Łazienkowy burasek dostał robocze imie Misio.
Przyjechałam do domu ( z W-wy) weszłam do łazienki z jedzonkiem dla niego, nakarmiłam i włozyłam do koszyczka. A on wybiegł natychmiast i... połozył mi sie na prawej stopie. I zaczał mruczec.
Potem połozył sie na lewej stopie, a potem zsunał się na podlogę i przekręcił sie na grzbiecik. I cały czas mruczał!
Wziełam na rece a on wpycha mi łepek pod pache i ciamka

Najwyraźniej szukał matki...
Tuli sie jak dziecko. Mruczy, ugniata.
Oczka ma juz ładniejsze. Z noska jeszcze ropa wypływa ( przy kichnieciu) ale ogólnie poprawa od wczorajszego wieczora jest szalona.
Dzisiaj znowu nie miałam mozliwosci aby mu zrobić zdjęcie ( wyjazd wczesnie rano i powrót po 20-tej) ale jutro nie popuszczę. Wszyscy zobaczycie jaki on jest cudny.
Że będzie miał przedłuzone futerko to pewne! Puchaty jest ponad miarę!Jest sobowtórem maleńkiej koteczki Misi, o której pisałam tydzień temu. Za wyjatkiem eleganckich białych skarpetek na łapkach oraz uroczej strzałki na nosku ( równiez białej)