Strona 1 z 2

Dziewczyny pomóżcie.

PostNapisane: Nie wrz 28, 2003 17:19
przez magda gabryś
Jechaliśmy na grzyby.Prawie, że wpadł nam pod koła mały kotek. Wyszłam z samochodu i zobaczyłam kotka, który nie mógł ruszać łapkami. Przzyszedł jego właściciel i powiedział, że ten kocurek od zawsze miał sparaliżowane 2 łapki.Zaproponowaliśmy facetowi i kotkowi ze pojedziemy do Kielc do weta.Nie zgodził się.Widziałam ogromną miłość kocio człowieczą i ta miłość nie pozwaala temu człowiekowi poddac kocurka jakims dziwnym procedurom.Kotka można uratować. Ten faacet stracił już żonę , córkę i nie chce stracić kota.Chyba nie będę się wtrącać. Jednocześnie cały czas widzę kotka, któremu można by te łaapki uratować.

PostNapisane: Nie wrz 28, 2003 17:28
przez LimLim
O ryny. :( Chyba tylko pozostaje jeśli to niedaleko czasem zajrzeć do nich :roll: .MOże jak właściciel nabrałby do Was zaufania to przekonałby się z czasem do wizyty lekarskiej.

PostNapisane: Nie wrz 28, 2003 17:29
przez Wojtek
Czy tylko dziewczyny mogą się wypowiadać? ;)
Może poczekać aż Kajtuś będzie w pełni sił i pokazać temu panu zdjęcia przed i po operacji?

PostNapisane: Nie wrz 28, 2003 17:44
przez Blue
Magda - czekaj bo nie bardzo rozumiem...
Piszesz ze to maly kotek - wiec zakladam ze kociak?
Wpadl Wam prawie pod kola - a wiec chodzil (czolgal?) sie samopas po dworze?
A wlasciciel nie chce sie zgodzic na wizyte u weta - z milosci do kociaka?...
A gdy juz kociak pozdziera sobie skore do krwi, gdy wda sie zakazenie (moj brat wlasnie niedawno lapal kota ze sparalizowanym zadem zyjacego na dzialkach - kot mial kosci na wierzchu, wszystko zaropiale, wystarczy male zdarcie naskorka ciagle brudzone i infekcje poleci a nie ma bata, kot z takim urazem zyjacy na dworze bardzo szybko nabawi sie koszmarnych ran) - wtedy tez z dobroci serca nie pojdzie z nim do weta?

Sorry za ostre slowa - ale nie uwierze w dobroc tego czlowieka - wlasciciela kociaka...
Po prostu - nie chcialo mu sie go leczyc.
Z roznych powodow - nie wnikam. Ale na pewno nie z milosci do zwierzecia. Bezbronnego, zupelnie zaleznego od czlowieka, narazonego na wegetacje i wszelkie zagrozenie - nawet zwykle wrony moga go zadziobac, nie obroni sie.

Moze jednak uda Ci sie faceta namowic na wizyte u weta?....

Re: Dziewczyny pomóżcie.

PostNapisane: Nie wrz 28, 2003 17:52
przez evanka
magda gabryś pisze:Prawie, że wpadł nam pod koła mały kotek. Zobaczyłam kotka, który nie mógł ruszać łapkami. Właściciel i powiedział, że ten kocurek od zawsze miał sparaliżowane 2 łapki.
To jakim cudem wpadł wam pod samochód 8O Może facet sam mu pomagał rozstać się z tym padołem :?

PostNapisane: Nie wrz 28, 2003 17:57
przez Anka
Blue pisze:Marta - czekaj bo nie bardzo rozumiem...
Piszesz ze to maly kotek - wiec zakladam ze kociak?
Wpadl Wam prawie pod kola - a wiec chodzil (czolgal?) sie samopas po dworze? (...)
Sorry za ostre slowa - ale nie uwierze w dobroc tego czlowieka - wlasciciela kociaka...
Po prostu - nie chcialo mu sie go leczyc.
Z roznych powodow - nie wnikam. Ale na pewno nie z milosci do zwierzecia. Bezbronnego, zupelnie zaleznego od czlowieka, narazonego na wegetacje i wszelkie zagrozenie - nawet zwykle wrony moga go zadziobac, nie obroni sie.

Moze jednak uda Ci sie faceta namowic na wizyte u weta?....


Wiesz, Blue, mysle, że można na to różnie patrzeć. Oczywiście nie jest to mądra miłość, ale jest możliwe, że ktoś przeszedł tak dużo, doznał tylu krzywd, że nie wierzy już nikomu i niczemu. Wetom także. A jeżeli do tego jest to człowiek dość prymitywny...
A że pozwala kotkowi wychodzić? Może nigdy nawet nie wyobraził sobie, że może być inaczej, że zwierzę może na stałe być w domu.
Najcudowniej by było, gdyby udało się tego człowieka "oswoić" i wtedy namówić na leczenie.

PostNapisane: Nie wrz 28, 2003 18:25
przez magda gabryś
Do blue i Bengali. Kot nam nie wpadł pod samochód, bo on się po prostu przetaczał.Facet kocha jego a on kocha faceta.
We wtorek pojadę tam.Tylko jakie ja mam prawo? Kot jest do wyleczenia.

PostNapisane: Nie wrz 28, 2003 18:41
przez LimLim
Jak to jakie masz prawo 8O - dobre serducho masz i tyle :D Chcesz i możesz pomóc i to jest ważne.

PostNapisane: Nie wrz 28, 2003 18:44
przez vivien
Magdo, rozmawiaj z tym człowiekiem. Opowiedz o tym o czym pisały dziewczyny, że jeśli się tego nie wyleczy to straci kota w wyniku infekcji. A to długotrwała i bolesna śmierć :(

PostNapisane: Nie wrz 28, 2003 18:58
przez magda gabryś
Wojtek! :lol: :) :wink:

PostNapisane: Nie wrz 28, 2003 23:07
przez betix
Może to trzeba powoli nie od razu namawiać na operacje itp ale odwiedzic tak z dobrego serca spytac o samopoczucie tego pana, kotka...zdobyc zaufanie na które w pełni zasługujesz. Opowiedziecmoże opodobnych sprawnych już kotkach alenie namawiaćmoże nawet za pierwszym razem nie proponować operacji, odwiedzic wkrótce znowu i dopiero może wtedy zaproponować pomoc..

PostNapisane: Pon wrz 29, 2003 0:28
przez vitez
Heh kolejny feministyczny topik.
Magda gabrys: rozumiem ze od facetow (mimo niezauwazalnosci jednak obecnych na tym forum) nie chcesz pomocy? :? :(

edit: proponuje zmiane tytulu topika na jakis logiczniejszy. To forum nie jest tylko dla dziewczyn!!!

PostNapisane: Pon wrz 29, 2003 8:24
przez magda gabryś
Vitez, chcę.
Dzisiaj dzwoniłam do faceta, ma na imię Andrzej.
To jest blisko Radomia. Może ktoś z Was zna tam dobrą klinikę?

PostNapisane: Pon wrz 29, 2003 9:37
przez Wojtek
magda gabryś pisze:Dzisiaj dzwoniłam do faceta, ma na imię Andrzej.
To jest blisko Radomia. Może ktoś z Was zna tam dobrą klinikę?

Dał się namówić na leczenie kotka?

PostNapisane: Wto wrz 30, 2003 13:41
przez magda gabryś
Nie wiem, czy zgodził się na leczenie ale zgodził się na wizytę u weta. Pan Andrzej nie ma pieniędzy i nie chciał się do tego przyznać. Wszystko na dobrej drodze. Będę informować.
A tak już nie na temat: kochane są te nasze forumowe chłopaki.