Strona 1 z 19

~~~Przerażony,biały KAY.......w DT u Cameo topnieją lody:)))

PostNapisane: Pon maja 04, 2009 21:16
przez iskra666
W schronisku w Milanówku jest masa pięknych kotów..
wiadomo..
każdy kot jest piękny..

W schronisku w Milanówku jest duży biały piec..
a za piecem duży biały Kay.. :(

Kay jest piękny..czyściutki..futro ma takie, że chciałoby się w nim zatopić..ma niesamowite oczy.. i w ogóle wygląda obłędnie..
Kaya nie ma..Kay zastyga..Kay się boi..Kay jest z lodu..


Losy Kaya są mi nieznane..oprócz tego, że miał brata bliźniaka, którego zabrał fiv..no i na bank jest wykastrowany/wysterylizowany,zaszczepiony,odrobaczony..
Kaya generalnie nie widać..albo siedzi pod paletami na wybiegu albo za piecem.. boi się przeraźliwie..nie zjadł podrzuconego mu mięska..wcisnął się za piec i tak siedział przez całe nasze odwiedziny. Kaya próbowałam zaczepiać troszkę ręką..troszkę patyczkiem.. nie reagował.. tzn wcisnął się w kącik..nie syczał,nie warczał.. nic z tych rzeczy.. po prostu siedział przerażony i się patrzył.. jakby zamarzł..

Tak pisze o Kayu Tajemniczy Wujek Z.

Tajemniczy Wujek Z. pisze:Na mnie największe wrażenie zrobiły dwa koty: Rysiu i Biały.
Biały zaś jest jedną Wielką Białą Kulą Przerażenia. Przez cały czas naszej wizyty ani na chwilę nie wyszedł zza pieca. I to nawet wówczas, gdy był sam w całej kociarni. Siedział w najdalszym kącie i trząsł się ze strachu. Przez cztery godziny nie zjadł ani jednego z podrzuconych mu kawałków mięsa. Nie było w nim cienia agresji. Tylko raz nasyczał na mnie gdy go dotknąłem. Ale o żadnym drapaniu czy gryzieniu nie było mowy. On był po prostu sparaliżowany strachem. Pozwalał się dotykać tylko dlatego, że nie mógł się już bardziej wcisnąć w kąt. Gdyby mógł toby zniknął. Postanowiliśmy spróbować tej samej metody, która zadziałała na Rysia, ale po wypłoszeniu zza pieca Biały dosłownie zaczął chodzić po ścianach z przerażenia. Próbował uciec przez okienko na wybieg, ale było zamknięte szybką i biedak huknął łebkiem z całej siły. Daliśmy mu spokój :( Naprawdę bardzo go żal.
Plan jest taki, żeby następnym razem zamknąć się z Białym w izolatce i siedzieć tam z nim nawet i parę godzin. Może się przekona.


Powiedzcie mi proszę..
czy ktoś ma pomysł...co zrobić z Kayem?
Czy dać mu spokój i nie zaczepiać.. czy faktycznie próbować go oswajać..ale czy takie oswajanie raz na tydzień przyniesie jakieś efekty?
Czy łapanie go do izolatki ma sens, czy nie lepiej może siedzieć z nim w kociarni? Ja wiem, że do każdego serca jest inny klucz..
ale może ktoś zna jakieś sprawdzone rozmrażacze?
albo jest lodołamaczem i potrafi nam coś podpowiedzieć?
Obrazek

Obrazek
ObrazekObrazek
Obrazek
Długo myślałam nad imieniem dla niego..
mam nadzieję, że będzie jak w baśni..
że przyniesie mu szczęście..
:oops:

Dziękujemy pięknie za
ruru pisze:Banerek dla Kota z bajki:
Obrazek
Kod: Zaznacz cały
[URL=http://tiny.pl/z48w][IMG]http://img504.imageshack.us/img504/7954/kay2kopia.jpg[/IMG][/URL]
:1luvu: :1luvu: :1luvu:

PostNapisane: Pon maja 04, 2009 21:23
przez mjs
Biedna kulka strachu... :(
Domu potrzebuje...

PostNapisane: Pon maja 04, 2009 21:25
przez iskra666
wiadomo, że dom byłby najlepszym wyjściem..
tylko kto zechce kota ze schronu z niewiadomym pochodzeniem..
z niewiadomym charakterem..
nie wiadomo czy dziki czy strachliwy czy domowy..
w ogóle jedną wielką przerażoną niewiadomą..
:(

Dlatego proszę o porady w przypadku kiedy Kay jest w schronie:(

PostNapisane: Pon maja 04, 2009 21:26
przez Korciaczki
Kay :1luvu: Taki piękny białasek...
Napewno próbować warto, nigdy nie wiadomo, a zawsze jest iskierka nadzieję że kot sie owtorzy. Trzymamy kciuki, oby w przypodku bajecznego Kaya było tak jak w baśni, żeby jeszcze Ci zaufał, pokochał ludzi, zrozumiał że człowiek nie zawsze + zło.

Nie było w nim cienia agresji. Tylko raz nasyczał na mnie gdy go dotknąłem. Ale o żadnym drapaniu czy gryzieniu nie było mowy. On był po prostu sparaliżowany strachem.

My wierzymy, że sie uda !!! Skoro jest taki łagodny (a DzikieDziki potrafią być niezbyt delikatne), to napewno będzie :ok:

PostNapisane: Pon maja 04, 2009 21:30
przez iskra666
Ja wiem, że warto o każdego z nich walczyć..
tylko nie zawsze wiem jak :(

PostNapisane: Pon maja 04, 2009 21:42
przez nika28
:cry:

PostNapisane: Pon maja 04, 2009 22:00
przez flyGirl
napewno niedługo zrozumie że nie chcesz zrobić mu krzywdy...gdyby tylko znalazł szybko stały i baaardzo cierpliwy domek :( ...będę trzymać za niego kciuki, przecudowny jest :ok:

PostNapisane: Pon maja 04, 2009 22:25
przez iskra666
flyGirl pisze:przecudowny jest :ok:


a na żywo to jest dopiero wrażenie.. :1luvu:

PostNapisane: Pon maja 04, 2009 22:27
przez AnielkaG
mam na tymczasie taką kotkę jak Kay , była w DT u kogoś gdzie przesiedziała miesiąc za kanapą, u mnie trzęsła się ze strachu i kamieniała po wzięciu na ręce, ale zero agresji. Po dwóch tygodniach to prawie "normalny" kot, choć jeszcze nie ma odwagi przyjść na głaskanie
Kay potrzebuje cierpliwego domu :(

PostNapisane: Pon maja 04, 2009 22:46
przez iskra666
Anielko.. ale brałaś koteczkę sama na ręce i przekonywałaś "siłą" do człowieka czy zostawiłaś samą sobie i czekałaś,aż przełamie lody?

Kurcze.. trochę nie wiem/nie wiemy od czego zacząć z Kayem..

PostNapisane: Pon maja 04, 2009 22:59
przez AnielkaG
Przez pierwsze 3 dni ją nosiłam , robiłam sobie takie zawiniątko z poszewki na poduszkę, z kotka w środku i na rękach po kilka godzin, jak siedziałam przy kompie albo oglądałam tv, brałam ją wieczorem do łóżka,itd. Potem dałam jej spokój, po prostu patrzyła co robią inne koty i zaczęła przychodzić na wołanie, na jedzenie, po tygodniu potoczyła piłeczkę. Teraz uwielbia obserwować rybki w akwarium, wie kiedy ją wołam. Na rękach się przytula ale ty;ko na chwilę. przez kilka pierwszych dni kładła uszy na głowie, siedziała za łóżkiem i nie chciała jeść, wyglądała zupełnie jak Kay...teraz właśnie śpi w kontenerku na środku pokoju
gdybym miała miejsce...zawsze chciałam mieć białego kota :(

PostNapisane: Pon maja 04, 2009 23:12
przez iskra666
Kurcze.. to może jakieś nosidełko powinniśmy sobie załatwić.. tylko czy on w ogóle da się nam złapać?
:roll:

Ja tak myślałam, żeby zacząć na spokojnie od rozmowy.. tzn usiąść na przeciwko pieca i mówić do Kaya.. mówić mówić i jeszcze raz mówić.. wyciągnąć rękę, ale nie dotykać i tak sobie siedzieć..
jakby z nim tak przesiedzieć cały dzień... ?

Tylko u nas najgorsze to są te przerwy..
tzn nie ma codziennie wolontariuszy w schronisku..
a takiemu Kayowi to codzienny kontakt by się przydał

PostNapisane: Pon maja 04, 2009 23:54
przez Anja
ten ostatni pomysl jest dobry,
nie bralabym teraz tak przerazonego kota sila na rece czy do nosidelka, bo wtedy on nie ma szans na wybor, bylby zmuszony, a na tym etapie to nie jest dobre
powinien widziec czlowieka, slyszec go, przyzwyczajac sie,
ale to powinny byc sytuacje nieinwazyjne

Hrupke u siebie w domu oswajalismy prawie rok
przez ten rok kazde wziecie na rece owocowalo jej panicznym dygotem, czesto w nocy wyla i plakala
nie mozna bylo mowic glosniej i szybko sie poruszac
dopiero po kilku m-cach zaczelismy na chwile lapac i przytrzymywac na kolanach na kilka "glaskniec" i puszczalismy ja wolno
po roku nie mozna jej bylo zrzucic z kolan tak sie wczepiala o czulosci i tak jej zostalo na kolejne (obecnie) prawie 7 lat, choc miewa szybkie zrywy jak sie nieoczekiwanie nas przestraszy, ale widac jak po kilku sekundach dociera do niej, ze to my i zawraca, bardzo lubi tez gosci
jej brat Brucek za to zaadoptowal sie bardzo szybko

wiem, ze takie koty mozna oswoic miloscia, cierpliwoscia i wyczuciem, kazdy jest jednak inny

trzymam kciuki za Kaya, za to, zeby zaufal czlowiekowi :ok:

PostNapisane: Wto maja 05, 2009 4:59
przez miszelina
Ja raczej byłabym za noszeniem na rękach lub w nosidełku - tak oswajałam Asterka, który zachowywał się jak Kay - kamieniał ze strachu na widok człowieka i wciskał się w kąt. Wyciągniętej ręki się panicznie bał, do dzisiaj mu to zostało. Nie wolno do niego wyciągać ręki, a zwłaszcza ręki w luźnym rękawie. Nie wiem dlaczego.
Noszony na rękach najpierw siedział jak skamieniały, potem zaczął się wtulać, jakby chciał się przykleić do człowieka, a po kilku tygodniach zaczynał na rękach mruczeć. Teraz, po 5 miesiącach, sam nie przyjdzie na głaskanie, ale kiedy leży na fotelu czy łóżku, można go głaskać - mruczy i przewraca się z boczku na boczek pokazując brzuszek. A na podłodze nadal ucieka.
Ale fakt - każdy kot jest inny i każdy inaczej reaguje. Ale co szkodzi spróbować. Oczywiście najlepiej byłoby w domu.

PostNapisane: Wto maja 05, 2009 5:29
przez Petka
ja doświadczenia nie mam żadnego .... podrzucę Kaya na pierwszą, żeby jak najwięcej osób poznało tego przepięknego kocurka