Strona 1 z 10
Rudy ma cudowny DS i jest szczęśliwy!!!

Napisane:
Pt cze 12, 2009 14:04
przez magdajedral
Chodzi o sprawę pewnego rudego kocura. SWszystko zaczęło się we wrześniu tamtego roku. Pojechaliśmy na wieś z jakiejś okazji
już nawet nie pamiętam po co i ja oczywiście pobiegłam od razu do
futrzaków. Widok Rudego był fatalny, jedną gałkę oczną miał na wierzchu.
Zabraliśmy go do weterynarza w Żyrardowie na Czystej i tam dowiedziałam się że trzeba ją usunąć. Niestety zabieg taki to koszt ok 350zł. Byłam gotowa się poświęcić, ale trzeba było najpierw wyleczyć stan zapalny. Nie mogłam kota wziąć wtedy do siebie bo mieliśmy remont całego wnętrza domu, a nie miałam pewności czy nie zarazi czymś mojego Filemona. Odwieźliśmy więc go na wieś z lekami, które miała podawać rodzina a ja miałam się po niego zgłosiś za jakieś dwa tygodnie i zabrać na zabieg. Niestety gdy się tam pojawiłam usłyszałam że kot uciekł. Powtarzali to za każdym razem gdy tam byłam, więc w końcu uwierzyłam i przestałam tam jeździć. Ale wczoraj okazało się coś zupełnie innego. Z racji, pewnej uroczystości musieliśmy tam pojechać. I był Rudy!!! Z jednej strony ucieszyłam się że go widzę, ale z drugiej jest z nim tak źle, że głaszcząc go płakałam jak dziecko. I płaczę do tej pory. Nie spałam całą noc. A najgorsze, że nie wiem co mogę zrobić. Nie mam prawa jazdy, więc sama tam nie pojadę, a wczoraj bylismy tam autobusem, więc nie było mowy o zabraniu go od razu. Widać, że on powoli odchodzi, nie walczy o życie, bo widać jak straszliwie cierpi. Przy głaskaniu nawet mruczał,ale to chyba bardziej dlatego, że chce
zagłuszyć ból. Nie mogę przestać o nim myśleć. Mąż nie chce się wtrącać bo boi się reakcji rodziny. Jeśli nie uda się go uratować to niech chociaż odejdzie w poczuciu że jest kochany.
Co ja mogę zrobić? Czy mam prawo wejść i po prostu zabrać Rudego? Już sama nie wiem co robić i pisać. jestem załamana. Wciąż tylko myślę o tej futrzanej, rudej mordce i ryczę.

Napisane:
Pt cze 12, 2009 14:08
przez GreenEvil
gdziez on dokladnie jest? w zyrardowie? dopisz w tytule, miasto i ze pomoc pilnie potrzebna.
pzdr
GreenEvil

Napisane:
Pt cze 12, 2009 14:44
przez magdajedral
To jest kilka kilometrów od Mszczonowa. Nazwę miejscowości moge podac na priv bo to mała mieścina a nie ukrywam że boję się reakcji męża.

Napisane:
Pt cze 12, 2009 14:53
przez _kathrin
Będę jutro w okolicach. Mogę tego kocurka zwyczajnie zabrać. Nawet ukradkiem.
Jakby się zgłosił tymczas w stolicy, mogłabym go przywieźć. Sama go nie wezmę, przeprowadzam się właśnie, niedawno szukałam awaryjnego TDT dla swoich podopiecznych
Proszę!!!
Stolico?

Napisane:
Pt cze 12, 2009 14:58
przez Beata Jolanta
Przepraszam bardzo, ale płacz tutaj nic nie pomoże. Niestety, jesteś współodpowiedzialna za całą sytuację. Jak mogłaś być tak naiwna i wierzyć, że ludzie, których sama nazywasz rzeźnikami zaopiekują się kotem i będę mu podawać leki?! Ile Ty masz lat? Trzeba było zabrać kota od razu, przechować go w jakimś szpitalu, DT, czy nawet hotelu dla zwierząt, (niektóre schroniska mają taką usługę)

Napisane:
Pt cze 12, 2009 15:06
przez magdajedral
Sprawa w tej chwili wygląda tak:
jedna osóbka mieszkająca w tym domu poinformowała mnie że teraz kocura nie ma bo jak zwykle gdzieś poszedł w pola. Na pewno trzeba będzie go trochę powołać, ale sądzę, że nawoływany przyjdzie bo naprawdę jest straszliwie milusiński. Jutro jestem cały dzień wolna, wspomniana wyżej dziewczyna też będzie w domu więc pomoże w ewentualnym nawoływaniu Rudzielca.
Z góry bardzo dziekuję za pomoc!!!!!

Napisane:
Pt cze 12, 2009 15:11
przez magdajedral
Wybacz Beato ale nie prosiłam o ocenę, ale o pomoc. Ale oczywiście najlepiej zwalić winę na mnie. Nigdy nie byłam w podobnej sytuacji. Owszem może i jestem naiwna, ale po prostu staram się mieć pozytywne nastawienie do ludzi, mimo że wiem iż niektórzy nie zasługują nawet na cień dobrego słowa. A zresztą co mogłam zrobić gdy jak jeżdziłam to naprawdę nie widywałam tego kocura. Zobaczyłam go pierwszy raz od września. I stąd mój szok. Nie chcę wdawać się w żadne dyskusje - pewne jest że kitek potrzebuje pomocy i chcę mu jej udzielić tyle, że trochę mam związane ręce chociażby przez brak możliwości dotarcia do niego.
Niestety Mszczonów pod względem opieki nad zwierzętami bezdomnymi kuleje i to bardzo. Nie znam tutaj nikogo kogo zainteresowałby chory, bezdomny kot, a tym bardziej kot z czyjegoś podwórka. Najbliższe schronisko to Korabiewice (a tam nie udzielą raczej pomocy).

Napisane:
Pt cze 12, 2009 15:15
przez vega013
Beata Jolanta pisze:Przepraszam bardzo, ale płacz tutaj nic nie pomoże. Niestety, jesteś współodpowiedzialna za całą sytuację. Jak mogłaś być tak naiwna i wierzyć, że ludzie, których sama nazywasz rzeźnikami zaopiekują się kotem i będę mu podawać leki?! Ile Ty masz lat? Trzeba było zabrać kota od razu, przechować go w jakimś szpitalu, DT, czy nawet hotelu dla zwierząt, (niektóre schroniska mają taką usługę)
Proszę - nie bądź taka bezwzględna. Oni okazali się rzeźnikami bez serca.
Problem mamy teraz, nie ma sensu dodatkowo stresować kogoś, kto
szuka u nas pomocy, a nie potępienia.
Najlepiej byłoby po prostu zabrać kota stamtąd, nie pytając nikogo i nie informując.

Napisane:
Pt cze 12, 2009 15:18
przez _kathrin
magdajedral a czy Ty jesteś w stanie dać Rudemu jakąś finansową wyprawkę? To na pewno by ułatwiło decyzję potencjalnemu DT
Jeśli znajdzie się jakiś DT, będzie go trzeba wesprzeć sporą gotówką.

Napisane:
Pt cze 12, 2009 15:31
przez magdajedral
Na wstępie dam 200zł bo tyle mogę. 25 czerwca mam urodziny i już umówiłam się z koleżankami że zamiast prezentu dostaję kasę to całość przeznaczam na Rudego!!!! Z każdej pensji na pewno też coś prześlę, byleby tylko pomóc kitkowi.

Napisane:
Pt cze 12, 2009 15:40
przez chemik512
Witaj
Nie wiem czy moje rady coś pomogą i są dobre, proszę o wyrozumiałość na forum jestem od niedawna.
W tej sytuacji najwięcej co możesz zrobić dla kota to go stamtąd zabrać - to już będzie wielki PLUS dla Ciebie.
Jeśli obawiasz się rodziny to nasuwają mi się dwa rozwiązania:
1. Złapać kota jak jest wychodzący tak by oni nie wiedzieli że to Ty. Po prostu znikł na amen.
2. O ile się da zabrać kota do weterynarza i już z nim nie wrócić, wytłumaczyć że kot miał "groźną chorobę", którą mogły się zarazić ludzie, zwłaszcza dzieci..., może wet. by coś wymyślił.
Jeśli nie masz gdzie przechować kota, to chyba można na parę dni dać do lecznicy, potem się coś wyjaśni. W ostateczności i ja mogę pomóc przechować kota (Piaseczno, domek jednorodzinny, wynajęty) , ale to ostateczność ostateczności z dużym ryzykiem bo mam 2 jeszcze nie zaszczepione koty (w trakcie odrobaczania), 0 transportu nawet do weterynarza (tak jak Yy nie mam prawka ani samochodu), i dość duży minus na koncie...

, ale jedzenie i opieka całodniowa by była.
PS.
A rodzina męża to przede wszystkim Ty, i niech to weźmie pod uwagę.

Napisane:
Pt cze 12, 2009 15:41
przez _kathrin
dobrze, miau też coś na pewno pomoże!
wpisz w tytule "pilny dt wawa, dla okaleczonego rudego,kocura" czy coś takiego.
szukamy DT pilnie!!

Napisane:
Pt cze 12, 2009 15:57
przez magdajedral
Tytuł już zmieniony. Ludziska jesteście super, dzięki za wsparcie.
Biorąc pod uwagę, że to jednak dośc bliska rodzina męża zamierzam im powiedzieć że biorę Rudzielca do uśpienia czy coś w podobie. A wierzę, że dzięki pomocy Miau i dobrej woli ludzi z DT uda się go uratować.
Czekam niecierpliwie na wieści. Dam link na GL, może tam się ktoś odezwie......

Napisane:
Pt cze 12, 2009 16:07
przez gosiar
Czyli jutro ktoś zabierze stamtąd tego kota? Na pewno znajdzie się jakaś lecznica, która go przechowa, a dalej można zbierać kasę.

Napisane:
Pt cze 12, 2009 16:57
przez magdajedral
chemik512 pisze:Witaj
Nie wiem czy moje rady coś pomogą i są dobre, proszę o wyrozumiałość na forum jestem od niedawna.
To dokładnie tak jak ja.W tej sytuacji najwięcej co możesz zrobić dla kota to go stamtąd zabrać - to już będzie wielki PLUS dla Ciebie.
Jeśli obawiasz się rodziny to nasuwają mi się dwa rozwiązania:
1. Złapać kota jak jest wychodzący tak by oni nie wiedzieli że to Ty. Po prostu znikł na amen.
O tym marzę, ale raczej nic z tego bo to w końcu wieś jest, tam każdy o każdym wszystko wie.2. O ile się da zabrać kota do weterynarza i już z nim nie wrócić, wytłumaczyć że kot miał "groźną chorobę", którą mogły się zarazić ludzie, zwłaszcza dzieci..., może wet. by coś wymyślił.
Zamierzam oficjalnie zakomunikować, że biorę go do uśpienia....Jeśli nie masz gdzie przechować kota, to chyba można na parę dni dać do lecznicy, potem się coś wyjaśni. W ostateczności i ja mogę pomóc przechować kota (Piaseczno, domek jednorodzinny, wynajęty) , ale to ostateczność ostateczności z dużym ryzykiem bo mam 2 jeszcze nie zaszczepione koty (w trakcie odrobaczania), 0 transportu nawet do weterynarza (tak jak Yy nie mam prawka ani samochodu), i dość duży minus na koncie...

, ale jedzenie i opieka całodniowa by była.
W domu dałabym radę go trochę przechować ale tutaj lecznicy ze szpitalem to nie znajdzeimy, więc najlepiej chyba by było gdyby Rudy trafił od razu w ręce które go wyleczą.PS.
A rodzina męża to przede wszystkim Ty, i niech to weźmie pod uwagę.
Mam nadzieję, że tak się stanie. Teraz jest w pracy i już wie co zamierzam 