Strona 1 z 1

a jednak....

PostNapisane: Pon paź 13, 2003 20:59
przez szaszthi
:cry: moje koty nietoleruja male wcale...zmuszona jestem zaraz po wyleczeniu jej oddac ja, ale tylko w dobre kochajace rece. to niesamowita przylepa, chodzi za czlowiekim krok w krok, jest gadatliwa i przeslodka. ma bialo-bure futerko, siersc nieco dluzsza. jest kochaniutka i bardzo bystra 8) podaje jeszcze raz swoje dane: 0598118549 transport na terenie Słupsk-Sosnowiec jest zapewniony. bardzo prosze o pomoc dla malutkiej...oczywiscie koszty leczenia ponosze wylacznie ja, a malutka jest do oddania!!!
ps. nie bedzie to kot wychodzacy, narazie strasznie boi sie dworu i wszelkich odglosow z zewnatrz, wynagrodzi to lezeniem na kolanach i nieustajacym mruczeniem :lol: :lol: :lol:

PostNapisane: Pon paź 13, 2003 21:07
przez sqter
szaszthi, nie tak szybko! wydaje mi się że za mało czasu minęło, żeby stwierdzić, że twoje kociory jej nie tolerują. Uwierz mi, mój Świrus to największy koci bandzior, jakiego kiedykolwiek widziałam i również byłam przekonana, że z maluchów, którymi się opiekowałam zostana tylko futerka, a jakoś ich nie pozjadał, mimo że na początku łoił im skórę równo :D

PostNapisane: Pon paź 13, 2003 21:10
przez eve69
daj kotuchom wiecej czasu, przywykna :wink:

PostNapisane: Pon paź 13, 2003 21:16
przez szaszthi
nie wiem...i tak na czas leczenia musi zostac u mnie, kazda zmiana otoczenia moglaby byc dla niej zabojcza, a do tego nie dopuszcze :cry: moje koty na zadnego innego stworka tak niereagowaly...gora kilka godzin i po krzyku. zobacze jeszcze, ale chetnych i tak prosze o kontakt! aha i jeszcze mail szaszti@tlen.pl

PostNapisane: Pon paź 13, 2003 23:11
przez szaszthi
mam prosbe do adminow...czy to ogloszenie mogloby powisciec dluzej?? wolalabym malutka oddac w dobre kochajace rece...

PostNapisane: Pon paź 13, 2003 23:23
przez ryśka
Szaszthi - no pewnie, że jak oddać, to tylko w kochające ręce! Ale myślę, że te kilka dni to za mało by powiedzieć, że inne kocia jej nie tolerują. Myślę, że zmienią zdanie zanim malutka wyzdrowieje.

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 8:37
przez szaszthi
jezeli zmienia to mala zostanie, ale narazie nic na to nie wskazuje...dostaly jakiegos amoku...juz nawet na siebie sie dra i rzucaja...leczenie trwa, wiec i tak musi byc u mnie, ale jak beda chetni to prosze do mnie!

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 10:11
przez alahari
Może nie tolerują CHOREJ małej...Czasem zwierzeta tak robia, nie wiem jak koty... :roll:

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 10:31
przez sqter
może czują zapach weterynarza, lecznicy, leków? mój Świrek jak tylko niuchnie takie aromaty będąc jeszcze poza lecznicą wpada w taki szał, że chyba nawet słonia by zagryzł, gdyby ten stanął mu na drodze

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 11:10
przez Gracka
U mnie rezydentka pokonała niechęć do małego przybysza dopiero po kilku tygodniach. Wcześniej był strajk głodowy, znikanie z domu na całe dnie, przesiadywanie w wersalce, agresja wobec domowników i wobec kociaka. To działo się mimo, że mała odbyła w jednym z pokoi kwarantannę przez trzy tygodnie, była zdrowa i pachniała domowo. Obecnie sparwy wróciły do normy (wielka przyjaźń to jeszcze nie jest ale razem sie bawią i śpią), choć miałam duże obawy, że tak już zostanie...

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 11:27
przez szaszthi
jeszcze dochodzi jeden aspekt sprawy...mam juz 9 kotow i pelno innych zwierzakow...jeszcze jeden to duzo wiekszy obowiazek...a ja nie mam po prostu czasu na wychowanie malego kociaka...jesli bedzie to konieczne oczywiscie zostanie u mnie, ale ciagle licze iz ktos go pokocha tak jak ja...

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 12:13
przez Maryla
Szaszthi : pewnie już gdzieś wyczytałaś, ale ja też miałam 9 kotów , w sierpniu znalazłam malucha , też miałam go oddać , nawet dałam ogłoszenie. Ale po spędzonym z nim weekendzie ogłoszenie wycofałam.
Wcale nie mam więcej pracy (albo sobie tak wmawiam) , tylko pare razy byłam z nim u lekarza, bo odrobaczył się dopiero za piątym razem.
Wychowuja go moje koty , bo ja jestem w pracy, ale chyba nie narzeka.
A pożytek z niego taki, że rozruszał mi trochę zasiedziałe towarzystwo ( 6 i 7 - letnie śpiuchy). Koszt przy jednym więcej - da się przeżyć ( jak się ma jednego to przy drugim wzrost kosztów o 100% , a w moim przypadku o 10%). Za to rozkosz prawdziwa, dawno żaden kot tak mnie nie kochał (czytacie to moje samoluby?) jak Fredek. A wczoraj wygrał piękną metalową miseczkę ze swoim imieniem. Niech mu służy jak najdłużej. A małyma kotkiem bardzo szybko przestaje się być (niestety).
To oczywiście dotyczy tylko mnie.
Pozdrawiam.

PostNapisane: Wto paź 14, 2003 22:23
przez szaszthi
u mnie jest inaczej...wychodzac rano z domu musze mala zamykac w lazience...moja fretka atakuje maluszka nienazarty...jest to pasowa sytuacja. koty coraz bardziej sie tluka miedzy soba, nie robily tego dopoki kociak sie nie pojawil...jazda z nim do weta to utrapienie. nie ma w domu po kilka godzin a jak wracam to nie mam sily na nic. niestety decyzje podjelam. Mała Mi narazie tak ma na imie, musi miec nowy dom...nie jestem w stanie podjac sie kolejnego wyzwania...mozecie powiedziec, ze sie poddaje ale ja juz sily nie mam...dobro malej lezy mi na sercu najbardziej. dlatego ja wylecze i postaram sie jej znalesc kochajacych ludzi.
ps siostrzyczka malej nie jest chora! czuje sie swietnie i jest malym rozbujnikiem!