Strona 1 z 1

W-wa Gdzie można wypuścić koty? BARDZO PILNE!!!

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 12:30
przez wejaga
Chodzi o koty z tego wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=91519

Koty są przy Cybernetyki 7 na Mokotowie i według relacji karmicielki absolutnie nie mogą tam zostać. Już na cały teren wkraczają robotnicy, którzy zamierzają zniszczyć kocie budki, a karmicielka nie będzie miała nawet wstępu, żeby koty nakarmić. Karmicielka jest gotowa opłacać dokarmianie kotów.

Sytuacja jest beznadziejna. Cztery koty (trzy kotki i kocurek, który miał wyjść z lecznicy dziś) są w lecznicy do czwartku i nie wiadomo, co z nimi robić dalej. Karmicielka nie zgadza się na wypuszczenie ich w miejscu dotychczasowego przebywania. Powiedziała, że już lepsze byłoby ich uśpienie niż skazywanie na cierpienie :cry: . Jesteśmy załamane :cry:

Oprócz tego są jeszcze inne koty, które należy wyłapać, wysterylizować i także gdzieś je umieścić.

Bardzo prosimy o pomoc w znalezieniu kotom nowego miejsca do bytowania, bo my nie mamy pojęcia, co z kotami robić. Kto zna karmicieli gotowych przygarnąć wysterylizowane koty (np. na działkach) za wsparciem finansowym dotychczasowej karmicielki?

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 12:47
przez serotoninka
Mhmm, na działkach przy ulicy Szaserów koty karmi mój dziadek. Koty mają u niego dobrze - mają cały taki działkowy drewniany domek dla siebie, w zimie ogrzewany. W tej chwili mieszka tam chyba 9 kotów. Dziadek przychodzi do nich dwa razy dziennie z jedzeniem, za każdym razem siedzi u nich co najmniej godzinę, nawet w największe mrozy, a latem to w ogóle jest z kotami na działce całymi dniami. Kotki są zdrowe, ładne, wypasione. Trudno się dziwić - dziadek karmi każdego oddzielnie, głaszcze, rozmawia z nimi ;) Jak na niedomowe koty to mają one raj. Myślę, że 1-2 koty dodatkowe można by dziadkowi podrzucić, on się nimi na 100% zajmie, ale tak jak napisałam, musiałoby to być podrzucenie, a nie szczera rozmowa z dziadkiem, bo tak to się raczej nie zgodzi... Jak nie będzie innego, lepszego wyjścia to służę pomocą.

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 12:50
przez Henia
Ja osobiście jestem przeciwnikiem przenoszenia kotów w zupełnie inne miejsce.Mam przykre doświadczenia wszystkie trzy kotki które zostały przeniesione do piwnicy na Pragę i były tam dokarmiane w niedługim czasie zagineły :( My nie mamy specjalnie wpływu na to czy koty będą tu czy tam.TO one wybierają miejsce i nic nie możemy z tym zrobić ,jedynie dokarmiać.Jak poczują się zagrożone odejdą ,ale wtedy same znajdą sobie miejsce.Najlepszym jeszcze miejscem są działki ,duży teren i zakamarki do chowania.
Ja gdybym była w takiej sytuacji najpierw bym poprosiła o pomoc Monikę N.żeby z ramienia TOZ porozmawiała z deweloperem i wykonawcą .
Do takiej rozmowy deweloperzy podchodzą innaczej ,oczywiście są wyjątki :twisted:
Czy widzialyście jak w tej chwili wygląda Hala Koszyki (jak po zbombardowaniu)a tam są koty którymi się zajmuje karmiciel(facet pracujący i świetnie znający wszystkie piwnice)

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 12:55
przez maciekl2
Myślę, że na działce przy ul. Szaserów miałyby bezpiecznie :)

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 13:02
przez serotoninka
te działki właściwie nie są przy Szaserów, tylko przy Szklanych Domów. Za działkami praktycznie nie ma już nic -tylko łąki i jakieś tory pojedyncze kawałek dalej, nie wiem nawet czy jeżdzą tam jakieś pociągi. Od frontu działek jest ulica Szklanych Domów - niewielka, nic tam szybko nie jeździ, dwa samochody z trudem się mijają. Myślę, że to dobre miejsce, jeżeli naprawdę nie ma opcji by koty zostały tam, gdzie były do tej pory.

link do mapki

Ten zielony teren na mapce na zumi, to działki, które proponuję.

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 13:04
przez Kasia_S
Henia, też nie jestem zwolennikiem przenoszenia kotów, ale nie ma wyboru. tu nawet nie chodzi o rozmowę. tam jest za mało miejsca. zresztą, nawet jeżeli tam zostaną, przeniosą się też nie wiadomo gdzie. już niedługo nie będzie jak je dokarmiać. jak mają przeżyć w dzielnicy przemysłowej bez dokarmiania? chociaz może i przeżyją, tylko co to za warunki. dlatego przydałoby się takie miejsce gdzie koty są regularnie dokarmiane. pani Zosia dołoży się do karmienia- robi to tyle lat...
chociaż dla części kotów :( wszystkich jest kilkanaście...

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 13:09
przez mziel52
Mam wrażenie, ze karmicielka raczej chce się pozbyć problemu niż go rozwiązać.
Czy wszystkie te koty są dzikie? Bo może przynajmniej któregoś dałoby się umieścić w dt i szukać domu?
Jeśli je przenosić - to tylko razem - wtedy mają jakąś szansę stworzyć grupę.
Trzeba pamiętać, że są to zwierzaki zestresowane i po sterylce - a jak wiadomo kastraty stoją dużo niżej w kociej hierarchii i trudniej im przyłączyć się do nowego stada.

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 13:21
przez Kasia_S
są raczej dzikie. może szylkretka i szara rokują, ale kto się podejmie oswajania? ja nie mam warunków.

karmicielka chce dla kotów jak najlepiej. jest schorowana, coraz gorzej chodzi (obecnie ma zapalenie żył i nie powinna już w ogóle chodzić), zdaje sobie sprawę że niedługo może zostać unieruchomina. ale u kotów jest codziennie, codziennie robi spory spacer po trudnym terenie, nie uskarża się na swój los. robi to dla kotów. pomimo iż nie powinna w ogóle nosić, targa jedzenie kawał drogi. wie również że jeżeli zacznie się budowa nie dotrze już do siedlisk, nie będzie mogła dalej karmić. nie chce zostawiać tych kotów na pastwę losu. na pewno nie jest to chęć pozbycia się problemu. raczej chęć zapewnienia kotom życia (nawet nie tyle lepszego, co w ogóle)...

edit: aczkolwiek, muszę dodać że w szukanie nowego siedliska poczułam się wrobiona, nie tak się umawiałam. jednak rozumiem tą panią. sama sobie z tym nie poradzi.

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 13:35
przez MartaWawa
Moze ktos przenosil juz stada kotow i moglby sie podzielic swoimi doswiadczeniami w tym temacie?

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 15:42
przez Migota
U mnie w bloku zostało już tylko 5 kotów. Nawet rozmawiałam z p. Ewą, ale to niestety niebezpieczne tereny. Tydzień temu odeszła kotka, która została otruta, w bloku obok modrują koty, a prokuratura umarza dochodzenie. Taka jest moja Praga :twisted: Raj dla szczurów.
Przyjazne działki byłyby chyba najlepsze ..... tak tylko głosno myślę, ale sama takich nie znam. :cry: Może jakieś stajnie

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 16:34
przez wejaga
A może koty można by było umieścić w jakimś azylu, ale nie w schronisku, gdzie siedziałyby w ciasnej klatce, tylko w takim, gdzie jest duży wybieg, szuka się kotom domów, oswaja się je. Wtedy byłaby gwarancja, że koty przestraszone nie uciekną w inne niebezpieczne dla nich i pozbawione jedzenia miejsce.

Ale czy istnieją takie azyle?

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 16:53
przez wejaga
A Azyl św. Franciszka?: http://101kotow.koty.pl/

Wyczytałam, że do nich trafiają właśnie często koty dzikie lub półdzikie, dla których dotychczasowe miejsce zamieszkania przestało być przyjazne...

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 21:00
przez Migota
Oni tam mają nieustające przepełnienie. Strach pomyśleć co będzie jak się zaczną pojawiać maluszki :cry: Więc raczej nie.

PostNapisane: Pon kwi 20, 2009 21:28
przez genowefa
wejaga pisze:Ale czy istnieją takie azyle?

Obawiam się, że nie :(