Dziewczyny pomóżcie.

Jechaliśmy na grzyby.Prawie, że wpadł nam pod koła mały kotek. Wyszłam z samochodu i zobaczyłam kotka, który nie mógł ruszać łapkami. Przzyszedł jego właściciel i powiedział, że ten kocurek od zawsze miał sparaliżowane 2 łapki.Zaproponowaliśmy facetowi i kotkowi ze pojedziemy do Kielc do weta.Nie zgodził się.Widziałam ogromną miłość kocio człowieczą i ta miłość nie pozwaala temu człowiekowi poddac kocurka jakims dziwnym procedurom.Kotka można uratować. Ten faacet stracił już żonę , córkę i nie chce stracić kota.Chyba nie będę się wtrącać. Jednocześnie cały czas widzę kotka, któremu można by te łaapki uratować.