Strona 1 z 6

ŚLEPY DRAMAT-rude,bure-mają domy,czarna czeka, bura wraca!!!

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 16:19
przez Mimisia
Witam po dłuższej przerwie (rozmnożyłam się niedawno). Wiem, tytuł wątku godny Superexpresu, ale chciałam zwrócić na niego uwagę jak największej liczby forumowiczów.

Postaram się pisać z sensem, bo to co zobaczyłyśmy dzisiaj z koleżanką mnie przerosło.
Dostałyśmy zgłoszenie o kotach "do adopcji", to była prośba o zdjęcia i ogłoszenie w necie. Ludzie wiedzą, że wraz z dwiema koleżankami pomagamy bezdomniakom (ja już nie mogę brać tymczasów), więc co i raz nam coś meldują.
Pod wskazanym adresem, na tyłach jednego z zakładów usługowych przy głównej ulicy stoi kartonowe pudło. Wokół pudła biega 6 małych, z daleka słodkich kociąt: 2 rude, bure, czarny...maleństwa, może 4 tygodniowe. Z bliska - horror. Koty mają tak straszne oczy, zaropiałe i posklejane, że jeszcze chwila i nie będzie co ratować. Jeden kotek wogóle nic nie widzi. Ich mama, młoda, wychudzona koteczka łasiła się do nas i zaglądała nam do toreb, a my nic nie miałyśmy :(
Kociaki są radosne, ssą jeszcze mamę, mają tam prowizoryczny bufet, widziałam jak pożerały jakąś kartoflaną breję. Obok brei stał też pojemnik po margarynie z brudną wodą oraz sucha karma. Właściciele tego zakładu dbają o te koty po swojemu...
Obiecałam właścicielce zakładu, że porobię zdjęcia i postaram się znaleźć dla kotów dom. Wiem, że to graniczy z cudem. Żadna z nas nie może wziąć kociej rodziny (Kalina ma już 3 tymczasy i 5 swoich, a nie pracuje jeszcze, Emila kilkanaście i parę swoich). Ta kobieta zapytała, co ona może dla nich zrobić, bo się nie zna. Powiedziałam jej, żeby przemywała im oczy i kupiła u weta krople, niech im zakrapla oczka. Nie wiem czy to zrobi, bo pytała z niepokojem, czy może iść do weta po krople bez kotów, jakby to był dla niej wielki problem wziąć chociaż jednego kotka i pokazać wetowi jak już idzie...
Te kociaczki są ufne i wesołe, mimo wszystko. Te co troszkę widzą, bawią się ze sobą, polują na źdźbła trawy. Są maleńkie, mieszczą się w dłoni i strasznie, strasznie chude i brudne.

Czy ktoś czuje się na siłach zająć nimi???? Na pewno jest to duże wyzwanie, również finansowe :cry:

To one (kliknij w miniaturkę):

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mały ssie mamę:

Obrazek

Obrazek

Te kociaki błagają o pomoc. Możemy je dowieźć do Warszawy i okolic, może i dalej, jak się uda...

To jest ich mamusia - młoda, chuda koteczka. Bardzo miła.

Obrazek

Aktualizacja z dn. 17 sierpnia - kociaki wyglądają już lepiej, ich zdjęcia są na 4 stronie. Wszystkie mają ładne oczka, czekają w lecznicy na tymczas lub domy stałe.

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 16:24
przez krewetka91
jakie one chore :(
bez wizyty u weta, antybiotyków nie uda się wyleczyć oczek, a kk może ich okaleczyć :(

podniosę, tylko tyle mogę :(

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 16:26
przez Bazyliszkowa
Zamieściłam informację o kotkach na wątku kotów niewidzących i niedowidzących (banerek w moim podpisie) - może tam ktoś je wypatrzy...

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 16:33
przez Never
dla tych kotków każdy dzień to ryzyko nieodwracalnych zmian w oczach :(
Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to zabrać je do lecznicy - razem z mamą...... tam będą dostawały antybiotyki, od mamy nie za bardzo można je teraz oddzielać....
Na Woli na Żytniej jest lecznica, gdzie można spróbować leczyć zwierzaki na talon.... ja niestety do wtorku jestem nieczynna, ale popytam się karmicielek, moze któraś - nawet odpłatnie - zgodziłaby się przechować u siebie kotkę z małymi... :( Będę wiedzieć w środę, ale błagam, nie zostawiajcie ich tylko z kroplami do oczu.... :( to nie pomoże.... :(

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 16:36
przez Mimisia
Dziękuję Wam za zajrzenie i chęć pomocy. Mam nadzieję, że te kociaki czeka wspaniałe życie...

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 16:40
przez odwaga6
ojej! cała gromada chora :(
za udane leczenie!
odważnie trzymam :)

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 16:55
przez Never
ja niestety wychodzę z netu i wyjeżdzam, nie będzie mnie do srody :(
dziewczyny, poszukajcie w lecznicach, moze są jeszcze jakieś miejsca.....

cały czas mam przed oczami koty z Wrocka - jeszcze dzień, a byłoby dla nich za późno....

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 17:04
przez Never
:(

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 17:36
przez ksiezna_kluska
o rany :(
do góry!
i pomocy... :(

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 19:18
przez Lidka
A gdyby znalazły się pieniądze na dożywianie miałby je kto wziąc na miejscu. Bo narazie właściwie niewiele trzeba zrobic, żeby je uratowac i uratowac ich oczy, ale z każdym dniem bedzie gorzej. A gdyby coś sie u was znalazło to zawsze jest troszke oddechu, żeby pomyslec dalej.

Gratuluję rozmnożenia:)))

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 19:28
przez iwcia
Bożenko jakie one straszne biedy, nie moge ich teraz zabrać :crying: , mam piątkę maluchów jeszcze nie szczepionych :(
Jeśli ktoś zdecyduje się zabrać maluszki z mama to ja po ochowaniu maluszków mogę zabrać mamę do siebie.

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 19:36
przez szd51
Biedne maluch:(
Podnoszę

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 19:50
przez hydra_pl
A czy właściecielka zakładu może je wziąść do siebie, w sensie do jakiegoś pomieszczenia. I pojechać z jednym chociaż do weta, żeby wet zobaczył. Jakby mogła oczy zakraplać i antybiotyk podawać to kasa się znajdzie. Zrobimy zrzutkę. Jak kobita dostanie karmę i będzie wiedział, że zapłacimy za leki i że poszukamy domów (my w sensie forum) to może się zgodzi?
I mamuśkę trzeba trochę odkarmić i ciachnąć, to ważne bardzo jest :roll:

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 20:26
przez Mimisia
Hydro, zapomnij o właścicielce zakładu. Gdyby chciała, przecież by dawno je wzięła. To mały zakładzik, widziałam zaplecze, zawalone pudłami. Do weta ich nie weźmie, jak jej poradziłam te krople, to się pytała z przerażeniem w głosie, czy może pójść po nie bez kotów. Ona nie ma drygu do kotów. Sterylizacją kotki zajmiemy się z pewnością.

Dziewczyny były tam ponownie, koty miały misce jakąś breję typu kasza gryczana. Dały im puszkę felixa, jadły i warczały z przejęcia. Potem się uwaliły z mamą i rozkosznie mruczały.
No i najważniejsze - koty będą leczone. Wet już dał antybiotyki i krople. Nasza koleżanka studiuje weterynarię i codziennie dziewczyny będą jeździły podawać kociakom zastrzyk z antybiotykiem oraz krople. Zadbamy też o to, by dostawały dobre jedzenie. Tyle możemy zrobić, do czasu znalezienia im tymczasu.
Na dłuższą metę będzie trudno nam tak pomagać, to jest na drugim końcu miasta. Ja tu raczej kibicuję, może wyskrobię jakiś grosz, bo mam małe dziecko i nie mam go z kim zostawiać. Dom jest niezbędny, bo ten zakład jest przy ruchliwej ulicy. Jeszcze trochę i kociaki będą się ciekawić, co jest za bramą, która jest zawsze otwarta.

PostNapisane: Pt sie 07, 2009 21:13
przez gosiar
No to ja chociaż podniosę. Cholera, co za czas. Może ktoś ma pomysł, w której lecznicy można by je umieścić?