Niech to #*%^&! :-((

Pojechałam z mamą na zakupy do Reala, a Realu jest sklep zoologiczny. Patrzymy, a tam dwie czarne kocie kuleczki płaczące bezgłośnie zza brudnej szyby.
Wchodzę, pytam słodko czy koty do sprzedania. Owszem, po 20 zł.
Poprosiłam o pokazanie.
Kociaki po 4-5 tygodni, śmierdzące, brudne, oczy całe w ropie.
Zaraz mama babę zaczęła ochrzaniać, baba z siebie zadowolona, bo "ona im codziennie oczy wodą przemywa i w ogóle robią wszystko co w ich mocy". I uprawia działalność charytatywną w swoim mniemaniu, "bo inaczej ktoś by te koty utopił", a ona je za darmo przyjęła.
Zajrzałam pod ogonki - nóżki całe obsrane (za przeproszeniem). Mówię, że koty mają biegunkę, a ona, że "tak, ona wie - specjalnie ZA RADĄ WETERYNARZA im zrobili biegunkę mlekiem, bo wcześniej miały zatwardzenie i już w koncu trzeba było".
Kociaki płaczące powędrowały do klatki.
Wracając wróciłyśmy z mamą do sklepu - nie wiem dlaczego, ale bez problemu dostałyśmy je za darmo ( a raczej wiem dlaczego
baba się wystraszyła i postanowiła zgrywać "dobrą").
Kiedy im dałam jeść myślałam, że mi zjedzą talerzyk. Oczka mają już przemyte, zakropione. Śpią słodko przytulone do termofora. Zaraz im dam Nifuroksazyd, bo mi się wykończą biedaki przez tą biegunkę.
Są maleńkie jak okruszki.
Nie powinnam ich była brać - nie mam już nawet pieniędzy na weterynarza.
Mam teraz 9 kotów w pokoju.
Ale co innego mogłam zrobić.
Teraz muszę się dowiedzieć gdzie się zgłasza nie płacenie podatków chyba?
Bo z tego co wiem na KAŻDY sprzedawany w sklepie towar trzeba mieć fakturę?
I jeśli przyjdzie inspekcja i zapyta po ile koty, a baba powie, że po 20, po czym nie potrafi pokazać faktury to... chyba ją mam?
Czy dobrze myślę?
Najgorsze jest to, że żeby kogokolwiek zawołaźć muszę czekać na kolejne koty w sklepie

Wchodzę, pytam słodko czy koty do sprzedania. Owszem, po 20 zł.
Poprosiłam o pokazanie.
Kociaki po 4-5 tygodni, śmierdzące, brudne, oczy całe w ropie.


Zaraz mama babę zaczęła ochrzaniać, baba z siebie zadowolona, bo "ona im codziennie oczy wodą przemywa i w ogóle robią wszystko co w ich mocy". I uprawia działalność charytatywną w swoim mniemaniu, "bo inaczej ktoś by te koty utopił", a ona je za darmo przyjęła.
Zajrzałam pod ogonki - nóżki całe obsrane (za przeproszeniem). Mówię, że koty mają biegunkę, a ona, że "tak, ona wie - specjalnie ZA RADĄ WETERYNARZA im zrobili biegunkę mlekiem, bo wcześniej miały zatwardzenie i już w koncu trzeba było".
Kociaki płaczące powędrowały do klatki.

Wracając wróciłyśmy z mamą do sklepu - nie wiem dlaczego, ale bez problemu dostałyśmy je za darmo ( a raczej wiem dlaczego

Kiedy im dałam jeść myślałam, że mi zjedzą talerzyk. Oczka mają już przemyte, zakropione. Śpią słodko przytulone do termofora. Zaraz im dam Nifuroksazyd, bo mi się wykończą biedaki przez tą biegunkę.
Są maleńkie jak okruszki.
Nie powinnam ich była brać - nie mam już nawet pieniędzy na weterynarza.




Ale co innego mogłam zrobić.

Teraz muszę się dowiedzieć gdzie się zgłasza nie płacenie podatków chyba?
Bo z tego co wiem na KAŻDY sprzedawany w sklepie towar trzeba mieć fakturę?
I jeśli przyjdzie inspekcja i zapyta po ile koty, a baba powie, że po 20, po czym nie potrafi pokazać faktury to... chyba ją mam?

Najgorsze jest to, że żeby kogokolwiek zawołaźć muszę czekać na kolejne koty w sklepie
