na wiś. A jeden starszy, który żył trochę w domu, trochę na dworze (mieszkanie na parterze, wychodził swobodnie, czasem nie było go miesiąc lub dłużej) nie dał się złapać. Sąsiadka starszej pani dokarmiała kotka na balkonie opustoszałego mieszkania. niestety mieszkanie zostało wynajęte, a kot który przez 8 lat korzystał z balkonu teraz ma tam zakaz wstępu. Ogólnie drażni on nowych lokatorów. Sąsiadka (też starsza i schorowana osoba) próbowała trzymać kotka w domu, ale przy każdej okazji uciekał przez okno

Idzie zima, a kot nie ma już balkonu na którym mógłby się schronić. Kotek jest odrobaczony i odpchlony, to PIĘKNY DUŻY KOCUR. W imieniu siostry nieżyjącej właścicielki - 93-letniej Pani, która mieszka 600km od Ostrowca oraz sąsiadki, która dokarmia i zajmuje się kotkiem BARDZO PROSZĘ O POMOC. Ja niestety sama jestem DS dla 9 zwierzaków z adopcji i naprawdę nie dam rady wziąć tego kotka

(poza tym mieszkam w Poznaniu)
Może ktoś z Was mógłby pomóc w znalezieniu domu lub umieszczeniu kotka w schronisku, może chociaż wiedział o możliwym transporcie do Poznania, tak by ja mogła mu czegoś poszukać w swoim mieście. BARDZO PROSZĘ o POMOC.