Witajcie!

Witam wszystkich bardzo serdecznie!
Jestem mamą wspaniałego rocznego kociaka
o wdzięcznym imieniu Montego. Futerko czarno - białe, znaki wyróżniające spośród innych mruczących piękności to plamka na nosku i śliczna czarna krawatka.
Wzięłam go od pani w Wieliczce. Wybór padł akurat na to miejsce ze względu na historię, której wysłuchałam przez telefon. A mianowicie zostało pięć kociątek do wzięcia, sześciotygodniowych, jak najszybciej ponieważ ich mamę zabiło auto. I co? Po takim tekście nie wybralibyście się po jednego z nich do Wieliczki?...
W pierwszej wersji miałam zabrać czarną kotkę ale jak zobaczyłam tego nieszczęśnika nie miałam sumienia zostawić go na pastwę losu tej stodoły w które spał.
Po przywiezieniu do Krakowa i po pierwszej wizycie u weterynarza okazało się że jest kompletnie zarobaczony a pcheł na nim było bez liku.
Natomiast po pierwszym kąpaniu wszystkie one znalazły się na czubku jego głowy i rozpierzchły po całym mieszkaniu.
A i myślicie że tak od razu wiedziałam że mam czarno-białego kota?...
Otóż nie !
Myślałam że jest szaro-szary. Dopiero w zetknięciu z wodą i szarym mydłem subtelność barwy kolorów jego futerka wyszła na jaw.
Że jest słodki, kochany pieszczoch to chyba nie muszę wspominać.
Dodam jedynie że był ostatni z tego miotu i podejrzewam że gdybym go nie wzięła wtedy to nie przeżyłby kolejnych kilku dni.
W każdym razie od roku jest nowym domownikiem. Teraz gdy piszę ten post siedzi na stole i asystuje mi.
W ogóle uwielbia przebywać tam gdzie aktualnie ja jestem a szczególnie obserwować mnie w łazience jak się kąpię. Zajmuje wtedy swoje miejsce (jest to toaleta bądź częściej pralka) i stamtąd uważnie śledzi moje poczynania.
To taki ogólny zarys mojego mruczka. Oczywiście wszystkim zwizualizuje jak najszybciej jego postać muszę jedynie zeskanować zdjęcia.
Pozdrawiam
mruuuuuuuuuuuu
Małgosia

Jestem mamą wspaniałego rocznego kociaka

Wzięłam go od pani w Wieliczce. Wybór padł akurat na to miejsce ze względu na historię, której wysłuchałam przez telefon. A mianowicie zostało pięć kociątek do wzięcia, sześciotygodniowych, jak najszybciej ponieważ ich mamę zabiło auto. I co? Po takim tekście nie wybralibyście się po jednego z nich do Wieliczki?...


W pierwszej wersji miałam zabrać czarną kotkę ale jak zobaczyłam tego nieszczęśnika nie miałam sumienia zostawić go na pastwę losu tej stodoły w które spał.

Po przywiezieniu do Krakowa i po pierwszej wizycie u weterynarza okazało się że jest kompletnie zarobaczony a pcheł na nim było bez liku.




Że jest słodki, kochany pieszczoch to chyba nie muszę wspominać.


W każdym razie od roku jest nowym domownikiem. Teraz gdy piszę ten post siedzi na stole i asystuje mi.


To taki ogólny zarys mojego mruczka. Oczywiście wszystkim zwizualizuje jak najszybciej jego postać muszę jedynie zeskanować zdjęcia.
Pozdrawiam
mruuuuuuuuuuuu
Małgosia
