Strona 1 z 1
Dachowce - pytanie.

Napisane:
Nie paź 26, 2003 19:25
przez Kot_Beren
Jak długo żyją dachowce??? Mój ma już osiem lat, ale weterynarz powiedział, że to wyjątkowo silny kot. Boję sięo niego. Jak go nie będzie, to będzie dla mnie koniec świata!!!POmóżcie i powiedzcie!!!

Napisane:
Nie paź 26, 2003 19:27
przez Estraven
W Polsce przeciętnie 14-18 lat.

Napisane:
Pon paź 27, 2003 13:54
przez Basia_G
Mój Kacper ma 18 lat i jest pełen sił

, tak więc Twój 8-late to młodzik


Napisane:
Pon paź 27, 2003 14:20
przez Gość
Kotka mojej sąsiadki jest u niej 20 lat a przybłąkała się jako 2-letnia...
Moja Kicia ma 8 lat, jeszcze nie zamierzam sie o nią bać. Nadmieniam, że nigdy nie była u weta.

Napisane:
Pon paź 27, 2003 17:38
przez Kiara
Sugeruje zafundowac jej odwiedziny i standardowe badania - zwlaszcza pod katem nerek. Moze jeszcze jakis szczepienia, co? Bo to, ze "nigdy u weta nie byla" nie jest szczegolnym powodem do chwalenia sie, IMHO...

Napisane:
Pon paź 27, 2003 17:58
przez KasiKz
Anonymous pisze:Nadmieniam, że nigdy nie była u weta.
Rzeczywiście, powód do chwały


Napisane:
Sob lis 01, 2003 1:30
przez Anja
Tzn. nie szczepisz jej i nie odrobaczasz?


Napisane:
Sob lis 01, 2003 8:22
przez lady_in_blue
Anja pisze:Tzn. nie szczepisz jej i nie odrobaczasz?

Anjuś, a co Cię tak dziwi? Przecież kot, który chodzi do weta, będzie chory, bo mu wet wynajdzie choroby... A niektórzy na widok reakcji poszczepiennej twierdzą, że przez szczepienie kot się rozchorował i więcej nie pójdą....
A tak kot jest zdrowy, a właściciel spokojny....


Napisane:
Sob lis 01, 2003 10:23
przez Kiara
Ciekawe jak dlugo...
...a potem tacy a nie inni wlasciciele mowia, ze zobaczcie, jak te dachowce krotko zyja - dziesiec lat i 'po kocie'


Napisane:
Sob lis 01, 2003 14:59
przez Macda
Miejmy nadzieje, że to tylko niedopowiedzenie i że kot nie był u weta na skutek chorób wszelakich, a nie podstawowych badań.

Napisane:
Sob lis 01, 2003 15:22
przez Kiara
"Nadmieniam, ze nigdy nie byla u weta" - brzmi dosyc jednoznacznie, ale ok.

Napisane:
Sob lis 01, 2003 22:06
przez lady_in_blue
Ja kiedyś rozmawiałam z babą u mnie w pracy i coś mi się wymknęlo, że kot mi choruje (jak Budyń był mały i miał ciagle kłopoty ze zdrowiem), że ganiam do weta. A pani na to: "To pewnie jakiś rasowy, bo dachowce to nie chorują...."

tak zrobiłam, zatkało mnie na dłużej... Na pewno powiedziałam jej, że owszem mój kot jest wielorasowy.

Napisane:
Nie lis 02, 2003 12:40
przez Kiara

Ludzie wlasnie tak podchodza. Mam takich inteligentow w rodzinie, maja slicznego kocurka, niebieskiego dachowca, ale nie beda z nim chodzic na szczepienia, bo dachowce nie choruja, to rasowe sie szczepi

A ten kot bedzie wychodzil. Poza tym dostaje whiskas i surowe mieso, bo to szkodzi tylko rasowym, dachowcom to bez roznicy

No coz.

Napisane:
Nie lis 02, 2003 16:44
przez Deli
Ja czasem żartuję, że moja Szarka to dwudzieste pokolenie pół-dzikich wiejskich kotów, wyselekcjonowane najlepsze geny, ale jednocześnie nie zaniedbuję szczepień i wizyt u weta. Faktem jest, że gdzieś na jakimś forum czytałam wypowiedź kobiety, której _weterynarz_ powiedział "skoro kot ma być niewychodzący, to nie trzeba go wcale szczepić". Oczywiście doradziłam jej zmianę weta.