Strona 1 z 2

Oswajanie kociakow - bardzo prosze o rady!

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 0:37
przez Liwia_
Zaczne moze od tego, ze jestem debiutantka jak chodzi o dzikawe maluchy ;)

Mam teraz u siebie 2, w wieku 6-7 tygodni. Z tego, co czytam, na forum, oswajanie takich drobiazgow czesto udaje sie w ciagu nawet kilku dni ;)
Znalazlam tylko kilka porad praktycznych, z ktorych nie wszystkie sie sprawdzaja...

Po pierwsze - czy kociaki powinny byc oddzielnie? W tej chwili siedza w klatce razem, tula sie do siebie i uprawiaja namietnie zapasy... Z tego, co przeczytalam, rozdzielenie ich ulatwiloby oswojenie?

Maluchy nie sa totalnie dzikie - ale - fucza, prychaja, drapia, na rekach serduszka wala im strasznie, wyrywaja sie, probuja wspinac sie przez dekolt i twarz, by czmychnac ;) Uciekaja, gdy wyciagam reke lub probuje wyciagnac im palec do powachania.
Glaskanie przy jedzeniu nie wchodzi w gre, bo zaczyna sie wiazanka fukan i barrrrrrdzo groznych warkow (calkiem grubych i glosnych! 8O ), gdy tylko moja reka znajduje sie w poblizu miski.
Karmienie z reki to zabawa dla masochisty, bo konczy sie bardzo, bardzo, bardzo bolesnym uchwytem malych zabkow...

Zadne z nich ani razu nie zamruczalo, a probuje oczywiscie glaskac, drapac i przytulac. Moje proby spotykaja sie z duza niechecia i natychmiastowym planem ucieczki z kochajacych objec ;)

Co robic i jak? Rozdzielac maluchy?

Z gory dziekuje za rady :)

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 0:59
przez Prążek
miałam trzy mioty dzikusów
pierwsze sprawdziły się braniem na ręce tzn, na kolana i głaskanie, oczywiście spaliśmy z maluchami w tym samym pokoju żeby w nocy mogły nas obwąchać, w zamkniętym pokoju, bo im mniejsza powierzchnia dla dzikuska i Ciebie tym lepiej(to moje doświadczenia)
drugie nie były brane na ręce/kolana bo się nie dało, głaskaliśmy tak przypadkiem jak się dało,
trzecie od sześciu miesięcy z nami i nadal dzikusy, przy czym te ostatnie nie mogłam wziąć póki co do domu, mieszkają u nas w pokoju w pracy, nie dadzą się pogłaskać uciekają przed nami

uważam, że im młodsze tym lepsze efekty w oswajaniu

te co po paru dniach były już oswojone, musiały mieć jakiś kontakt z człowiekiem, i były tylko mocno wystraszone

te metody przez szmatę/ręcznik nie są dobre, przy takich dzikich dziczach nie sprawdzą się a spowodują większy strach przed człowiekiem

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 1:00
przez Prążek
tutaj potrzeba wielkiej cierpliwości i spokoju, mów do nich ciepłym i spokojnym głosem, no i nie wolno się poddawać!!

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 1:06
przez terenia1
Liwia ja osobiście bym ich nie rozdzielała, daj czas maluszkom (to drobiazgi kocie) na oswojenie sie z nowym otoczeniem :D one chyba bardziej prychają i syczą raczej ze strachu bo nagle znalazły się w nowym nieznanym otoczeniu bez mamuśki :( działaj powolutku jak poznają co to człowiek to same powinny zareagować :) trzymam wielkie kciuki za maleńtasy :) obserwuj je bacznie jak się bawią i jedzą to jest dobrze jak tylko zaczną siedzieć smutne, przestaną się bawić to biegiem do weta :( bo niestety opieka nad kocimi dzieciakami jest bardzo ciężka :(

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 1:11
przez kya
Przede wszystkim nie rozdzielaj ich .
Staraj sie nie poruszac gwaltownie przy nich.
Nie nachylaj sie nad klatka ale raczej usiadz kolo niej.
Wez sznureczek i sprobuj zachecic je do zabawy .
W czasie zabawy czesto przypadkiem dotkna twojej reki.
W koncu uznaja ,ze reka ktora podaje jedzenie i zabawia je nie jest taka zla . Oczywiscie nie oczekuj ,ze w ciagu 2 dni zaczna mruczec na Twoj widok;)
Wszystko zalezy od ich wczesniejszych przezyc . Mialam 2 oswajania .Jedno kocie 5 tygodniowe ,zagubione lub porzucone przez matke po 3 dniach bylo wlasciwie oswojone. Drugi kociak przyjechal z Wa-wy w wieku mniej wiecej 5-6 tygodni i po 3 tygodniach syczal gdy wkladalam reke do klatki . Teraz jest pieszczochem strasznym.W kazdym razie nie ma chyba malego kociaka ,ktory predzej czy pozniej nie pokocha swojego czlowieka .

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 6:58
przez Mała1
Liwia_-ja nie mam jakiegos super doswiadczenia z kociakami, ale do schroniska czesto takie przychodza i ja je biore na rece, jak najczęsciej,
A wyciagam z klatki jak ich kocia mama, tzn za skóre na karku.
to chroni rece, a je zauwazyłam uspokaja je po czasie.
No i potem mocno przytulam.
Jak sa małe, to naprawde w dwa dni sie oswajają :wink:

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 7:09
przez Jana
Według mnie świetny patent to karmienie z ręki (ja uważam, że kurczakowy gerberek jest idealny), a jeżeli maluchy gryzą, to... z rękawicy. Jak już gryźć przestaną, można podsuwać gołe palce :wink: I głaskanie przy jedzeniu, niech sobie fuczą - ale zajarzą, że przyjemność jedzenia to również przyjemność głaskania.

Ja dzikusków nie wyciągam z klatki do głaskania, tylko wsadzam rękę do klatki, dorywam delikwenta w jakimś kącie i głaszczę, drapię pod bródką, czochram - czy tego chce czy nie. Aż w końcu zamruczy albo przynajmniej się rozluźni i zacznie nadstawiać 8) Dopiero jak kociak mi zaufa wyjmuję z klatki na kolana i miziam. Czasem przytrzymując za kark :wink:

Takie małe grzdyle oswajają się szybko (chociaż to zależy też od charakteru).

I pamiętaj, że następny etap, czyli wypuszczenie z klatki, to z reguły lekkie cofnięcie się w oswojeniu. Jak taki wypuszczony kociak dziczy, wabię go do siebie zabawkami albo jedzeniem, żeby dorwać i pogłaskać :wink:

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 7:54
przez kotika
Jeśli rzeczywiście są w takim wieku, oswojenie nie powinno byc trudne.
Dopiero powyżej 3 m-cy trzeba bardziej się postarac.
Karmienie z ręki bardzo dobre, ale nie musi byc na początek z samej ręki.
Przysmak możesz mu podsunąc na małej miseczce, czy łyżce.
Ważne też przyzwyczajanie kociąt do domowych odgłosów.
Ja np. siadam obok nich na podłodze, mówię do nich i czekam.
Po pewnym czasie łagodnie zaczynam ruszac jakimś sznurkiem, zabaweczką.
Nie byłyby kotami, aby po pewnym czasie nie zainteresował je ruch... :D
Jeśli gryzą, na jedną rękę włóż grubą rękawicę, nią łapiesz kociaka i trzymasz.
Bierzesz na kolana, a drugą ręką głaszczesz.
Dobrze byłoby aby po pewnym czasie zasnął na twoich kolanach.
Pwodzenia. :D

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 12:03
przez Liwia_
Dzieki za wszystkie rady :)

Zatem - poki co na pewno nie rozdzielam grzdyli, sprobujemy dzis patentow z kurakiem + nowe porcje przymusowych glaskow :)

Na forum znalazlam tez sposob z lekko nawilzona ciepla woda gabka...

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 12:31
przez Elżbieta P.
Liwia_ pisze:Dzieki za wszystkie rady :)

Zatem - poki co na pewno nie rozdzielam grzdyli, ..

Nie rozdzielaj. Najlepiej aby były w dość dużej wystawowej klatce, aby miały możliwość swpbodnego poruszania się. Wypuszczone z klatki rozpierzchną się po mieszkaniu i bedziesz musiala przesuwać meble, aby je odnaleźć.
Wsadzaj przez pręty klatki piórko, albo poruszaj sznureczkiem od góry. Namawiaj ich na zabawę. Muszą się odstresować i odprężyć.
Wsadzaj palce przez pręty klatki i próbuj głaskać po futerku. Muszą się przekonać, że dotyk sprawia przyjemność.

Podaj na palcu do wylizania trochę kurczakowego "gerberka" ze słoiczka dla niemowląt (sam kurczak, bez warzyw). Wszystkie kocięta to uwielbiają.
Pozwol wylizać sobie palec z "gerbarka".
Powodzenia ! :D

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 12:33
przez Liwia_
Malce sa w klatce 100 cm, maja wiec chyba troszke miejsca.

Kurczaka sprobuje na poczatek dawac na lyzeczce, potem z rekawiczki - proba podania z golych palcow byla wyjatkowo bolesna ;)

Re: Oswajanie kociakow - bardzo prosze o rady!

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 13:06
przez Ania z Poznania
Liwia_ pisze:... Z tego, co przeczytalam, rozdzielenie ich ulatwiloby oswojenie? ...

Tak z ciekawości - gdzie to przeczytałaś??? 8O
Dołączę swój głos do tego, co już wcześniej napisano: w żadnym wypadku nie rozdzielaj maluszków! Mają tylko siebie nawzajem, póki reszta świata dla nich nie istnieje.
Reszta świata dopiero powolutku zacznie dla nich istnieć...
Spróbuj przy karmieniu. Niekoniecznie z ręki, nie teraz, póki się tak bardzo boją. Zacznij od tego, żeby próbować je głaskać kiedy jedzą z miseczki. Jeśli zaczną fukać, to się wycofaj i próbuj przy kolejnym karmieniu. Powolutku, kroczek po kroczku, bo to wymaga dużo cierpliwości i intuicji, ale naprawdę przyniesie w końcu efekty!
Trzymam kciuki! :ok:

Re: Oswajanie kociakow - bardzo prosze o rady!

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 13:08
przez Liwia_
Ania z Poznania pisze:
Liwia_ pisze:... Z tego, co przeczytalam, rozdzielenie ich ulatwiloby oswojenie? ...

Tak z ciekawości - gdzie to przeczytałaś??? 8O


http://www.koty.civ.pl/kw/kw3.shtmlhttp ... /kw3.shtml - tutaj :)

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 18:10
przez Liwia_
Wydaje mi sie, ze jak na dobe wspolnego zamieszkania - sa postepy!

Male coraz mniej fucza, prawie wcale :D

Troche mniej odsuwaja sie od wyciagnietej reki. Wyciagniete z klatki, swobodnie bawia sie przy mnie, podchodzac do mnie, wlazac na mnie itd :)
Daja sie poglaskac, dzis jeden nawet przysnal kolo mnie na chwile :)
Drugi nadstawil brodke, gdy juz chwile go po niej glaskalam.

Zastanawia mnie jednak to, ze w ogole nie mrucza - ani przy mnie, ani jedzac, bawiac sie, czy tulac do siebie.

No i nie ma jeszcze mowy o regularnych pieszczotach. Zmuszanie do glaskania nie wychodzi najlepiej, male boja sie kocyka, wyrywaja sie bardzo, raczej staram sie je czochrac, glaskac i drapac przy okazji zabawy, w przerwach...

Chyba jest w miare ok, prawda? Kontynuowac strategie? ;)

PostNapisane: Sob maja 30, 2009 20:35
przez Atka
Nie wszystkie kocięta mruczą ;) Miewałam kociaki płochliwe, które na kolanach mruczały, ale poza tym zwiewały, a miewałam takie zupełnie nakolankowe i prawie niemruczące.

Ja czasem próbowałam jeszcze "nagrody" za spokojne leżenie na kolanach, tzn. jak kociak dawał się pogłaskać, to na koniec podsuwałam smakołyk i dopiero puszczałam.


I jeszcze uwaga ogólna, jeśli chodzi o rozdzielanie.

Maluchów generalnie się nie rozdziela. Ale ja n.p. rodzielałam podrostki (3 miesięczne), zwłaszcza w sytuacji, kiedy miały różny "stopień" oswojenia.

Miałam kiedyś taką trójkę facetów: jeden agresywny (bardzo!), jeden przeraźliwie płochliwy i trzeci płochliwy, ale ciekawski.

Oddzielenie płochliwego, ale ciekawskiego od pozostałych spowodowało, że mocno posunął się w socjalizacji. Gdy był jeszcze z braćmi, ciężko było n.p. go pogłaskać, bo on co prawda by się dał, ale jego agresywny brat mnie bił, gdy wkładałam rękę do klatki.

Cała sprawa skończyła się zresztą tak, że ten jeden znalazł dom, a jego bracia po kastracji wrócili na stare śmieci. Na szczęście mieli gdzie wracać, w dobre, jak na dzikuny, warunki.