Strona 1 z 2

Białystok - kocie nieszczęście.

PostNapisane: Pon kwi 27, 2009 11:08
przez Shaula
Już trzeci dzień pod blokiem nr 22 na Alei Piłsudskiego "wydziera się" chodzące kocie nieszczęście - mieszkańcy na razie zwierzę podkarmiają, ale co jakiś czas ktoś próbuje kota przepędzić. Jako, że kot "przykleił się" do tego konkretnego bloku i próbuje forsować drzwi wejściowe, można przypuszczać, że może tam mieszkał. Może komuś zaginął czarny kot/kotka z białymi łapami? A może ktoś przygarnie zwierzaka? Płacze tak żałośnie, że aż serce boli. :(
Wzięłabym sama, ale moje dwie pannice nie tolerują innego kociego towarzystwa, niestety.

PostNapisane: Pon kwi 27, 2009 11:35
przez gosiar
A nie masz łazienki, jakiegoś skrwaka, gdzie można by małe odizolować? Heeeelp!

PostNapisane: Pon kwi 27, 2009 11:41
przez martka
Shaula, błagam Cię pomóż temu kotu. Zabierz go do siebie, podejdź do weta i szukaj mu domu, jeśli sama nie możesz zoferować mu.

PostNapisane: Pon kwi 27, 2009 13:39
przez Shaula
Mój mąż kategorycznie odmówił przyjęcia kota do domu, zresztą rozumiem go bardzo dobrze - mieszkamy w kawalerce z dwiema kotkami i każdy dodatkowy lokator to poważny problem. Zresztą, po naszej poprzedniej historii z panleukopenią sądzę, że mój TŻ po prostu się boi powtórki "z rozrywki". I wcale mu się nie dziwię. Wiem jednak, że w naszym mieście istnieje duża grupa wolontariuszy, która pomagała wyłapać kociaki ze stadionu - może któryś z nich przeczyta ten post i pomoże kotu? Jedyną pomocą, jaką w tej chwili mogę zaoferować, jest wsparcie materialne (jedzenie, żwirek itp.).

PostNapisane: Pon kwi 27, 2009 13:58
przez Ellencia
Miewszkam za daleko,mogę tylko podnieść :(

PostNapisane: Pon kwi 27, 2009 14:45
przez Beata Jolanta
Ja też mieszkam z mężem w kawalerce zakładowej z 3 kotami rezydentami, w tym jednym ozdrowieńcem po pp. Możesz przygarnąc go na trochę i zrobic ogłoszenia o DT, zaznaczając, że sponsorujesz jedzenie, żwirek, leczenie. Dlatego kotka to byc, albo nie byc.

PostNapisane: Pon kwi 27, 2009 21:54
przez beata87
Kotka właśnie śpi u mnie na kolanach. Superdziałająca Aga&2 która prowadzi stronę www.kotkowo.pl ,znalazła go, przywiozła do mnie, i teraz zwierzak pomieszka u mnie do czasu gdy stanie się kotem odpowiednim do "sprzedania" :)

To rzeczywiście baaaaaardzo głośne, rozdygotane stworzenie, baaaaaaaaardzo spragnione pieszczot. I chyba rzeczywiście kiedyś mieszkało z ludźmi, bo wie co to znaczy, gdy otwiera się lodówkę...

Mam nadzieję, że kotka uspokoi się na tyle, że pozwoli na spokojny sen wszystkim mieszkańcom bloku:) Teraz rozłożyła się u mnie na kolanach i śpi cichutko jak myszka, ale czuć w niej duże napięcie mięśni itp...

Także mieszkam w kawalerce, z dwoma własnymi kotami, ale bez żadnego męża:) Wolność, to jak widać same korzyści:) :)
Pozdrawiam wszystkich przejętych losem kici:)

PostNapisane: Pon kwi 27, 2009 21:58
przez AnielkaG
z dwoma własnymi kotami, ale bez żadnego męża

:ok:

PostNapisane: Pon kwi 27, 2009 22:00
przez beata87
Aha, i jeszcze coś:
Jakby ktoś chciał przekazać jedzenie albo jakieś pieniądze ( sterylizacja wkrótce będzie konieczna) na rzecz tej kici, albo innych bezdomniaczków białostockich, niech skontaktuje się z Aga&2 albo z białostockim odziałem TOZ . wszystkie informacje są na stronie: www.kotkowo.pl

PostNapisane: Pon kwi 27, 2009 22:33
przez aga&2
Shaula pisze:Wiem jednak, że w naszym mieście istnieje duża grupa wolontariuszy, która pomagała wyłapać kociaki ze stadionu - może któryś z nich przeczyta ten post i pomoże kotu?

Ech, też bym chciała. Ta duża grupa wolontariuszy składała się z 2 osób:roll: Ale jest za to wielu kotoprzyjaciół :D

beata87 pisze:Kotka właśnie śpi u mnie na kolanach. Superdziałająca Aga&2 która prowadzi stronę www.kotkowo.pl ,znalazła go, przywiozła do mnie, i teraz zwierzak pomieszka u mnie do czasu gdy stanie się kotem odpowiednim do "sprzedania" :)


Beatko, przyniosła nie przywiozła :D
Bo ja się wybrałam na spacer - aby zanieść skarbonki TOZ do sklepu i na zastrzyk do pobliskiej kici. No i miałam tylko rzucić okiem na toto co się drze :roll:
Ale kicia juz tak zrozpaczona i zachrypnięta że serce się krajało.
Nie miałam ze sobą transportera - na szczęście Kassja która mieszka niedaleko użyczyła - a kocia dała się do niej donieść na rękach.

Niestety - nie jest to tak do końca happy end. Kicia ma (miała?) gdzieś małe. Dlatego tak rozpaczliwie krzyczy. ale skoro krzyczy już 3 dzień tzn że coś złego się stało. Sutki też - nabrzmiałe, ale nie wysmoktane na świeżo.
Obeszliśmy wszystkie okoliczne okienka (wszystko zamknięte na głucho)
Dzwoniliśmy domofonem do kilku mieszkań (co ciekawe - nikt nas nie pogonił - było już ciemno :)
Ale wszyscy zgodnie twierdzą, że na tym podwórku dawno nie było żadnych kotów i na pewno nie jest to kota stamtąd.
Jutro jeszcze Kassja ma popytać staruszek które stacjonują na ławeczce na tym podwórku w dzień (nie mogłam się tam dostukać)
Shaula - bardzo ważna misja. Popytaj proszę sąsiadów, staruszek na ławeczce kogo się da - może ktoś ma pomysł gdzie mogą być maluchy.
Szanse na to że jeszcze żyją sa marne :( ale trzeba sprawdzić wszystkie możliwości...
Najbardziej prawdopodobne że kicia je urodziła, ktoś się ich pozbył a potem nie mogąc wytrzymać jej płaczu wywalił :(

Beatka mieszka niedaleko. Przyjmie chętnie żwirek i jedzonko :) Zwłaszcza że jak już kicia się odda to na pewno jakiś bezlitosny człowiek przyciągnie jej jakieś kolejne stado :twisted:

PostNapisane: Pon kwi 27, 2009 22:41
przez aga&2
Oto kicia - cięzko zrobić jej zdjęcie bo cały czas gdzieś biegnie, szuka, krzyczy
Obrazek;Obrazek;

PostNapisane: Wto kwi 28, 2009 7:40
przez AnielkaG
Najbardziej prawdopodobne że kicia je urodziła, ktoś się ich pozbył a potem nie mogąc wytrzymać jej płaczu wywalił Sad

niestety, to prawdopodobne, jeżeli nikt jej nie widział grubej (może wywalili ciężarną, a ona się okociła gdzieś gdzie teraz nie ma wstępu :(
Biedactwo, podobna strasznie do mojej Kropki
Można poprosić weta o lek na uspokojenie, to trochę jej pomoże

PostNapisane: Wto kwi 28, 2009 8:25
przez martka
Kotka cudna :wink:

PostNapisane: Śro kwi 29, 2009 11:58
przez aga&2
Byłam wczoraj na sesji foto u kici wrzaskunki.
Ale podczas sesji zauwazylizmy, że kicia krwawi - chcąc nie chcąc (wybitnie nie chcąc :twisted:) pojechaliśmy do lecznicy.
Kicia jest 3-4 dni po porodzie, sutki nabrzmiałe, ale nie ssane.
Więc pewnie ktoś się pozbył maluchów i potem kotki :(

TO zgadzałoby sie z wynikami śledztwa Sherlocka - Kassji, która nawiązała dziś ciekawe znajomości z osiedlowym pijaczkiem :) i kilkoma barwnymi osobowościami. Zeznania nieco sprzeczne ale zgodne co do tego, że koty nikt tam wcześniej nie widział.
A kota jest fajna, cały czas każe się tulić i głaskać - kiedy tylko odzyskuje kontakt z podłogą to zaczyna srzeczeć.
Chyba w ogłoszeniu muszę napisać, ze wskazany jest głuchy właściciel :twisted:

Shaula
- jak tam twoje ustalenia? Może się czegoś dowiedziałaś?
I co z tym żwirkiem ??? :D

PostNapisane: Pt maja 01, 2009 10:49
przez aga&2
ech, fajnie tak - chodzi kotek i płacze. Ktoś przyjdzie, zabierze, zajmie się i wtedy problem z głowy...
Tylko ten problem jest wówczas na głowie kogoś innego, w tym przypadku Beatki. Może by jakieś wsparcie?