Strona 1 z 3

Dlaczego to robię ?

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 9:12
przez Maryla
Chętnie poczytam , jak to się stało , że zaczęliście zajmować się zwierzętami z takim poświęceniem. I dlaczego nie rezygnujecie , choc to droga przez mękę.
Ja też napiszę w wolnej chwili.

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 9:38
przez Anka
Ciekawy temat - ale... na wolną chwilę. Narazie jej niet :)

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 9:44
przez eve69
no taki terapeutyczny troche :wink: ja na pewno napisze, jak mi sie przestana rece trzachac :twisted:

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 10:36
przez Maryla
To ja napiszę:
zaczęło się właściwie przez przypadek, ponieważ nie wiedziałam, co zrobić ze swoim życiem, los postawił na mojej drodze TŻ.Dopiero teraz wiem, że to nie on miał być docelowy. Od początku marudził, że powinniśmy wziąć kota, ja się opierałam, bo wyjazdy, a poza tym nigdy nie miałam kota.
Po roku uległam, wzięliśmy Kicię, za jakiś czas TŻ przygarnął kotka z klatki schodowej i .. juz byłam uziemiona. Zanim się zorientowałam, że one dorosły , kotka była w ciąży, urodziła się szóstka. Do nich przygarnęliśmy Białą (wyrzuconą - siedziała w silniku samochodu), oczywiście na jego sugestię. Potem doszedł Buruś i ostatnio Fredek.
Mając koty w domu, zaczęłam dokarmiać podwórkowce i tu wypatrzyły mnie Panie, które je dokarmiały i juz nie puściły. Musiałam dołączyć.
Ponieważ dysponowałam czasem i pieniędzmi zaangażowałam sie po uszy.
Sterylizacje , leczenie i adopcje. Jakoś tak w życiu było, że nie miałam specjalnych zainteresowań, które by mnie ograniczały, więc nie żal mi było filmów etc. Na czytanie zawsze znajduję czas.
A TŻ zrobił swoje i poszedł sobie. Wielką zaletą jest to, że z niczyim zdaniem (oprócz swoich kotów) nie muszę się liczyć. Rodzinie już dawno powiedziałam, że to moje życie.
I ciągle sobie tłumaczę , że musiałam się taak zaangażować , żeby odpokutować za moją rodzinę na wsi. Mój tata pracował jako rzeźnik. Ale może szukam sobie wymówki.
Poza tym żyję na kredyt. W dzieciństwie niebywałe szczęscie i dobrzy lekarze uratowali mi życie, choć skutki choroby odczuwam do dziś.
Pewnie dlatego żyję, że KTOŚ (tam na górze) uznał, że mam coś ważnego do zrobienia...

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 11:23
przez eve69
Ladnie :D

ja robie to bo nie umiem nie robic :wink: ...bo odkad pamietam nie potrafie nie zatrzymac sie przy kims potrzebującym pomocy, nie umiem odwrocic glowy, spojrzec w inna strone, nie sprawdzic czy zwierzak jest samotny czy tylko czeka. I rowniez dlatego, ze uwazam ze jestesmy odpowiedzialni za to co oswoilismy jak mowil Lisek Malemu ksieciu. i ze mam paranoje bo wydaje mi sie, ze jesli ja czegos nie zrobie to nikt tego nie zrobi, zawsze wracam w miejsca wktorych widzialam koty, sprawdzam czy niepotrzebuja pomocy. Zawsze szukam jak glupia psow, ktore wg mnie mogly zostac wyrzucone. Oswajalam rotwailera 2 tyg zanim pozwolil mi sie zabrac, lazilam po kanalach sciekowych za kociakami, smietnik moim przyjacielem. :wink: dostałam dwa razy po buzi za koty wlasnie, wydalm kupe kasy na pollitrowki zeby psiaka czy kociaka odkupic. Udalo nam sie stworzyc schronisko w ktorym psy merdaja ogonami leniwie spac na budach, w ktorym nigdy sie nie zagryzaly, gdzie uspilismy dwa ciezko chore psy w ciagu roku, w ktorym zwierzeta maja dobra starosc...
I najwazniejsze - ja robie to bo to kocham i nie chcialabym robic nic innego. I dzieki zwierzakom wlasnie jestem szczesliwym czlowiekiem - bo dostaje od nich duzo wiecej niz mam szczescie im dac. Po prostu.

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 11:35
przez Katy
Zwierzęta miałam od zawsze - najpierw u dziadków, potem u rodziców. Moim pierwszym, własnym kotem była Psotka. Wtedy o kotach tak naprawdę to nie miałam bladego pojecia. Po przeprowadzce do Warszawy ciagle mi czegoś brakowało, nie wiedziałam czego. Jak juz mieszkałam z TŻ i wzielismy Niedobruchę to wtedy dopiero poczułam, że brakowało mi własnie zwierzaka. Przed wzięciem Niedobroty zaczęłam szukac w necie wszelkich informacji o kotach i tak zaczeło sie własnie to co robie. Zaczęłam zwracać uwage na to czy okienka w piwnicach sa otwarte, czy gdzieś na ulicy nie lezy kot czy pies, czy na osiedlu sa karmicielki. Zaczęłam dokarmiac bezdomne koty, nie raz za to oberwałam, byłam wyzywana, skakali do mnie do bicia. Po przeprowadzce pierwsze co zaczęłam robić to szukać karmicielek.
Robię to bo kocham koty, bo nie mogę patrzeć jak cierpią głód, zimno, jak umierają niekochane, niechciane, wyrzucone, zmaltretowane. Nie umiem przejść i odwrócić głowy...

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 11:57
przez evanka
Mam to w genach, zarówno po mieczu ja i po kądzieli :D Chociaż trudno mówić o jakimś szczególnym poświęceniu, jak się ma jedengo kota (kotkę). Lubię zwierzęta i juz :lol:

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 14:39
przez PumaIM
Bengala pisze:Mam to w genach, zarówno po mieczu ja i po kądzieli :D Chociaż trudno mówić o jakimś szczególnym poświęceniu, jak się ma jedengo kota (kotkę). Lubię zwierzęta i juz :lol:

Jak wyżej, wczesne skażenie. Po mieczu może niekoniecznie, po kądzieli absolutnie, moja Mać jak widziała kota luzem, to budził się w niej instynkt matki-karmicielki - na pewno głodny, leć zanieś miseczkę.

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 14:47
przez Padme
A ja mam zwierzaka, o któym marzyłam od ... roku życia. Nigdy nie miałam nic oprócz rybek i chomika, a to nie to. Inne zwierzęta? U nas na osiedlu koty mają się dość bezpiecznie, ale chętnie je podkarmiam, bo lubię patrzeć, jak wcinają, aż im się uszka trzęsą... W ogóle do zwierząt mam inny stosunek, niż do ludzi. Ludzi z definicji nie lubię, muszą dopiero coś zrobić, żeby mnie do siebie przekonać. Zwierzęta nie są w stanie nic zrobić, żebym przestała je lubić.

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 14:51
przez Mysza
Padme pisze:Ludzi z definicji nie lubię, muszą dopiero coś zrobić, żeby mnie do siebie przekonać. Zwierzęta nie są w stanie nic zrobić, żebym przestała je lubić.

JAKIE TO MĄDRE ZDANIA!
Mogę je sobie gdzieś zapisać i powiesić?
Chyba będą moim mottem

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 14:55
przez Padme
Ależ proszę uprzejmie! Gdyby ktoś spoza forum to usłyszał, już bym chyba w szpitalu dla psychów lądowała... :twisted:

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 15:00
przez Mysza
Padme pisze:Ależ proszę uprzejmie! Gdyby ktoś spoza forum to usłyszał, już bym chyba w szpitalu dla psychów lądowała... :twisted:

Mnie za takie zdania już chcą konsultacje w psychitryku załatwiać. :? I stwierdzono, że na tym forum to pewnie więcej takich jest. A ja na to, że oczywiście :D 8)

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 15:02
przez Padme
No to łapkę ściskam... :lol:

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 15:07
przez Maryla
Ja proponuję do czubów wysyłać tych, co to uważają , że powinno się tylko ludźmi i ich potrzebami zajmować. A zajmowanie się zwierzętami to odchył. To są z reguły straszni egoiści .
A jak mówię znajomym, że ludzi nie lubię , to się na mnie patrzą z pobłażaniem. Wg mnie różnica polega na tym, że ja to mówię a oni to robią.

PostNapisane: Pt paź 03, 2003 15:10
przez Olivia
Mysza pisze: Mnie za takie zdania już chcą konsultacje w psychitryku załatwiać. :? I stwierdzono, że na tym forum to pewnie więcej takich jest. A ja na to, że oczywiście :D 8)

mam nadzieję, że Estraven nie przekazuje listy uczestników do psychiatry krajowego, czy jak to się mówi :roll:
ja nie chcem do szpitalaaa.... :!: