Strona 1 z 4

Zorro & Co

PostNapisane: Nie paź 19, 2003 21:31
przez Inka
Jeden z kotow, ktore dokarmiam, Zorro, siedzial i miauczal dzisiaj pod kartonami w komorce. Nie chcial jesc ani pic. Kiedy odsunelam karton, uciekl do budki na parkingu, w ktorej czesto sie chowa. Cos jest nie tak z prawa tylna lapka. Nie staje na niej, i miauczy przerazliwie. Widac, ze musi go bolec. Poniewaz nie chcial wyjsc, przynieslismy go z cala budka do domu. Teraz jest w lazience. Ma tam miski i kuwete. Z budki wyjsc nie chce. Jutro rano do weta. Czy moge cos zrobic w miedzyczasie???

PostNapisane: Nie paź 19, 2003 21:40
przez eve69
dobrze ze go zlapalas Ineczko. W miedzyczasie tylko nakarmin i zostawic w spokoju, niech sie wyspi kocio dosc ma stresow
pozdr
e

PostNapisane: Nie paź 19, 2003 22:25
przez Falka
No chyba czekać do jutra tylko pozostaje. Możesz ewentualnie zobaczyć, czy nie ma jakiś otwartych ran.

PostNapisane: Nie paź 19, 2003 22:31
przez Inka
Faleczko, problem w tym, ze zobaczyc nic nie moge, poki nie osmieli sie sam wyjsc z budki. Otwor w niej jest tak maly, ze musialabym wlozyc reke, i ciagnac kota na oslep, czego nie zrobie, bo nie mam odwagi :oops: (to duzy kocur), a poza tym boje sie jeszcze bardziej go uszkodzic.
Ale boli go na pewno, bo nie ruszyl jedzenia, a jest zwykle tym, ktory stawia sie pierwszy do miski, i zjada najwiecej.
Gdyby byla u nas klinika calodobowa, tak jak u was, to wzielabym go z ta budka, i juz sie tam meldowala. Ale nie ma, i musi niestety wytrzymac do rana :(

PostNapisane: Nie paź 19, 2003 22:33
przez Falka
No to faktycznie :? Żeby wet sobie poradził :roll: Dzielny jest czy strachajło?

PostNapisane: Nie paź 19, 2003 22:45
przez Daga
Ineczko, nie umiem Ci doradzic nic madrego, ale trzymam kciuki za kociambra i Ciebie :!:

PostNapisane: Nie paź 19, 2003 22:47
przez ryśka
Ręki rzeczywiście bym tam nie wsadzała - kot na pewno jest w wielkim stresie, a dodatkowo go łapka mocno boli, mógłby ugryźć z cała pewnością.
Już zrobiłas bardzo dużo zabierając go. Teraz pozostaje tylko czekać do rana.

PostNapisane: Nie paź 19, 2003 22:50
przez Inka
Asystent jest strachajlo (to ten, co sie przed Sisiula scierka zaslanial :roll: ), ale wet jest raczej z gatunku rzeznika, ktory sie minal z powolaniem :wink: , wiec pewnie sobie poradzi.
Mysle o tych w pogotowiu. Do naszego weta nie pojade z Zorro, bo on jest w stanie dac kotu witaminki i odeslac nas do domu :(
(pamietacie, jak zapalenie w jelitach u Sisiuli chcial leczyc przez telefon, a najlepiej poczekac, az samo przejdzie :( )
Zobaczymy, moze Zorro osmieli sie wyjsc, to sprobuje wtedy zwabic go do transportera, ale dopiero rano.

PostNapisane: Nie paź 19, 2003 23:06
przez Iwona
ja na twoim miejscu zostawilabym go w spokoju do rana. Ma cieplo, ma jedzenie, picie i kuwete. wiec na razie nic mu nie bedzie.

PostNapisane: Wto paź 21, 2003 0:55
przez Inka
Bosh, jaka akcja dzisiaj byla z tym kociszonem... :lol:
W nocy zaczal wychodzic z budki, wymiotl miseczki do czysta, ale jak tylko weszlam do lazienki, to myk z powrotem do kryjowki, i chory obloznie, tylko nochala wystawia :wink:
Patrze, na obolalej lapce zaczyna stawac, ale nie ma tak dobrze, kolego kocie, do lekarza pojedziesz tak czy siak :twisted:
Rano Junior wszedl z transporterem, ja odwaznie :wink: przytulona za Jego plecami, a Zorro myk i znow znika w budce. Nie pozostalo nic innego, jak caly ten drewniany domek z kotem w srodku, wiezc do weta.
Otwor zaklinowalismy wielka latarka, i przetransportowalismy do autka, po drodze pertraktujac ze strozem, ktory jak lew chcial bronic budki :lol:
Stawilismy sie u weta, jak wesola wycieczka :roll: :lol:
Doktor wyjal "korek" z otworu, a kot w najciemniejszym kacie sie skulil, i wyjsc nie chce. A lekarz wiele sie nie zastanawial, tylko przyniosl kombinerki, zawolal asystenta, i po wyjeciu kilku gwozdzi oderwali kawalek dachu, szybkim ruchem wyjal kiciucha na stol, i trzymal chwytem karku, a z Zorro nagle zrobil sie baranek 8O
Fakt, ze to byla tylko jakas cienka plytka, ale i tak mi zaimponowal :lol:
Ale do rzeczy:
Na szczescie nie ma zadnego zlamania, zwichniecia, w stawach ok, tylko lapka jest porzadnie obita :(
Ran zadnych tez nie ma, wiec chyba musial sie po prostu z czyms brzydko zderzyc, albo w jakies drzwi ja wpakowal. Opuchlizny tez nie bylo, ani uszkodzen poduszek.
Dostal srodek przeciwbolowy. A skoro juz tam bylismy, dostal jeszcze tabletke odrobaczajaca, Stronghold na kark, i to szczepienie, ktore Sisiula dostala w lutym, chociaz wg weta Zorro ma ok 3,5-4 lata.
No i kicius padl plackiem przez te zabiegi, i juz mu sie nie chcialo ani walczyc, ani uciekac.
Na powrotna droge pozyczylismy od weta transporter, ktory jutro odwioze. Dostalam tez druga tabletke, ale nie mam pojecia, jak tego dokonam...
Junior z kolega naprawili domek, zmienili wysciolke, i postawili na parkingu, w kacie przy garazach, gdzie zawsze stala.
Miejsce dosyc ok, bo pod dachem, i osloniete od wiatru.
Dowiedzialam sie, ze ten domek zrobili dla kotow sasiedzi z domu obok :1luvu:
Postanowilismy przeniesc tam rowniez stolowke, bo w komorce teren juz tak oznaczony, ze moi sasiedzi zaczynaja "szumiec".
Reszte dnia kotek spedzil w lazience, w otwartym transporterze, i byl osowialy az do wieczora. Teraz domaga sie wyjscia, ale przetrzymam go chociaz do jutra, bo po tym zastrzyku chyba jednak jest jeszcze troche oslabiony. Zjadl kolacje, nasioosial na podloge, i wyglada na to, ze i lapka jest w lepszej formie.
I wlasciwie nie wiem, co jeszcze moge zrobic...

PostNapisane: Wto paź 21, 2003 7:52
przez moni_citroni
Podziwiam ekipę ratunkową :) :lol:

PostNapisane: Wto paź 21, 2003 8:13
przez eve69
Inka - super :)
nic juz nie trzeba robic

nie ma jak wet ktory jest prawdziwym mezczyzna i nie robi "oooch" na widok dzikiego kota :twisted:

PostNapisane: Wto paź 21, 2003 21:04
przez ani
Inko, ale się obśmiałam :ryk: wyobrażając sobie tę wesołą wycieczkę :ryk: z kotem :ryk: w domku :ryk: w dodatku "zelektryfikowanym" :ryk:
Super, że kicior OK :D
No i :ok: za zapodanie tabletki :roll:

PostNapisane: Wto paź 21, 2003 21:10
przez Falka
Inko - :ok: :D

PostNapisane: Wto paź 21, 2003 23:34
przez ryśka
Wspaniale! :D