Strona 1 z 1

Prawie dostałam zawału...kot "Palikot"

PostNapisane: Nie cze 07, 2009 14:01
przez Ewik
Jeszcze mi się ręce trzęsą...Naście min.temu słyszę głos mojej siostry: Co tak śmierdzi? Coś się pali? O Jezu!!! O matko!!!! Ty idioto!"
Okazuje się że mój Diluś siedzi sobie z błogą miną przy kuchni przytulony do gotującego się garnka z zupą i hajczy sobie bok i ogon!!!!
Słyczać było tylko skwierczenie o mój głupolek rozkosznie siedział sobie z ogonem w fajerce i nic!!! Jak go wzięłam na ręce to miał cały gorący bok a sierć na czubku ogona skruszyła mi się w dłoniach! Koncówka ogona zjarana, trochę kłaków z boczku też...w mieszkaniu jedzie spalenizną a ten cały zadowolony! :strach: Ja wiem, że on ma wysoki próg bólu ale żeby za grosz instynktu samozachowawczego?
Coraz gorzej z tym moim kotem! Zadnemu naszemu kotu nie trzeba było tłumaczyć, że się do ognia zbliżac nie wolno! Normalny kot trzyma się z dala od ognia jak od...ognia! Zawsze wyobraźnia podsuwa mi jakieś fantastyczne i wywalone w kosmos obrazy wiec usuwam, zamykam i chowam wszystko co mi może wydac się podejrzane i czym koty moga się ryzykownie zainteresować...ale ze kot z własnej nieprzymuszonej woli wsadza d...do palnika? :conf: Nasze koty zawsze mogły łazić po blatach kuchennych ale żaden, nigdy, przenigdy nie zblizał sie do kuchenki gdzie cokolwiek się gotowało! Przeciez gorącem bucha na kilknaście cm! Jak o mógł tego nie poczuć, jak to mogło go tak po prostu instynktownie nie zaniepokoić?
Czy Wy zamykacie kuchnię przed kotami?
Bo my już tak... :evil:

PostNapisane: Nie cze 07, 2009 16:02
przez jomi20
No cóż, mój Irys też dwa razy schajcował sobie ogon :). Ale chyba trochę poczuł bo w tej chwili tego nie robi. Ale rzeczywiście na osłabiony instynkt samozachowawczy - ostatnio chciał wcinać stokrotki. Mitsi ich nie tknie, bo wie, że są trujące a ten eksperymentuje! Muszę go pilnować, a kwiata w domu mam jednego. Wczoraj Irys zaczął jeść sztuczne kwiaty - musiałam schować. I wcale nie dlatego, że nie daję mu trawki, bo daję :lol: .
CO kot, to kot :roll:

PostNapisane: Nie cze 07, 2009 16:13
przez Dorota
Mru dwa razy. Nawet nie zauwazyl.

Spoko.

PostNapisane: Nie cze 07, 2009 16:27
przez Siean
U mnie regularnie spalonym futrem w domu zalatuje. Kuchnia jet środkiem mieszkania, koty są ciekawskie, a co poniektóre spragnione ciepła. Uważamy, a jakże, ale i tak co jakiś czas któreś futro wsadzi ogon pod stojący właśnie na gazie garnek albo się do garnka przytuli. Nie mówiąc już o tych koteczkach, co się poniekiedy podczas uroczystego obiadu/kolacji na stole o świeczkę otarły.
Kocie futro to jednak ogromna izolacja cieplna i to co my odbieramy jako gorąc, mam wrażenie, dla kota jest przyjemnym ciepłem. Przynajmniej tak tłumaczę sobie przytulanie się Missy do gorących garnków. Prócz tego kocie futro ciekawie się pali - włoski się stapiają w malutkie kuleczki i płomień gaśnie (obserwowałam takie zjawisko właśnie w przypadku świecy) nie docierając zbyt głęboko w futro i z pewnością nie naruszając skóry, więc zazwyczaj kończy się na naszym, Dużych, strachu i ogólnym smrodzie.
Koty są potem co najwyżej zdegustowane zapachem futerka. Większym zagrożeniem dla nich, jak myślę, może być przypadkowe oblanie gorącą wodą.
Sądzę, ze po prostu trzeba kota z kuchni zdejmować, i tyle.

PostNapisane: Nie cze 07, 2009 16:33
przez ulvhedinn
Mi się kiedyś Amber [']- pers władował w świecę.... fryz miał poniekąd dość interesujący później, kotu nic się nie stało, a świece od tej pory zajmują wyłącznie przestrzenie niedostępne....

PostNapisane: Nie cze 07, 2009 20:09
przez NITKA/KARINKA
U nas też koty ciągną do ognia jak cmy.Mróżka 8-letnia kocica jest wręcz oburzona jak sie jej ogon z ognia wyciąga i zaraz usiłuje wrócic do garnka, do ktorego się przytulała.Jeden z kotow opalił sobie kiedyś brwi.
Kuchni przed kotami nie da się zamknąc,staram się tylko miec je na oku gdy pali się gaz,bo blat obok kuchenki to ich ulubione miejsce do przesiadywania.

PostNapisane: Nie cze 07, 2009 20:23
przez Ardilla78
Kuchni jeszcze nie zamykamy :lol: chociaż co jakiś czas ktoś sobie "opali" ogonek lub co gorsza wąsiska. Niektóre przez przypadek się podpalają (czyli wersja: dymi mi się ogonek), ale niektóre osobniki są podejrzane o specyficzne upodobania (wersja z wąsami).
Pocieszające jest to, że nie tylko ja mam takie nieuważne kociska. :wink:

PostNapisane: Nie cze 07, 2009 20:42
przez Motodrama
Nie ma szans, żeby moja kotka doskoczyła do palników. Ale za to we Wielkanoc poszłam odprowadzić gości i po prostu :twisted: .
Obrazek
tak się zastanawiam, gdyby zrobiła w tył zwrot to niezła żywa pochodnia by z niej była. Inna rzecz że niezła natura wyszła (po winie). A myślałam, że koty boją się ognia.

PostNapisane: Nie cze 07, 2009 20:49
przez Usagi_pl
A ja się martwiłam, że mam kuchenkę elektryczną...
To już się chyba nie martwię :]

PostNapisane: Nie cze 07, 2009 20:50
przez dalia
no cóż mi sie dwukrotnie zdarzyło ladowac pod kran zdezorientowane koty z ogonami płonącymi zywym ogniem jak pochodnia
jedną adoptusię ( i stracila mco futro na ogonie zupelnie) oraz mojego Oskara (persa)

PostNapisane: Nie cze 07, 2009 21:41
przez Ewik
Usagi_pl pisze:A ja się martwiłam, że mam kuchenkę elektryczną...
To już się chyba nie martwię :]

No nie wiem... :roll: Mój Diesel to by i w gorący palnik wlazł, a kot mojego exa wskoczył na rozgrzaną do czerwoności tradycyjną kuchnię...jedyne pocieszenie, że zrobił to pierwszy i raczej ostatni raz-poparzonych opuszków nie da się szybko zapomnieć :?
Trochę mnie pocieszyłyście bo już myślałam że tylko Diluś jest taki durnowaty... :lol: Muszę mieć na chłopaka w kuchni oko i tyle ;)

PostNapisane: Nie cze 07, 2009 21:54
przez Usagi_pl
Ewik pisze:
Usagi_pl pisze:A ja się martwiłam, że mam kuchenkę elektryczną...
To już się chyba nie martwię :]

No nie wiem... :roll: Mój Diesel to by i w gorący palnik wlazł, a kot mojego exa wskoczył na rozgrzaną do czerwoności tradycyjną kuchnię...jedyne pocieszenie, że zrobił to pierwszy i raczej ostatni raz-poparzonych opuszków nie da się szybko zapomnieć :?
Trochę mnie pocieszyłyście bo już myślałam że tylko Diluś jest taki durnowaty... :lol: Muszę mieć na chłopaka w kuchni oko i tyle ;)


Na szczęście mamy wyrobiony odruch blokowania płyty, jak z niej nie korzystamy - spać nie mogłam przez wizje poparzonego kota i rozpalonej płyty, gdy ja beztrosko siedzę nad morzem... A garnki pokupowaliśmy dopasowane do palników, więc tragedii nie ma.

Ale tak sobie myślę na przyszłość - kuchenka indukcyjna, to jest to!

PostNapisane: Nie cze 07, 2009 22:38
przez diament38
Czytając wasze opowieści uśmiałam się do łez ale po chwili uświadomiłam sobie że mam w domu 4 koty a kuchnia w naszym domu zajmuje centralne miejsce. Teraz w trakcie gotowania będę musiała liczyć koty na podłodze choć nie będzie to łatwe bo dom za duży 8O