Puszkin, kochany Poeta ...... za Tęczowym Mostem ....
Puszkin - kot po dużych przejściach. Trafił do mnie w czerwcu ubiegłego roku po kilkumiesięcznym pobycie w klatce w lecznicy na Białobrzeskiej w Warszawie.
Nie udało mi się kota przekonać do ludzi
Ale Puszkin ma przyjaciela - Allana, futro o ksywie Hrabia i panowie w swoim towarzystwie dobrze się czują.
Dwa tygodnie temu Puszkin zachorował - zapalenie górnych dróg oddechowych, tak w skrócie. Puszkin był na tyle chory, że złapanie go zajęło mi tylko pół godziny
.
Kot nie spodobał się wetom - nie tylko z powodu infekcji. Poszły badania - nerki w fatalnym stanie, anemia ...
Potem kontakt z wetką od nerek - i kolejne badania i znowu źle
Przez dwa tygodnie Puszkin był kroplówkowany dożylnie i podskórnie, dostawał antybiotyki i inne leki. Codziennie było łapanie kota i jazda do lecznicy. Łapanie Puszkina to duże przeżycie dla mnie a dla kota tym bardziej - ostatnio wyjmuję Puszkina zwiniętego w kłębek spod kaloryfera
Puszkin ponadto zawsze płacze w trakcie jazdy do i z lecznicy, chociaż to tylko kilometr.
W lecznicy wcześniej trzymałam Puszkina przy wszystkich zabiegach - teraz nie mam już siły
Nie fizycznej tylko psychicznej - telepiący się ze stresu Puszkin i jego błagalny wzrok to ponad moje siły
Poza wszystkim Puszkin nie akceptuje zabiegów - pierwsze 10-20 minut kroplówkowania to jest tylko wewnętrzna telepka, ale potem włącza się agresja
Dzisiaj wieczorem było badanie krwi i moczu - pomimo leczenia wszystkie parametry pogorszyły się
Jeszcze wyniki wątrobowe mocno nieciekawe
Wetki jutro rano będą ustalały co dalej.
Pomimo profesjonalnej opieki na bardzo wysokim poziomie odnoszę wrażenie, że stres niestety z leczeniem wygrał
Tak sobie myślę, że Puszkinowi, który jest kotem po dużych przejściach nie powinnam serwować atrakcji związanych z leczeniem na siłę
A właściwie jestem tego pewna.
Nie udało mi się kota przekonać do ludzi
Dwa tygodnie temu Puszkin zachorował - zapalenie górnych dróg oddechowych, tak w skrócie. Puszkin był na tyle chory, że złapanie go zajęło mi tylko pół godziny
Kot nie spodobał się wetom - nie tylko z powodu infekcji. Poszły badania - nerki w fatalnym stanie, anemia ...
Potem kontakt z wetką od nerek - i kolejne badania i znowu źle
Przez dwa tygodnie Puszkin był kroplówkowany dożylnie i podskórnie, dostawał antybiotyki i inne leki. Codziennie było łapanie kota i jazda do lecznicy. Łapanie Puszkina to duże przeżycie dla mnie a dla kota tym bardziej - ostatnio wyjmuję Puszkina zwiniętego w kłębek spod kaloryfera
W lecznicy wcześniej trzymałam Puszkina przy wszystkich zabiegach - teraz nie mam już siły
Dzisiaj wieczorem było badanie krwi i moczu - pomimo leczenia wszystkie parametry pogorszyły się
Wetki jutro rano będą ustalały co dalej.
Pomimo profesjonalnej opieki na bardzo wysokim poziomie odnoszę wrażenie, że stres niestety z leczeniem wygrał
Tak sobie myślę, że Puszkinowi, który jest kotem po dużych przejściach nie powinnam serwować atrakcji związanych z leczeniem na siłę
A właściwie jestem tego pewna.
