bedac w lecznicy na kroplowce z Maciusiem corka spotkala znajoma, pania Marie, kochana kobiete, ktora prowadzi w szczecinie azyl dla bezdomnych kotow, dowiedziala sie wowczas, ze zawiniatko jakie trzyma w rece to mala koteczka, podrzucona noca na drzewo w jej ogrodzie... mala darla sie do 4 rano...
bardzo brakuje nam Maciusia, nikt nigdy nie bedzie w stanie mi go zastapic, chociaz w spojrzeniu Tinki troche go odnajduje... biorac malenka Tinke do domu, oferujac jej cieplo i opieke chociaz w minimalnej czesci staram sie zrozumiec sens calej tej tragedii...
teraz Tina siedzi w izolatce, czyli corkowym pokoju, jutro jedziemy z nia do weta na wszelkie mozliwe badania i testy... trzymajcie prosze kciuki, zeby wszystko bylo dobrze, pozdrawiam serdecznie
bea
ps. a to jej pierwsza fotka zrobiona wczoraj, bo wlasnie od wczoraj ja mamy
http://miau.pl/upload/tintinka2.jpg