Zadzwoniła do mnie Dorota Sumińska z prośbą o pomoc dla Kostrzynia. Ostatnią deską ratunku jest forum.
Właśnie z Kostrzynia z kolei wielka prośba była do Doroty, emerytka-karmicielka nie daje rady. Dorota podała telefon do mnie i pani emerytka zadzwoniła. Opowiedziała.
Zwalono tam jakieś kasyno gdzie miały schronienie koty,drugie stadko ma gdzieś w mieście. Próbowała w Gminie, w innych organizacjach, wszędzie odesłano ją z kwitkiem. Co więcej, jakaś pani dziennikarka zrobiła z nią wywiad, prośba była gorąca o niepodawanie nazwiska. Podali. Efekt taki, że podrzucają jej kolejne koty.
Nie daje rady, emerytura idzie na koty, ktoś tam grozi jej kolegium, bo dokarmiane stadko kopie na okolicznych grządkach, itd.
Ja pojęcia nie mam, co można zrobić, kim jest ta pani, nie wiem , czy jest ktoś tu z Kostrzynia.
Obiecałam założyć wątek i czekać. Może coś się da zorganizować, albo nie.
Macie jakiś pomysł?