Strona 1 z 7

W-wa: Dramat puchatków - tri w DT

PostNapisane: Nie maja 24, 2009 23:27
przez wejaga
To miał być krótki spacer, dla przewietrzenia się i nabrania kreatywnej siły do pisania prac...

W pewnym momencie zauważyliśmy kotka skulonego między okienkiem piwnicznym a kratką. Zdziwiło nas to, że kot wygląda na rasowego, a jednocześnie bardzo zaniedbanego, jakby bezdomnego. Podeszliśmy do niego - nie uciekał, tylko fukał. Z bliska wyglądał jeszcze gorzej :cry: Futerko potwornie zaniedbane, jedno oczko jakby zaropiałe, smutna minka i delikatne odruchy jakby chciał się załatwić, a nie mógł albo jakby puszczał gazy.

Najdziwniejsze było to, że powyżej tego kotka, z mieszkania na parterze na parapet (okna były uchylone) wyszły dwa bardzo podobne do tej kocinki koty rasowe czy rasowopodobne i jeden dorodny rudy też chyba rasowopodobny - wszystkie wyglądające na zadbane...

Nie mieliśmy nic przy sobie, w co można by było złapać kota, nie wiedzieliśmy, co robić. Pukaliśmy w parapet i nawoływaliśmy, ale nikt nie wyjrzał przez okno. Wróciliśmy tam po niecałej godzinie - z naszą sąsiadką - wolontariuszką Koterii. Dzięki jej nieocenionemu wsparciu udało się kota (który cały czas był w tym samym miejscu) po dłuższym czasie złapać.

W łapaniu pomogli nam ludzie, którzy akurat przechodzili. Okazało się, że znają sytuację, choć informacje trzeba było od nich trochę wyciągać. Ta kocinka już kilka razy wypadała z okna (a ja nie wiem, czy nie była wyrzucana :-(), wkładali ją z powrotem ludzie. W mieszkaniu kiedyś mieszkała ponoć matka z córką. Gdy żyła matka, koty były zadbane, a teraz córka pojawia się raz na jakiś czas, żeby nakarmić koty. Nie dba o nie, nie zależy jej na nich. Kotów jest podobno 5-6.

Kotek przebywa teraz w lecznicy. To - według słów weta - "obraz nędzy i rozpaczy" :cry: . Na całym ciele ma jakby strupki, ogon z bardzo przerzedzoną siercią. Kotek będzie jutro miał robione badania. To kocurek pełnojajeczny... Najpierw myślałam, że to norweski leśny, ale to chyba jednak pers. Kompletnie nie znam się na rasach.

Kocurek otrzymał imię Sasza :-).

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Sasza jest już w DS :-).

11.11.2009: Kolejna kotka wypadła z okna. Kicia jest śliczną drobną (waży około dwa kilogramy), puchatą trikolorką, ma zaledwie rok. Ma świerzb uszny.

Zrobiłam kotce zdjęcia. Niestety nie są reprezentacyjne. Wczoraj kotka zachowywała się w miarę swobodnie. Podczas przeglądu u weterynarza nie fukała, pozwalała się obejrzeć. Włożona do klatki, siedziała jakby zaciekawiona. Teraz biedulka leży w kącie klatki, przestraszona, fuka. Widać, że pobyt w klatce jej nie służy :cry: .

Oto zdjęcia koteczki:

Obrazek Obrazek Obrazek


Kicia ma piękne oczy, czego na zdjęciach nie widać :( .

18.11.2009: tri jest już w DT.

PostNapisane: Nie maja 24, 2009 23:53
przez Ewik
Boże ..jakie smutne biedactwo...Rozumiem, że tam nikt nie mieszka oprócz kotów? Dziwne, że kobita z takim podejściem nie wywiozła kotów do schroniska...dobrze by było poznać jej plany wobec nich...będzie tak karmić dozywotnio? Póki nie sprzeda mieszkania? :roll: Jesli kot jest jajeczny to tam moga być ciężarne kotki...a może baba rozmnaża?

PostNapisane: Pon maja 25, 2009 0:07
przez Anja
czego dokladnie potrzeba?
ile kosztuje pobyt tego biednego smutaska w lecznicy?

PostNapisane: Pon maja 25, 2009 0:14
przez wejaga
Na razie nic nie kosztuje, bo kot przebywa w lecznicy na talon. Więcej na temat tego, co potrzeba, będzie wiadomo, gdy okaże się, co mu dokładnie jest... Na razie nie wiemy, co będzie z kotem, gdy już wyjdzie z lecznicy. Pewnie konieczny będzie DT.

Na pewno trzeba będzie nawiązać kontakt z osobą, u której są koty. Spróbować porozumieć się po dobroci.

Bardzo liczę na zaangażowanie Puchatkowa :oops: Sama w najbliższych tygodniach nie dam rady się temu w pełni poświęcić :cry:

PostNapisane: Pon maja 25, 2009 7:07
przez sawanka1
jak nie odda po dobroci reszty to gwizdnąć przez balkon

PostNapisane: Pon maja 25, 2009 7:24
przez moguncja
Sprawa jest powszechnie znana w okolicy. Kobieta zadbana, wygadana, z tupetem, pracująca w radio i telewizji (może teraz na emeryturze), ale nadużywa alkoholu. Podobno ma domek na wsi, gdzie przebywa, oddając się ulubionemu zajęciu. Znajoma, która jest znaną opiekunką kotów na tamtym terenie, zostawiła jej w skrzynce anonimowy list w sprawie tego kota. Właścicielka stadka domyśliła się kto napisał i zrobiła awanturę. Powiedziała, że ma w domu jeszcze jednego równie chorego kota. Jest niesolidna, nie dba o zwierzęta, choć twierdzi, że codziennie przyjeżdża do nich - jednak rzadko jest widywana. Wszyscy zainteresowanie twierdzą też, że nie leczy kotów, które matka powierzyła jej opiece. Zaznaczam, że są to informacje z drugiej ręki, sama nie zetknęłam się ze sprawą. Jesli jest to wszystko prawdą, to uważam, że trzeba interwencji TOZ-u, by potrząsnąć kobietą, albo nawet zabrać jej zwierzęta, które jak widać jej tylko przeszkadzają.

PostNapisane: Pon maja 25, 2009 7:39
przez moguncja
Jeszcze, a propos sprzedaży mieszkania - podobno jej matka zabezpieczyła w ten sposób koty, że póki żyją, to córka nie może go sprzedać. Pewnie po dobroci nic się nie załatwi, jak to zresztą zawsze bywa z osobami z wiadomym problemem.

PostNapisane: Pon maja 25, 2009 7:56
przez aamms
Czytam.. i kompletnie nie mam pomysłu co zrobić.. :oops:
Przekleiłam na forum puchatków.. http://forum.adopcjepuchatkowa.pl/viewt ... ?f=3&t=115
może wspólnie coś wymyślimy..
chociaż dla tego puchacza złapanego wczoraj..
A jeśli chodzi o resztę, to jestem całkiem bezradna.. :?

EDIT: Czy da się zdobić dokładniejsze informacje na ten temat? chociaży ile tam jest właściwie kotów..

PostNapisane: Pon maja 25, 2009 8:12
przez Avian
Pewnie nie może też oddać kotów, nawet w najlepsze ręce, bo testament zabrania ... z drugiej strony, na pewno chce odzyskać mieszkanie i zależy jej na pozbyciu się kotów. Wszystko zależy od tego zapisu w testamencie ... może dałoby sie na spokojnie z nią pogadać?
A jak nie - zaczęłabym od zaświadczenia od weta o stanie zdrowia tego jednego, zawsze to jakaś podstawa dla TOZu ...

PostNapisane: Pon maja 25, 2009 8:16
przez Julka_
no to rzeczywiscie trudna sprawa. Dobrze Aga, ze udalo sie go zlapac. Przynajmniej jeden biedak mniej bedzie sie meczyl.. :oops:

PostNapisane: Pon maja 25, 2009 8:27
przez AnielkaG
Wczoraj przypadkiem uczestniczyłam telefonicznie w tej akcji. Dziś kot ma mieć robione testy na FIV i białaczkę, jeżeli wyjdą ujemnie to zobaczymy. Na pewno nie wróci tam. Myślę że zawiadomimy TOZ i trzeba będzie odebrać te koty siłą. Pytanie co z nimi, ale będziemy się martwić jak już bedą.

PostNapisane: Pon maja 25, 2009 9:01
przez seniorita
Biedny kocio, Aga wczoraj mieliście dzień pomagania kotom z trawników warszawskich. Miał szczęście, że was spotkał na swojej drodze.

PostNapisane: Pon maja 25, 2009 9:23
przez diament38
Aga, a ja myślę, że skoro znany jest jej słaby punkt czyli :piwa: to moż być niezła podstawa do rozmów z tą kobietą. Zaprosiła bym ją do baru, postawiła piwo i na spokojnie rozmawiała o tym, że bardzo mi się koty podobają i bardzo chętnie się nimi zajmę, a ona będzie miała mniejszy obowiązek itp 8) . Nie podchodziła bym do niej w sposób agresywny ani jako opiekunka bezdomnych kotów, bo tacy ludzie się boją odpowiedzialności za swoje czyny. Co do testamentu nie wiadomo czy faktycznie taki jest. Bardziej myślami poszła bym w kierunku jej strachu przed odpowiedzialnością i braku doświadczenia w ich opiece, oraz przed tym, że doprowadziła je do takiego stanu i nie ma zielonego pojęcia co z nimi zrobić.

PostNapisane: Pon maja 25, 2009 11:12
przez wejaga
moguncja pisze:Sprawa jest powszechnie znana w okolicy. Kobieta zadbana, wygadana, z tupetem, pracująca w radio i telewizji (może teraz na emeryturze), ale nadużywa alkoholu. Podobno ma domek na wsi, gdzie przebywa, oddając się ulubionemu zajęciu. Znajoma, która jest znaną opiekunką kotów na tamtym terenie, zostawiła jej w skrzynce anonimowy list w sprawie tego kota. Właścicielka stadka domyśliła się kto napisał i zrobiła awanturę. Powiedziała, że ma w domu jeszcze jednego równie chorego kota. Jest niesolidna, nie dba o zwierzęta, choć twierdzi, że codziennie przyjeżdża do nich - jednak rzadko jest widywana. Wszyscy zainteresowanie twierdzą też, że nie leczy kotów, które matka powierzyła jej opiece. Zaznaczam, że są to informacje z drugiej ręki, sama nie zetknęłam się ze sprawą. Jesli jest to wszystko prawdą, to uważam, że trzeba interwencji TOZ-u, by potrząsnąć kobietą, albo nawet zabrać jej zwierzęta, które jak widać jej tylko przeszkadzają.


Od jak dawna koty są w mieszkaniu same? Czy to są koty rasowe czy pseudorasowe? Czy się mnożą? Ile ich jest?

Te koty trzeba stamtąd wyciągnąć :( W sumie na rękę tej kobiecie byłoby oddanie kotów - pozbyłaby się przecież "problemu"...

PostNapisane: Pon maja 25, 2009 11:56
przez karunia
niekoneicznie na rękę - jezeli jest ten testament i koty mają tam być dopóki żyją
przedłużanie ich zycia tzn szukanie im lepszych warunków - pewnie spowoduje że będzie miała zablokowane mieszkanie

najlepiej chyba porozmawiac ale jezeli nic to nie da to wtedy nawet przez okno zaden nie wyjdzie bo je zamknię i wtedy to juz chyba tylko...