Strona 1 z 2

Kocie badania

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 18:05
przez Falka
Mam taką prośbę do wszystkich, których koty były poddawane badaniom różnorakim. Napiszcie proszę, podzielcie sie doświadczeniem - jak takie badania wyglądają. Myślę, że to mogłoby się przydać wszystkim. Czy kota trzeba usypiac, czy ma goloną sierść, czy duzy stress?

- jak pobiera sie krew kotu
- jak robi sie ekg
- jak robi się usg
- prześwietlenia różnorakie

I inne, które nie przyszły mi do głowy.

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 18:15
przez Iwona
Do pobierania krwi moja kotka miała ogolona łapkę. Ale i tak pod wpływem stresu (Daisy nawet nie pobowala sie wyrywac, tylko bardzo cichutka miauczała z bolu) krew bardzo zgestniala i wetka masowala łapke z igła w zyle, zeby wycisnac wiecej krwi.
Przeswietlałam Daisy i Kiciusie, u obu kotek miała byc przeswitlana tchawica, ale i tak cały kot był widoczny na zdjęciu.
Ubrali mnie w fartuch, musialam wygietego kota trzymac na stole w odpowiednim miejscu i pozycji, przy okazji zostały przeswietlone moje dłonie (piekny kosciec).
Pyza i Odkurzacz mieli kropowki, ale podskorne, trzeba bylo tylko trzymac kota, zeby nie zwial z igla.

Re: Kocie badania

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 18:19
przez Kiara
Falka pisze:Mam taką prośbę do wszystkich, których koty były poddawane badaniom różnorakim. - jak pobiera sie krew kotu

Ja napisze o pobieraniu krwi, bo zadnych innych footrzakowi nie musielismy na szczescie fundowac :roll:
Najpierw umowilismy sie telefonicznie ;) Pan doktor, ktory Paczusia juz zna, przewidywal koniecznosc podania srodka usypiajacego, ale na poczatku dzielnie podjal sie proby bez tego :lol: Najpierw lapeczka zostala ogolona - przednia prawa, na odcinku mniej wiecej 2x2,5-3 cm, ale nie na lyso tylko na pare milimetrow, maszynka elektryczna. Pozniej vet zawiazal lapeczke gumka, zeby ucisnac zyly. Nastapilo - z pomoca weta - przewrocenie kota na bok, trzymaly go dwie osoby - tak bylo na poczatku. W momencie wbicia igly nasz kot, zawsze u weta okropnie zessstresssowany i - w wyniku stresu - zdecydowanie agresywny, znieruchomial i lezal tak do konca pobierania. Caly czas obserwowal co mu z lapa wyczyniaja :? ale byl grzeczny :mrgreen: podczas gdy krew skapywala sobie z igly do naczynka. Vet pod wrazeniem, przecial kotu gumke bo sie w footro zaplatala :roll: , starannie wytarl mu lape - bez protestu (ze strony kota dla ktorego lapki, zwlaszcza przednie to swietosc i dotykac ich nie wolno!) i wypuscil do domu. Wyjasnil, ze wlasciwie po TYM kocie sie tego nie spodziewal, ale zwierzaki zazwyczaj nieruchomieja i uspokajaja sie momentalnie :) obawial sie tylko, ze w wyniku stresu krew przestanie splywac, ale na szczescie tak sie nie stalo. Paczus, choc nic uspokajajacego nie dostal, wrocil do domu "jak zbity pies", do nastepnego dnia stale wylizywal lape, a wizyte odsypial pare godzin :lol: Czyli w sumie nic strasznego - pisze juz po dwoch takich 'atrakcjach', w tym ostatniej przed dwoma dniami :D Odrosniecie futerka trwa - w jego przypadku - jakies 1,5-2 tyg. (do zadowalajacej dlugosci)

To by bylo an tyle :D Ufff 8)

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 18:26
przez migaja
Iwona pisze:Ubrali mnie w fartuch, musialam wygietego kota trzymac na stole w odpowiednim miejscu i pozycji, przy okazji zostały przeswietlone moje dłonie (piekny kosciec).

ja tez musialam zalozyc olowiany fartuch i trzymac kota. dodatkowo bimisia byla unieruchomiaona woreczkiem z piaskiem. przy spokojnym kocie i odpowiednim chwycie :wink: narkoza przy rtg jest niepotrzebna.

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 18:31
przez Ela
Do EKG kota trzyma sie dosyc łatwo. Oczywiście takiego kota jak Borys. Kota, który nie uznaje za stosowne zaprotestowac przeciwko gwałceniu jego osobistej wolnosci inaczej, jak tylko wymownym spojrzeniem w moje oczy.
Pan doktor przypiął mu na wysmarowane zelem futerko elektrody, kazął kota połozyc na boku i tyle. Protestów nie było, ale trwało to jakieś 5 minut.
Z echem serca było "trochę" gorzej. Samo badanie trwało pół godziny, ale musielismy go z Szelasem trzymac za wszystkie nogi, bo tam juz o ruszaniu sie zupełnie nie było mowy. Borys zniósł badanie dzielnie, ale szczerze powiem- nie wiem jak to jest z kotem chociaz odrobine bardziej bojowym.
Z kolei przeswietlenia.... Borys cudo nawet nie miauknął i nie musiałam go nawet trzymać. Nelcia- dostała narkoze, ale z nią sie inaczej NIC nie da zrobić ( głaskałam ją jeden raz w zyciu, jak była właśnie pod narkozą) .
Z kolei Piotrek zupełnie bezbolesnie zniósł pobieranie krwi( bez golenia łapki) - pomiauczał, pomiauczał i dał spokój. Zdecydowanie groźniej wygląda obcinanie mu pazurków;)

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 18:39
przez LimLim
Limek przy pobieraniu krwi urządził takie wrzaski, że krew nie chciała płynąć.Dwie wetki musiały go "obrabiać zawiniętego w ręcznik 8O Chłopak darł się, wyrywał, rzucał mięchem, brzydko się wyrażał o rodzinie p.Dr. a na koniec zrobił koopę. Krwi na szczęście starczyło :D

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 18:45
przez Anka
Okruszka miała pobieraną krew. Nie miała golonej łapki i wogóle bardzo szybko poszło, nawet nie bardzo pamiętam. Ale ona u weta jest spokojna. Myszkę nawet zwyczajnie stetoskopem osłuchać trudno - za wszelką cenę chce uciekać.

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 18:47
przez Katy
Mefisiek ma bardzo gęsta krew, która nie chce płynąć i zawsze pobieranie trwa bardzo długo. Do pobierania gola oczywiscie łapke, w żyłę pani wbija igłę, a pod igłę podstawia probówke. Nie było wiekszych kłopotów ani z Mefisiem, ani z Borutą... No może różnica taka, że przy Mefiśku TŻ prawie zemdlał :roll:
RTG Mefiska nie obyło sie bez narkozy. Lekarz chciał mieć obraz całego kota w projekcji bocznej. Niestety, Mefiska tak wtedy bolały kości, że niemożliwe było wyciągnięcie go. Został więc uśpiony na jakieś pół godziny. Przypięli go do stołu paskami.
Przy RTG Boruty też byłam przygotowana na narkozę. Ale na szczęście Borutek okazał sie spokojnym kotkiem i narkoza nie była potrzebna. Leżał na stole, ja trzymałam go za kark i za przednią łapkę, tę która była bliżej stołu. Miałam na sobie fartuch ochronny. Wszystko przebiegło spokojnie.

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 18:50
przez amidala
Fer miał usg i rtg.

Rtg jak wyżej, czyli kot na stole, na specjlanym kwadracie, rozpłaszczony bokiem, ja w fartuchu musiałam go trzymać. Całośc góra 2 minuty.

USG - zupełnie jak u ludzi i podobno ważne jest, żeby zwierzak nie sikał przed. A podobno nieco inne jest USG dla ciężarnych kotek (końcówka), ale tego nie wiem na pewno, bo nie miałam okazji zobaczyć.

Re: Kocie badania

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 18:53
przez Hana
Falka pisze:- jak pobiera sie krew kotu

Ja trzymałam Kitkę, a wetka próbowała utrzymać wyrywającą się kitkową łapkę. W końcu udało się łapkę podgolić i wbić igłę. Krew leciała bardzo ładnie, i to nie tylko do probówki, ale i dookoła. :roll:

Falka pisze:- jak robi się usg

Trzymałam Kitkę w żelaznym uścisku, pozwalając chować jej głowę pod moją pachą (siedziałam przy niej). Badanie przebiegło spokojnie, mimo konieczności miejscowego wygolenia brzuszka.

Falka pisze:I inne, które nie przyszły mi do głowy.

Wyciskanie z Kitki moczu.
Raz była taka próba, żeby od razu w gabinecie pobrać mocz na posiew. Niestety, Kitka zacisnęła wszystko co mogła i nic nie popuściła. :twisted: Dopiero w domu, do kuwety, była łaskawa.

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 19:20
przez graga
tydzień temu mielismy pobrac Gudze krew
niestety kot neurotyczny-skończyło sie na klatce zaciskowej i ogłupiaczu

myslę,że sposób badania zalezy w duzej mierze od odporności kota na stres zw z pobytem w lecznicy

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 19:29
przez zuza
1. krew - najwiekszy bunt kota wywolywalo golenie. No to teraz krew jest pobierana bez golenia. Pierwsze dwa razy pobierana byla "w zwisie". Bo sie inaczej nie dalo. Ale trening czyni mistrza i teraz najwiekszym problemem jest czekanie az stres odpusci i krew laskawie poplynie...

2. USG - watroby i nerek bylo robione. Brzuszek zostal wygolony w koleczko co kota poczytala chyba za swego rodzaju pieszczote 8O Zniecierpliwienie podczas badania okazywala jedynie lekko usilujac pana doktora odepchnac. Poszlo zadziwiajaco gladko.

3. RTG - tylnej lapki. Trzymalam, przekladalam, o usypianiu mowy nie bylo. Poszlo niezle.

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 19:34
przez Falka
A leczenie zębów - borowanie, wypełnianie? Ma ktoś doświadczenia?

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 19:43
przez zuza
Beata chyba z Daisy...

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 20:41
przez vitez
Sugar miala USG i pobranie moczu wkluciem z pecherza (do posiweu).
USG jak u innych - raczej bez problemu, musialem lekko przytrzymywac (by sie za bardzo nie ruszala) w pozycji raczej bocznej, brzuszek wygolony. Nie marudzila za mocno, a nawet mruczala bo ja wyglaskiwalem przy okazji a po badaniu wlazla na kolana panu doktorowi i nie chciala zejsc 8O :lol: (zreszta to juz taka nakolankowa pieszczocha, w sumie nic dziwnego). Bardziej sie stresowala podroza do kliniki nie samym badaniem.

Z pobraniem moczu troche gorzej, Sugar raczej nie lubi pozycji "brzuchem do gory" (lub jak to pan weterynarz okresli "koleczkami do gory" :D ) - ani w domu ani tym bardziej w lecznicy jej brzuch musi byc bezpieczny (w pozycji bocznej czula sie bezpieczniej). Marudzila, szarpala sie troche, brzuszek rowniez ogolony no i bolalo ja chyba uciskanie pecherza a pozniej wklucie (nawet probowala mnie dziabnac ale pozniej przepraszala mruczeniem). Tym razem nie lasila sie do weterynarza tylko do asystentki (lebkiem wlazila pod reke)... do mnie rowniez, wiec nie bylem zazdrosny :) .
Ogolnie akurat u Sugar gorsza jest podroz (strasznie miauczy, trzesie sie i przytula) niz sama klinika (w poczekalni poznala przystojnego tajskiego/syjam starego typu kawalera niestety odjajczonego i ignorujacego ja ze stresu :lol: ).