Strona 1 z 2

Kotka z jednym płucem - odeszła

PostNapisane: Wto sie 25, 2009 23:05
przez Stara Klara
Witam, czy ktoś ma doświadczenie z kotuchem z jednym płucem? Moja Mała ma długą historię. Wzięłam ją ze schroniska w 2006 roku, w listopadzie. Długo leczyłam, kolejno: koci katar, grzyb w róźnych miejscach, koci trądzik, przepuklina, ... . Kwiecień 2007 - przyśpieszony oddech, prześwietlenie płuc - wynik - nic nie mówiąca masa. Po operacji, ponad szklanka chłonki z opłucnej. Dwa lata spokoju. Kocina mnie zawojowała, to pluszak aportujący sznureczek, najcudowniesza, gadająca bez przerwy króweczka. W maju tego roku zaczęła źle oddychać. Prześwietlenia, biopsja - ściągany płyn, bez poprawy. Dzisiaj operacja - wynik: nieczynne,zwłókniałe jedno płuco. Została w lecznicy pod tlenem. Nie wiadomo czy przeżyje. Czy kocina z jednym płucem ma szanse na w miarę komfortowe życie? Powiem tak, nie wiem, czy lepiej, by dla niej, by przeżyła, czy wręcz przeciwnie. Wybaczcie, jestem stara i nie umiem używać emitokonek wyrażających emocje - powiem tak, ryczę od wielu godzin. Rano telefonuję do lecznicy. Czy znacie podobny przypadek? Pozdrawiam serdecznie SK.

PostNapisane: Wto sie 25, 2009 23:46
przez joshua_ada
O jej. Smutne. :(
Trzymam kciuki za kocinę :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Nie wiem na ile to pocieszy, ale są ludzie, którzy żyją z jednym płucem. Komfort -wiadomo - nie taki sam, co z dwoma, ale żyją.

Wszystkiego najlepszego twej niuni życzę i jeszcze długiego życia w radości!

PostNapisane: Śro sie 26, 2009 6:49
przez Beliowen
Stara Klaro, myślę że kot z jednym płucem może żyć tak samo jak człowiek
kwestia, czy przypadkiem to zwłókniałe, nieczynne, nie powinno zostać usunięte?
Można by wtedy zrobić porządne czyszczenie opłucnej.

Ale ja na weterynarii i jej możliwościach się nie znam.

PostNapisane: Śro sie 26, 2009 7:25
przez kropkaXL
Napisałam do Georg-inii-ona ma kotka z jednym płucem,na pewno Ci napisze parę słów pocieszenia!-trzymaj się!
Wielkie kciuki za kocinkę!



Ja też jestem stara :?

PostNapisane: Śro sie 26, 2009 7:29
przez pisiokot
kropkaXL pisze:Napisałam do Georg-inii-ona ma kotka z jednym płucem,na pewno Ci napisze parę słów pocieszenia!-trzymaj się!
Wielkie kciuki za kocinkę!


Klemens Georginii to ma nawet tylko pół jednego płuca i radzi sobie chłopak całkiem dobrze.
Trzymam wielkie kciuki za Twoją kicię :ok:

PostNapisane: Śro sie 26, 2009 8:00
przez Georg-inia
jestem :)
Pisiokot prawdę mówi, nasz Klemens nie ma całego prawego płuca, a z lewego pozostał mu tylko jeden płat. Żyje. Ma się świetnie, tfu, tfu, tfu! zresztą sama zobacz :)
Obrazek Obrazek

Czy weterynarze wiedzą, czemu płuco zwłókniało? skoro wcześniej była zaatakowana opłucna, może to być rodzaj nowotworu. Rozumiem, że to zwłókniałe płuco zostało usunięte? a okoliczne węzły chłonne?

Nie martw się, kotunia i tak nie oddychała tym płucem przecież, więc już się przyzwyczaiła, że ma mniejszą pojemność. Poza tym nauczy się, jak sobie radzić, kiedy się zadyszy (Klemens jak się zmęczy to kładzie się na boku, stroną z płucem do góry, żeby łatwiej mu się oddychało). Jedyny dyskomfort jest wtedy, gdy jest bardzo duszno, albo bardzo suche powietrze. Jeśli mieszkasz w blokach, musisz pamiętać, żeby nawilżać, zwłaszcza jak kaloryfery grzeją. Poza tym nasz Klemens nie odczuwa żadnych dolegliwości, związanych ze swoim stanem zdrowia.
:ok: :ok: :ok:

Żyje

PostNapisane: Śro sie 26, 2009 9:22
przez Stara Klara
Dzięki za pocieszenie. Dzwoniłam do weta, Tycia przeżyła noc i jest stabilna, cokolwiek to znaczy. Płuco prawdopodobnie zostało zgniecione wypełniającą (to było przed dwoma laty) opłucną chłonką (ponad szklanka chłonki). Dlaczego chłonka się wydostawała - nie wiadomo. Po ściągnięciu chłonki była jeszcze odma - cała skóra "chrzęściła". Zwłóknienie postępowało, tak to określił wet. Płuco nie zostało usunięte. Przed wczorajszą operacją moja kocina bardzo ciężko oddychała, była bardzo osowiała, w zasadzie leżała przez cały czas, nic ją nie interesowało, czy taka już będzie? Żal patrzeć, ale się przyzwyczaję do takiego smutaska, który przestał gadać. Martwi mnie to, że to zwłókniałe płuco nie zostało usunięte, czy usunięcie jest bardzo ważne? Pozdrawiam serdecznie ST

Re: Żyje

PostNapisane: Śro sie 26, 2009 9:46
przez Georg-inia
jak koteczka jest stabilna, znaczy dobrze :)
trochę mnie zastanawia, po co wet otwierał kota, skoro nie wyciął tego płuca? to znaczy, co właściwie zrobił? przecież kotce pewno ciężko z tym tworem w środku... poza tym nie wiem, czy taki niedziałający, zniszczony organ nie może być źródłem zakażeń? może Beliowen przeczyta i odpowie... chyba, że wet nie mógł wyciąć. Usunięcie płuca u tak małego zwierzęcia jakim jest kot - jest dość trudne, bo wszystko jest maleńkie. Klemens w czasie pierwszej operacji miał tylko ściągane ropsko z płuc, chirurg nie zdecydował się na wycinanie płuca, bo wszystko było zbyt opuchnięte, bał się, że nie da rady pozamykać naczyń. Klemciowi założono gąbkę wypełnioną antybiotykiem do środka. Po trzech tygodniach, kiedy okazało się, że ropa zbiera się w dalszym ciągu i właściwie wnętrze kota wygląda tak samo jak przed operacją - zdecydowaliśmy się otworzyć go po raz kolejny i zaryzykować wycięcie tego, co trzeba. Zabieg trwał ponad 6 godzin, kot musiał zostać pod tlenem, był dogrzewany, w stanie krytycznym, ale wylizał się. Po miesiącu jako wspomnienie pozostało tylko odrastające futerko z jednego boczku.
Nie jest smutny czy osowiały, normalnie gada, je, biega i bawi się. Tyle, że ciut szybciej się męczy i częściej odpoczywa po kilka minut.
No i weta kot musi mieć stałego, bo po wycięciu tych płatów zepsutych, w środku kota zrobiło się za dużo miejsca i zaczęły mu się przesuwać różne rzeczy, czasem serce ma pod gradłem, czasem nad żołądkiem. Jak wet nie zna zwierzęcia, to może się nieźle zdziwić ;)

a w ogóle to skąd Ty jesteś? i kto przeprowadzał zabieg?

EDIT: przepraszam, doczytałam, że Kraków... nie znam tam lekarzy :( Klemcia operowaliśmy na SGGW w Warszawie, tam nas skierował dr Niziołek. A właśnie, może byś spróbowała dostać się z Tycią na konsultacje do niego? Dr Niziołek jeździ po kraju na "gościnne występy", doradziłby co robić. To dzięki niemu Klemens żyje :love:

Odeszła

PostNapisane: Śro sie 26, 2009 19:06
przez Stara Klara
Moja Tycia odeszła. Jest smutno, pusto i chcę by Ona była. Pozdrawiam ST

PostNapisane: Śro sie 26, 2009 19:17
przez kavala
Śledziłam ten wątek, strasznie współczuję. :cry:

PostNapisane: Śro sie 26, 2009 19:20
przez kropkaXL
Klaro-współczuję bardzo!!!!
Miałam nadzieję,że koteńce sie uda :cry: :cry: :cry:

PostNapisane: Śro sie 26, 2009 19:22
przez CoToMa
Smutno...
:cry: :cry: :cry:

(')

PostNapisane: Śro sie 26, 2009 19:35
przez Bazyliszkowa
Czytałam i kibicowałam...
Śpij koteczko [']['][']
:cry: :cry: :cry:

Pusto

PostNapisane: Śro sie 26, 2009 19:39
przez Stara Klara
Pochowałam ją (bezprawnie) w pięknym, dzikim ogrodzie, pod bzem, który zakwitnie na wiosnę, pochowałam ją z jej ukochanym, aportowanym ze szczególną pieczołowitością, sznureczkiem. Wiem, że mnie nie znacie, jestem TU dość długo, ale nie piszę zbyt często (czas), ledwie na czytanie go starcza. Cichy Kąt i Ryśka mnie tu szczególnie trzymają - o kociastych nie wspomnę. Pozdrawiam serdecznie S.T.

PostNapisane: Śro sie 26, 2009 19:43
przez Serniczek
współczuję[*]