Było to wczoraj. Leżał na chodniku, nieruchomo, z krwią przy pyszczku. Zobaczyłam go zaraz po wyjściu z Rossmana w kierunku Hożej. Stała nad nim bezradnie jakaś pani. Wyglądało, że kociak wypadł z okna. Nie było się nad czym zastanawiać. Kotek musiał jak najszybciej trafić do weta. Wzięłam go na ręce, a panią poprosiłam o skombinowanie pudełka z pobliskich sklepów, bo mój wózek był wypełniony z czubem.
Niestety, żaden sklep z pobliża (Rossman, jubiler i jeszcze coś) nie udzielił pudełka, więc nie czekając dłużej z kotem pod pachą ruszyłam szybko do domu. Maleństwo się ocknęło, oddychało równo, tylko kichało bez przerwy krwią z noska.
W domu po oględzinach okazało się, że kić chodzi, jest na oko nieuszkodzony, tylko ten nosek. No i wymiaukiwać zaczął. Wsadziłam w transporter i w tramwaj na Biuałobrzeską (to było między 16 i 17, taksówka mogłaby utknąć w korku).
W lecznicy przyjeto nas szybko, opinia lekarza była zgodna z moim pierwszym wrażeniem - kotek cały prócz rozbitego noska.
Okazał się za to mega zapaprany - pchle odchody się z niego sypały, w uszach świerzbowy gnój. Kiedy go głaskałam, ręce zrobiły się czarne od brudu. Zostal zatem doprowadzony do porządku i wrócilismy do domu.
Kociaczek ma około 2 miesięcy (zęby trzonowe dopiero się wyrzynają), prawdopodobnie kocurek, ma sporą głowę.
Brudasek na razie ma osobny pokój, żeby nie roznieść świerzba. Jest trochę przestraszony, ale nie prycha. Głaskany mruczy, ale zaczyna się krztusić, je saszetki Hillsa dla kociąt przetarte z wodą, bo pysio ma obolały. Bawił się ze mną, ale widać, że nigdy tego nie robił, najbardziej frapuje go koniec własnego ogonka. Z kuwety zaczął korzystać, dziś trafił tam pierwszy kupal. Kotek nie jest wychudzony.
Nie wiem, jak on się znalazł na tym chodniku. Jak sobie teraz uświadamiam, dom przed którym leżał, to bank, chyba nie ma mieszkań, a jeśli, to eleganckie, nie wyobrażam sobie, żeby ktoś tam miał tak brudnego kota. Skłaniam się ku wersji, że to kotek piwniczny, ze starej kamienicy, stojącej obok na Hożej, musiał wyjść na ulicę, potem coś go spłoszyło, wdrapał się na drzewo, nie wiadomo, ile tam siedział, wreszcie spadł.
Nie mam psychicznych kwalifikacji na tymczasa, toteż siostrzyczkom przybędzie kumpel do zabawy
A oto bohater opowieści