Strona 1 z 21

Nigdy nie mów nigdy...czyli miłości do kota się nie wyprzesz

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 20:49
przez Idula
Powiem najkrócej w czym rzeczy istota,
bo może ktoś na to czeka:
Nie chodzi o to,
by człowiek miał kota,
tylko,
by kot miał człowieka.


F. Klimek

no i stało się...zapragnęliśmy też mieć swój wątek żeby móc dzielić z Wami swoje radości ale czasem również smutki, gdzie się poradzić ekspertów gdy panika, strach, obawy zaglądają do oczu... ale również gdy mija spokojnie kolejny dzień :lol:

chciałabym po kolei opowiedzieć Wam naszą historię...choć pewnie nie uda się w jeden wieczór...

moja historia zaczęła się chyba nietypowo.
Nasza (mieszkałam wtedy z moją Mamą i siostrami) pierwsza Kocia Miłość... Czarnulek był naszym spadkiem po starej cioci znoszącej do mieszkania dziesiątki (jak sądziłyśmy wtedy) zakichanych, zapchlonych cholernych (wybaczcie stare grzechy :roll: ) kotów...
gdy ciocia odeszła dokonałyśmy cudu rozdania po ludziach prawie wszystkich obecnych w cioci mieszkaniu kotów...prawie... bo został jeden, najbardziej dziki, wyobcowany...przerażony czarny kot...który nawet nie dał się złapać...
przez parę tygodni mieszkał zupełnie sam w opuszczonym mieszkaniu, gdzie przychodziła moja Mama aby sypnąć jedzenia...sprzątnąć kuwetę...
niestety mieszkanie miało zostać wkrótce wynajęte i nie było w nim miejsca na jakąś przybłędę.
niestety nikt nie chciał czarnego dzikusa, który pacał łapą przy każdej próbie zbliżenia ręki...
jako rozwiązanie tymczasowe czarny dzikus miał przyjść do nas do domu...do zatwardziałych psiar co na tak dziwnego zwierza jakim bywa KOT nawet spojrzeć nie chciały...
jak amen w pacierzu postanowione zostało, że jeśli czarna przybłęda nie znajdzie domu w przeciągu dwóch tygodni...zostanie uśpiona :oops:

nadszedł dzień gdy czarny zwierz przyjechał do domu pięciu bab (wliczając zazdrosną, rozpieszczoną dalmatynkę, która ani śniła dzielić uczucia dużych z jakimkolwiek innym gatunkiem a szczególnie KOTEM).
kot przyjechał i ... ku naszej uciesze znikł. jedynie nocne bytowanie w kuwetce i przy miseczkach wskazywało że jednak jeszcze żyje :roll:
czarny biedny kot siedział przez bity tydzień całymi dniami za kuchennymi szafkami... ale po tygodniu chyba stwierdził że staje się to troszkę monotonne i postanowił się troszkę oswoić z nowymi dużymi.

minął pierwszy tydzień a nowego właściciela ani widu ani słychu...bieda miała jeszcze tylko tydzień życia... jednak czasem nawet jeden tydzień potrafi odmienić człowiekowi życie... :wink:
po kolejnym tygodniu... zastanawiałyśmy się jak zdobyć się na uśpienie zdrowego, młodego zwierzęcia... :roll: które coraz ufniej zaczynało czuć się jak u siebie... tak więc wyrok stawał się coraz bardziej nierealny i odległy...
ani się spostrzegłyśmy a minęły miesiące a my, pilne uczennice, studiowałyśmy u Czarnego profesorka naukę miłości kota...naukę wymagającej przyjaźni... z czasem czując się poważnie zaszczycone delikatnym mrrrrrraaaauuuuu, spojrzeniem w oczy, podstawieniem bródki do drapania i uroczym barankowaniem na komendę "daj buziaczka"...
każdego roku Czarnulek uczył nas wyrozumiałości i cierpliwości, gdy przykrywał kupę w kuwecie czystym praniem, w ramach urażonej jakimś występkiem dużego robił siku do szafy winnego...
uczył nas jak zasłużyć sobie na przytulaski, buziaczki ale również jak cudownie jest być kochanym przez tak niezależne i w gruncie rzeczy dzikie stworzenie...
był naszym kochanym Doktorem Blackiem, jak pieszczotliwie mówiłyśmy...zawsze bezbłędnie wiedział gdy ktoś cierpiał, przychodząc się przytulać i grzać zbolałe miejsca...
niestety ostatnia lekcja naszego Czarnulka była dla nas tragedią i ogromnym wstrząsem... lekcja przemijania, konieczności pożegnania, oswajania z niebłagalną śmiercią...
Czarnulek, po pięknych ośmiu latach, odszedł od nas tuż przed ostatnią Wigilją, po gwałtownej i strasznej chorobie ... do dziś nie rozwikłanej :cry: patrzenie na Jego ogromne cierpienie przerosło nasze siły i złamało nasze serca...
sobotnim zimowym rankiem, już bez nadziei że Czarnulek jeszcze doczeka kolejnego wiosennego słońca, pozwoliłyśmy Mu zasnąć godnie i bez bólu.
była to, obok uśpienia dwa lata wcześniej naszej starej ukochanej dalmatynki, najtrudniejsza decyzja w moim życiu i do dziś nie jestem w stanie sobie wybaczyć swojej bezradności :cry:

Czarnulek... choć w domu nie był pieszczochem, a co za tym idzie puchatym pupilkiem którego łatwo kochać... był naprawdę specjalny... był naszą PIERWSZĄ KOCIĄ MIŁOŚCIĄ której nie zapomina się nigdy...która obecna jest w naszych sercach na zawsze!
Czarnulku, kochamy Cię, a w naszych sercach jesteś wciąż żywy. Bądź syty, zdrowy i szczęśliwy na zielonych, słonecznych łąkach za Tęczowym Mostem. Kochamy, na zawsze!!!! :1luvu: dziękujemy!

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

tak to właśnie zapraszamy Was do dalszego towarzyszenia i poznania reszty zwariowanej ferajny :lol:

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 20:56
przez Cameo
Jaki fajny wątek :D :ok: Czarnulek :( ['] biegaj kochanie po zielonych łąkach :ok:

Pozdrowienia od białego Kaya :kitty:

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 20:59
przez MaybeXX
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :D

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 21:00
przez Idula
obawiałam się że nikt nie wejdzie :wink:
dzięki Cameo! jesteśmy wielbicielami pięknego Kaya i trzymamy kciuki za rozmrażanie serduszka!!! cieszymy się że idzie coraz lepiej!!!!

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 21:03
przez Izabela
Ja rowniez czekam na cd :)
a dla Czarnulka [*]

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 21:04
przez mjs
Wzruszyłam się.... :cry:

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 21:09
przez Korciaczki
Idula- mimo, że Czarnulek bryka za TM- jest to wątek optymistyczny.
Piękna historia, miło się ja czytało!
Dałaś Czarnulkowi i pozostałym szansę na normalne życie,
Jesteś :aniolek:

Czekamy na ciąg dalszy... :1luvu:

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 21:10
przez Korciaczki
mjs pisze:Wzruszyłam się.... :cry:

Bo Idula pieknie napisała :kitty:

[']['][']
Idula... :ok: pomyśl sobie, że dałaś szansę kotu, o którego nieszczędził los... Czarnulek jest Ci napewno wdzięczny, za ofiarowaną szansę

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 21:27
przez Szura-najmysi mama
Niecierpliwie czekam na dalszy ciąg opowieści :)

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 21:41
przez Agulas74
I ja...

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 22:44
przez Idula
Bzyk, syjamski pręgus, trafił do nas również dziwnym zbiegiem okoliczności...

choć Czarnulek był już u nas dwa lata,a a my szerzyłyśmy wszem i wobec pogląd że dom bez kota jest stracony...nigdy świadomie nie zdecydowałyśmy się na drugiego mruczka...
brat mojej mamy pozazdrościł nam kochanego Czarnulka, naszej "czarnej mamby" i postanowił iść dobrym przykładem...do czego zresztą gorąco go namawiałyśmy.
jakieś fatum chciało że gdy był w sklepie koło naszego domu natknął się na ogłoszenie o sprzedaży dwóch syjamskich kociaków. bez zastanawiania zabrał moją mam i pojechał po wyprawkę...no i kota :wink:
w efekcie następnego dnia rano...byłyśmy właścicielkami Bzyka, gdyż kochany wujcio prawie przypłacił życiem swoją alergię na kocią sierść!!!

dla mnie była to miłość od pierwszego wejrzenia... Bzyk należy do grupy kotów, które nie sposób nie lubić. Miziasty przytulak, słodziak nad słodziaki, przylepka i "kochaj tylko mnie!!!!" dodać do tego cudny syjamski charakter - gadanie, chodzenie przy właścicielu niczym pies, reagowanie na komendy...i te piękne niebieskie oczy!
Bzyk szybko stał się MOIM kotem, a moja miłość była tak nieskończona i wariacka.... że nawet najbliżsi nie mogli uwierzyć jak mocno można kochać zwierza :roll:

nasze koty były kotami wychodzącymi, Bzyk jest takim do dziś...zanim zginał na trzy długie dni...wierzyłam że dajemy im w ten sposób szczęśliwe, wolne życie (zarówno Czarnulek jak i Bzyk zostali przed wypuszczeniem na dwór wykastrowani!!!).
dziś, gdybym mogła cofnąć czas...nie pozwoliłabym im nigdy wyjść. niestety, mimo wielu prób przechrzczenia na kota rezydującego w domu, Bzyk bardzo charakternie wykłócił swoje żądania wychodzenia na dwór i pozostał do dziś kotem wychodzącym.

tuż po odejściu ukochanej dalmatynki Majci, w naszym domu pojawił się szalony jamnik - Tofiś (dla chętnych parę fotek: http://galeria.jamnika.net/jamnik-319-Toffi__347_.html).
niestety połączenie psotnego żywiołowego piesa z miziastą kocinką, pozwalającą wszystkim na wszytko...skończyło się miętoleniem uszu Bzyka i w efekcie pojawieniem krwiaków, które spowodowały deformację uszek Bzyka. wygląda teraz troszkę jak zwisłouchy, syjamski Fold :lol:

Bzyk, nasz cudowny "kotopies' kochał Czarnulka jak brata. On również przypłacił odejście swojego towarzysza chorobą i depresją, próbując zagłodzić się na śmierć. wiele dni po śmierci Czarnulka czekał wieczorami po drzwiami nie chcąc wejść do domu...płakał jak nie kot... a nam serce krwawiło szarpane własną rozpaczą i dzikim skowytem Bzyka "wróć!"...
wielkie szczęście..nie był to czas Bzyka by nas opuścić i w tej chwili Bzyczek wrócił do siebie i poza tym ma się dobrze.

odejście Czarnulka zbiegło się niestety z moją wyprowadzką z rodzinnego domu do małej kawalerki na 11 piętrze.
z ciężkim sercem musiałam pozwolić zostać Dzikowi (Bzykowi) w domu który zawsze był Jego domem, z ogrodem, tak wywalczoną wolnością. choć wciąż jestem w rodzinnym domu często i intensywnie...tęsknię za moim kochanym wariatem i jednocześnie mam nadzieję że jest bardziej szczęśliwy w miejscu które kocha, zna...

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

po odejściu Czarnulka przysięgłam sobie że już nigdy przenigdy...nie chcę tak cierpieć, nie chcę być spętana taką bezradnością, wyrzutami sumienia... nawet jeśli miałabym już nigdy nie pokochać żadnego innego kota... z tą myślą wyprowadziłam się z domu...ze złamanym sercem po stracie Czarnulka i zmuszona do opuszczenia ukochanego Bzyka... tworzyłam nowy...STRACONY dom... :cry:

jak część z Was wie nie był to wcale koniec naszej historii... bo nigdy nie mów nigdy...nie wiesz co czeka Cię za rogiem... a raczej...KTO????????

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 22:46
przez Cameo
Pisz dalej! :1luvu: Bzyk :1luvu:

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 23:00
przez kalair
Jejku,piękne! Pisz! Czekamy! :D :D

PostNapisane: Czw maja 28, 2009 23:43
przez Anja
czytam
bardzo mi sie podoba

Czarnulek chwycil mnie ze serce - zgadnij czemu ;)
Bzyk okazuje sie nie mniej ujmujacy 8)

PostNapisane: Pt maja 29, 2009 5:15
przez miszelina
I ja czytam. Piszesz fantastycznie :1luvu: