Strona 1 z 15

Sprawa Niesmialka

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:16
przez Ivcia
Jestem podla. Jestem nieodpowiedzialna, lekkomyslna i sprawiam bol zwierzeciu, ktore tak bardzo pokochalam.

Nie doprowadzilam sprawy do konca, a wlasciwie nie zaczelam jej od poczatku. To moja wina i nie wiem teraz co mam robic.

Rozmawialam z TZ-em wiele razy na temat Niesmialka, dawal mi sygnaly, ktore pozwolily mi myslec, ze wszystko bedzie OK. Najwyrazniej sygnaly mnie zmylily, powinnam spytac jasno i czytelnie.

TZ nie zgadza sie na wziecie Niesmialka do domu. Szkoda, ze nie zgadza sie teraz, kiedy Niesmialek jest juz tak blisko i czeka na mnie. A ja czekam na niego i serce mi sie kraje, bo nie wiem co mam zrobic.

Dwa dni walczylam o swoje dziecko. Prosba i grozba. Efekt byl taki, ze dzis mielismy isc zlozyc pozew rozwodowy w sadzie. KOnflikt zazegnany, ale Niesmialka wywalczyc nie moge.

Wiem, ze zrobilam zle, ale pokochalam go i chcialam dobrze. Liczylam na to, ze TZ zmieknie kiedy go zobaczy, ze te wszystkie powody, ktore wymienia przeciw drugiemu kotu, znikna. Nie moge do niego dotrzec, nie wiem jak jeszcze moge blagac i co jeszcze moge powiedziec, skoro nie rusza go nawet mysl, ze to zwierze nie bedzie mialo domu, na ktory czekalo...

Chcialam wczoraj jechac po niego do Rysi. Uslyszalam, ze jesli go przywioze to albo wyprowadzam sie z domu albo on to zrobi i wtedy "martw sie sama". Nie mam pracy, za co mialabym sie utrzymac?

Wylalam hektolitry lez, ciagle mysle o moim malym czarnym ogonku, ktory na mnie czeka...to boli jak strata dziecka...Wiem jedno, ze jesli nie ten to juz zaden. Na zawsze pozostane jednokotna, bo zadnego zwierzaka nie pokocham juz jak tego jednego, ktorego nie moge miec.

Pomozcie, nie wiem co robic...wiem, ze zawinilam, ale to ze cierpie jest chyba dla mnie teraz najlepsza nauczka. Blagam, pomozcie mi cos wymyslic, ja nie moge Niesmialka zostawic samego...

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:39
przez Kazia
Uważam, że każdy domownik ma prawo mieć swoje zdanie na temat ilości kotów w domu...czy też w ogóle sobie kota nie życzyć, albo jakiegoś innego zwierzaka, albo w ogóle żadnego.

Nie rozumiem takiego forsowania na silę...po prostu tego nie rozumiem.
Jakby mnie ktoś chcial silą narzucić coś, czego sobie nie życzę, też bym reagowala ostro.

Dom ma być domem dla wszystkich domowników i zdanie każdego powinno być respektowane.

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:43
przez Ivcia
Tu nie chodzi o forsowanie na sile - chodzi o to, ze mialam prawo przypuszczac, ze kot bedzie mogl z nami zamieszkac a teraz kiedy juz przyejchal z Gdanska okazuje sie, ze wziac go nie moge.

Jezeli oboje mamy prawo do decydowania to dlaczego ja musze w tym wypadku ustapic?

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:43
przez Ylva
Ivciu, bardzo trudno tutaj cos napisac (a tym bardziej poradzic) :(
Nie rozumiem ukladu jaki mieliscie (macie) z TZ-tem i nie moja sprawa jest go oceniac.

Bardzo zal mi teraz Niesmialka :crying: zal mi eve69 i Ryski.

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:46
przez Ivcia
Ja tez nie rozumiem tego ukladu a tym bardziej uporu na zasadzie "nie bo nie i juz" :( I tez zal mi Niesmialka, najbardziej jego...caly czas o nim mysle...moim obowiazkiem jest w takim wypadku znalezc mu dobry dom a nie znam nikogo kto by go wzial...najchetniej skonczylabym ze soba i z tym wszystkim, bo nie mam juz sily...

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:47
przez Maryla
Nie znam układów między Wami, ale wydaje mi się , że Twój mąż tak zareagował, bo to Ty podjęłaś decyzję. Może przyślij go do nas na forum?
Bo chyba ma takie argumenty : nie , bo nie, bo ja tak postanawiam.
Ćhyba źle to załatwiłaś od początku, ale chciałaś dobrze.
Czy już nic się nie da zrobić?

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:48
przez Sigrid
Ivciu, bardzo mi przykro.

Obawiam się, ze skoro sprawa stanęła na ostrzu noża, masz niewielkie szanse. Chyba że hektolitry łez pomogą, ale wątpię.

Biedna Ivcia. Biedny Nieśmiałek.

Trzymam jeszcze kciuki. Może coś się zmieni.

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:50
przez ryśka
Ivciu - ja rozumiem, że "najbardziej żal Ci teraz Nieśmiałka". Tylko, że ten Nieśmiałek jest teraz u mnie i chciałabym wiedzieć co mam teraz zrobić.

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:51
przez Macda
:?

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:52
przez Ivcia
Maryla pisze:Nie znam układów między Wami, ale wydaje mi się , że Twój mąż tak zareagował, bo to Ty podjęłaś decyzję. Może przyślij go do nas na forum?
Bo chyba ma takie argumenty : nie , bo nie, bo ja tak postanawiam.
Ćhyba źle to załatwiłaś od początku, ale chciałaś dobrze.
Czy już nic się nie da zrobić?


Pewnie masz racje, troche zdecydowalam za niego. Ale kiedy przyszedl czas na ostateczna rozgrywke, weszlam na forum i chcialam sie dowiedziec ile mam jeszcze czasu, okazalo sie, ze Niesmialek juz pojechal :( Wydaje mi sie, ze w wypadku takiej sytuacji moglby jednak zmienic zdanie. Bo niby podpiera sie stwierdzeniem, ze kot to nie rzecz a jednak momentami sam go tak traktuje, chocby nie zwracajac uwagi na to, ze przeciez on czeka na dom, on teskni, on czuje...

TZ nie chce drugiego kota, bo "ma inne cele w zyciu niz zalozenie hodowli kotow"; boi sie, ze dwa koty zdemoluja mu mieszkanie, "jest mlody i chcialby jeszcze czasem na sylwestra wyjechac a latwiej jest komus podrzucic do opieki jednego kota niz dwa" - to kilka z jego argumentow.

Nie wiem czy sie cos da zrobic.

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:53
przez Ivcia
ryśka pisze:Ivciu - ja rozumiem, że "najbardziej żal Ci teraz Nieśmiałka". Tylko, że ten Nieśmiałek jest teraz u mnie i chciałabym wiedzieć co mam teraz zrobić.


Magda nie atakuj mnie, bo ja mam juz dosc atakow na nastepne sto lat. Tez chcialabym wiedziec co robic, ale nie wiem. Jedyne co to wiem to to, ze cokolwiek nie zrobie i tak bedzie zle.

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:55
przez Ylva
Ivcia pisze:Ja tez nie rozumiem tego ukladu a tym bardziej uporu na zasadzie "nie bo nie i juz" :(


Taki upor to przynajmniej jasne postawienie sprawy (tyle ze zanim decyzja zostala podjeta a pewne kroki poczynione). Nie rozumiem na czym mialyby polegac "sygnaly ktore pozwolilyby Ci sie domyslac ze wszystko bedzie OK". Tutaj nie powinno byc miejsca na domysly bo to zbyt wazna sprawa.

Zreszta.. :( chyba juz za pozno na takie rozwazania :(

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:58
przez Ivcia
Ylva pisze:Nie rozumiem na czym mialyby polegac "sygnaly ktore pozwolilyby Ci sie domyslac ze wszystko bedzie OK". Tutaj nie powinno byc miejsca na domysly bo to zbyt wazna sprawa.


Chocby to, ze razem ze mna wybieral ktore imie dla niego bedzie ladniejsze. Ja chcialam Kleksa a on twierdzil, ze zdecydowanie bardziej pasuje mu Niesmialek. Nie wiem, moze glupia jestem, ale chyba nie dyskutuje sie o takich sprawach, kiedy Cie to nic a nic nie obchodzi :?

Ylva pisze:Zreszta.. :( chyba juz za pozno na takie rozwazania :(


Nie wiem, moze jest jeszcze cos co powinnam powiedziec albo zrobic, zeby go przekonac.

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 8:59
przez Maryla
Jesli Twój mąż się uparł, że nie to nie , to już nic nie zrobisz. Na litość nie ma sensu, bo Ci to będzie wygarniał przy każdej okazji. A argumenty pod tytułem: dwa koty łatwiej komuś oddać na przechowanie niż jednego chyba maja zamaskować prawdziwy powód. Jak mu ten argument zbijesz (np. tym , że ktoś będzie do kotów przychodził - większość z nas tak ma) to wymyśli inny. Aż dojdzie do finansów i skończą Ci się argumenty.
Beznadziejna sytuacja.

PostNapisane: Śro paź 15, 2003 9:00
przez amidala
:cry:
chciałabym coś poradzić, ale nie wiem, co :cry:
mój TŻ to sam chciał drugiego....

A czy chociaż padły ze strony TŻ jakies konkretne argumenty? Czy jest to decyzja "nie, bo nie"? Bo cos musi nim kierować, może trzeba znaleźć przyczynę?