Moje nerkowe serduszko [']

Sens mojego życia czyli moja 15 letnia (skończyła 26.07.br.) Kicia
niestety ma wielotorbielowatość nerek i co za tym idzie PNN.
Kicia tak na prawdę nie ma na imię Kicia tylko Księzniczka Orin z Abadanu - tak przynajmniej ma w papierach, bo to egzotyk, ale nigdy jej tym imieniem nie nazywalismy.
Kicia jest po przejściach: jako rozpieszczane maleństwo po 5 latach zżycia z Panią została z uwagi na alergię dziecka "wydalona" z domu i przez jakiś czas mieszkała w swoim plastikowym kontenerku ( do dziś ma uraz do takowych) w różnych miejscach, m.in. warsztacie samochodowym
Nigdy nie zapomnę jej oczu kiedy ją ujrzałam i tego kryjącego się w nich przerażenia...
Ale od tego czasu Kitulka jest z nami jako pełnoprawny i pierwszy
członek rodziny, jest jedynaczką i moim serduszkiem, który kocha całym sobą i jest kochany jeszcze mocniej.
Mozecie sobie wyobrazić zatem jak jej choroba mną trząchneła, zwłaszcza, że pomimo mojego zainteresowania każdym jej gorszym samopoczuciem, czy np. pojawiającymi się czasem wymiotami , czasem łupieżem, czasem osłabieniem, kolejni weci ani razu nie podali nawet pomysłu iż mogą to być nerki.
Ja sama nie mogę sobie wybaczyć, że sama nie zagłebiłam tematu.
Po prostu ją zawiodłam i tego sobie nigdy nie wybaczę.
Dwa tygodnie temu wet zrobił badania krwi mocznik wyszedł 227,9
kreatynia 4,5 tragiczny obraz USG, dostała Ipakitine i Rubenal. Była także w trakcie brania Lotensinu, bo już wcześniej wystąpiły problemy z nadciśnieniem - też nie powiązane z nerkami.
Zaczełam więc sama drążyć temat, trafiłam na to forum i wątek dla nerkowców połknełam na raz cały ( zajeło to jeden dzień, ale uratowało życie Kici - to było z soboty na niedzielę).
W niedzielę kot zaczął mi schodzić około 23ciej, więc pojechaliśmy na ostry dyżur, gdzie od razu dostała dożylnie kroplówę, a następnego dnia od rana już jechaliśmy do nowego weta, który miał doświadczenie z prowadzeniem nerkowców.
niestety ma wielotorbielowatość nerek i co za tym idzie PNN.
Kicia tak na prawdę nie ma na imię Kicia tylko Księzniczka Orin z Abadanu - tak przynajmniej ma w papierach, bo to egzotyk, ale nigdy jej tym imieniem nie nazywalismy.
Kicia jest po przejściach: jako rozpieszczane maleństwo po 5 latach zżycia z Panią została z uwagi na alergię dziecka "wydalona" z domu i przez jakiś czas mieszkała w swoim plastikowym kontenerku ( do dziś ma uraz do takowych) w różnych miejscach, m.in. warsztacie samochodowym

Nigdy nie zapomnę jej oczu kiedy ją ujrzałam i tego kryjącego się w nich przerażenia...
Ale od tego czasu Kitulka jest z nami jako pełnoprawny i pierwszy

Mozecie sobie wyobrazić zatem jak jej choroba mną trząchneła, zwłaszcza, że pomimo mojego zainteresowania każdym jej gorszym samopoczuciem, czy np. pojawiającymi się czasem wymiotami , czasem łupieżem, czasem osłabieniem, kolejni weci ani razu nie podali nawet pomysłu iż mogą to być nerki.
Ja sama nie mogę sobie wybaczyć, że sama nie zagłebiłam tematu.
Po prostu ją zawiodłam i tego sobie nigdy nie wybaczę.
Dwa tygodnie temu wet zrobił badania krwi mocznik wyszedł 227,9
kreatynia 4,5 tragiczny obraz USG, dostała Ipakitine i Rubenal. Była także w trakcie brania Lotensinu, bo już wcześniej wystąpiły problemy z nadciśnieniem - też nie powiązane z nerkami.
Zaczełam więc sama drążyć temat, trafiłam na to forum i wątek dla nerkowców połknełam na raz cały ( zajeło to jeden dzień, ale uratowało życie Kici - to było z soboty na niedzielę).
W niedzielę kot zaczął mi schodzić około 23ciej, więc pojechaliśmy na ostry dyżur, gdzie od razu dostała dożylnie kroplówę, a następnego dnia od rana już jechaliśmy do nowego weta, który miał doświadczenie z prowadzeniem nerkowców.