Strona 1 z 5

Koszmar...

PostNapisane: Sob paź 11, 2003 22:35
przez Blue
Przed chwileczka wrocilismy od znajomych.
Byli u nas z wizyta i powiedzieli ze ich kotka, ktora miala dwa tygodnie temu powazny wypadek (dwie tylne lapy zlamane, zadrutowane) nie czuje sie najlepiej, rany sie jej paprza.
Pikanterii calej sprawie dodaje fakt ze kocica jest pod ciagla opieka weta ktory ja widzi niemal codziennie. Operacja kosztowala ponad 1000 zl.
Dalszej pikanterii dodaje owej historii fakt ze wetem owym jest w sumie dosyc wielka slawa - chirurg z ELWETU...
Kotka wygladala dzisiaj na tyle zle - ze postanowili skonsultowac ja z innym wetem bo mimo iz pierwszy jest znany i powazany - oni sami widza ze cos zlego sie dzieje. Pojechali do innej kliniki i sami widzieli ze tamci lekarze, po uslyszeniu kto kota "prowadzi" bali sie cokolwiek wiecej kolo niego robic, skrytykowac poczynania guru - dali mu tylko antybiotyk - na szczescie dobry.

Ktory to guru cholerny widzac co sie dzieje - twierdzil ze to wszystko jest normalne, rana sie oczyszcza. Nie zalecil przeswietlenia, nie zalecil antybiotykow, przeplukiwania. Nic. Po operacji nie doradzil kolnierza ani zadnego zabezpieczania ran stale draznionych drutami z drugiej lapy.

Przed chwila widzialam tego kota.
Rozne rzeczy w zyciu widzialam.
Tym razem do teraz rece mi sie trzesa.

Obie nogi sa zadrutowane, druty wychodza na zewnatrz. Bez zadnego opatrunku.
Na obydwu lapach zaczyna sie martwica. Rany rozlazace sie, wielkie dziury w miesniach, przez ktore widac kosci. Ktore to zreszta kosci wylaza przez owe dziury - duze odlamki. Ponoc dwa juz takie spore wyszly same. Jeden siedzi, balam sie go wyciagnac... Nie wiem co jest zadrutowane...
Nigdy nie widzialam tak fatalnych ran - nawet u kotow ktore ranne - przez dlugi czas nie otrzymaly zadnej pomocy. A ten kot byl pod STALA opieka weta!!! I to w dodatku znanego chirurga!!!!!

I zeby jeszcze wdaly sie jakies powiklania, wet staral sie je opanowac. A tu nie!!!! Caly czas wlasciciele slyszeli ze wszystko jest ok, ten smierdzacy wyciek spod strupow to rana sie oczyszcza! Strup odpadl a pod spodem kosci i rozkladajace sie cialo...

Nie chce wiecej pisac...

Kot dostal juz antybiotyk, ponoc bardzo dobry. Ja dzisiaj mu te rany (ciezko to nawet ranami nazwac...) oczyscilam, pokazalam wlascicielom jak je przemywac i jak zabezpieczac zeby sie dalej drutami nie uszkadzaly. Kot dostanie tez wreszcie lek przeciwbolowy.
I tak zabezpieczony musi dotrwac do poniedzialku - kiedy to wyladuje na stole operacyjnym w Azorku, w Lublinie.
Jesli Przemek zdola uratowac choc jedna noge... To bedzie cud. Ale on czasem robi cuda.

Przedwczoraj dostalam list od zrozpaczonej dziewczyny ktora czuje ze zbyt pochopnie posluchala weta i uspila swojego kota.
Dzialala pod wplywem stresu, kot cierpial, mdlal z bolu, wet udawal kompetentnego i powiedzial ze kot i tak do rana nie dozyje.
Po dopytaniu - okazalo sie ze kocur sie przytkal. Wet stwierdzil (bez badan krwi!) ze kot ma silna mocznice, on go nie da rady zcewnikowac a przebicie pecherza w celu upuszczenia moczu nie wchodzi w gre poniewaz zapalenie otrzewnej murowane. Kota trzeba uspic - bo cierpi i nic mu juz pomoc nie mozna. A wogole to ze wzgledu na mocznice nawet jesli uda sie kota uratowac z tego przytkania to i tak kot dlugo nie pociagnie. Dziewczyna posluchala. Potem przyszla refleksja.
Zgadnijcie w jakiej to bylo lecznicy.
Tak - tez w Elwecie.

I o ile dziewczyny tej nie znam i nie wiem w jakim faktycznym stanie by ow kot - o tyle kota moich znajomych widzialam...
Za takie zaniedbanie wet powinien stracic prawo wykonywania zawodu.
Albo ktos powinien mu wybic zeby.

Re: Koszmar...

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 0:45
przez ani
:crying: :crying: :crying:
Po prostu nie wiem, co powiedzieć...

Blue pisze:Za takie zaniedbanie wet powinien stracic prawo wykonywania zawodu.
Albo ktos powinien mu wybic zeby.


Jedno i drugie
A do tego - zapłacić słoną nawiązkę - na cele bezdomnych zwierząt

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 1:28
przez Olat
Przeczytalam i (oprócz tego, ze włos mi się zjezył) pomyslałam, "jak dobrze, ze jest forum!"
Z usług Elwetu i tak nie korzystam, ;) ale przyszło mi na myśl, ze gdyby kiedyś (tfu, tfu) mój kot poważnie zachorował- to juz wiem, ze nie będę ufac opinii pierwszego lepszego weta... I skonsultuję i sprawdzę... A kiedys bym nie wiedziała , ze weta tez trzeba sprawdzac...

Smutne to bardzo....

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 1:35
przez Ewik
Straaasznie żal mi kociaka....jak mozna tak załatwic zwierzę?Co do tzw "guru" przeraza mnie to ze sa najczesciej ludzie odcinajacy kupony od swojej , nie twierdze ze niezasłuzonej popularnosci. Jest tez i tak ze owi ludzie poddaja sie brawurze, pysze i przestaja nad soba pracować. Medycyna- nie wazne czy w słuzbie ludziom czy zwierzetom to nie jest cos czego mozna sie nauczyc raz a dobrze, to wymaga ciagłego kształcenia się a co najwazniejsze jakiejś elementarnej wrazliwosci którzej niektórzy weterynarze pozbawiaja sie w nadmiarze-a której niejakie stepienie chyba jest niezbedne zeby wykonywać ten zawód i nie zwariować. Jest w Wawie jeszcze jeden taki guru, z tym ze od małych zwierząt. Strach do niego isc z nawet mała duperelą zeby nie usłyszec ze stan zwierzaka jest beznadziejny-ciekawe tylko ze owe zwierzaki pod opieka innych weterynarzy dochodzą do siebie -gdybym się miała słuchac takiego guru uspiłabym chyba z 5 ...

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 7:01
przez betix
TO STRASZNE. :cry: :cry:

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 8:33
przez Kiara
:evil:

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 8:33
przez Myszka.xww
Freddie Krugger :evil:

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 8:39
przez zuza
Wlos mi sie zjezyl :-( Buedny kot :-(

Wiem, ze teraz nie czas o tym myslec, ale czy znajoma bierze pod uwage zgloszenie tego do izby weterynaryjnej? Przeciez ten specjalista kiedys wykonczy jakies zwierze, bo opiekun bedzie mu tak wierzyl do samego konca :-(

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 11:15
przez Katy
Wydaje mi się, że właściciele tej kotki powinni cos z tym zrobić. Jak kota zobaczy dr Przemek niech może wystawi jakaś opinie, dla pewności niech może zrobi to jeszcze jeden niezależny lekarz. Ja bym nie popusciła :evil:

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 11:21
przez LimLim
Biedna kota :(

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 11:28
przez Kasia D.
Agnieszko, jesli mogę jakoś pomóc (nocleg, transport, cokolwiek) to dzwoń!

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 11:29
przez Anka
Horror :evil: :evil:
Pisz, co dalej. A tego pana to trzeba umieścić na naszej liście wetów jako tego, którego należy omijać szerokim łukiem. A ten Przemek to jakiś cudotwórca.

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 11:34
przez Kasia D.
Anka pisze: A ten Przemek to jakiś cudotwórca.

No przeciez mówiłam, że "Sztukmistrz z Lublina"... :wink:

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 12:29
przez Anka
A tak szerzej, to wogóle zastanawiam się jak jest z tą skłonnością do usypiania w niektórych lecznicach. Bo juz pominąwszy jakiekąkolwiek etykę, a skupiwszy się tylko na czysto ekonomicznym aspekcie sprawy - uśpienie to jednorazowa kasa - i koniec. A leczy się długo. Więc nawet wet bez sumienia nie powinien być zainteresowany usypianiem. A tymczasem... jest u nas w Gdańsku taka lecznica, o której już nie raz słyszałam, że chętnie usypiają :( . Swego czasu namawiali kobietę z sąsiedniej ulicy, aby uśpiła chorą na raka, starszą suczkę. Sęk w tym, że suczka jeszcze cieszyła się życiem, wszystko ją interesowało, miała niezły apetyt... fakt, miała raka, ale... . Poparłam tą panią w jej wątpliwościach i suczka żyła jeszcze chyba ponad rok w niezłej formie, w końcu została uśpiona, ale dopiero wtedy, gdy już naprawdę cierpiała. Jak można namawiać na uśpienie cieszącej się jeszcze życiem suni :( . I to robią weci :!:

PostNapisane: Nie paź 12, 2003 12:31
przez Anka
Kasia D. pisze:
Anka pisze: A ten Przemek to jakiś cudotwórca.

No przeciez mówiłam, że "Sztukmistrz z Lublina"... :wink:


Szkoda, że to tak daaaaleko od Gdańska :( . Ale dobrze, że tacy są :)