Zaznaczam poniekąd do przeczytania pożniej ale zaczełam szperać bardziej bo...
Jakieś 2-3 mce temu przy okazji pomocy karmicielkom i ogarniania kastracji ic kociszczów pojawił się tam Diakon. Wynędzniały, z bogatym życiem wewnętrznym i FIV. Niestety cały ten czas walczymy z biegunkami. Wczoraj to byla krwista woda mimo że od poczatku jest na lekach i lekkiej karmie. Próba wrzucenia go na mięso surowe czy gotowanie - pogorszenie. Poki byl w fundacji bylo ryzyko że ktos z wolontariuszy się pomylił i podał cośinnego niż powinien do jedzenia. U mnie takiego ryzyka nie ma a kot jest już praktycznie miesiąc. Po chwili polepszenia, jest znów gorzej. Jak się zestresuje to popuszcza pod siebie. Ogólnie dorodne silne stare kocurzysko ale te biegunki mnie okropnie martwią. Jeszcze nie podawaliśmy sterydów, czeka nas wet. Wątek doczytam poźniej, ale czy ktoś z Was opanował tego typu biegunki? Jak się to udało?
EDIT:
No i mamy wyjaśnienie. Kilka dni temu zrobiliśmy usg, wykazało klasyczne IBD. U kota z FIV jestem nieco rozwalona bo nie dość że fiv to i kota po przejściach w wieku raczej kilkunastu lat a nie kilku. Działamy dalej a ja ide na wątek o IBD.