Nie taki znowu dziki ale w niebezpieczeństwie

Może powinnam to umieścić w „Dzikich kotach” ale on nie taki znowu „dziki”. Chodzi bardziej o naturę kota.
A więc wątek skierowany do znawców kociej natury, osoby dokarmiające i obserwujące podwórkowe koty i nie tylko oczywiście
W okolicy, gdzie mieszkam, są same domki, dużo zieleni no i koty... Jak się okazuje większość domowych wychodzących. Na pewno jest jeden „dziki”. TataKot (stąd też Guga u mnie) , stołuje się u mnie co wieczór. Co rano w sąsiedniej piekarni, gdzie mówią na niego Rambo. Ma ok. 3 lat, nie ma ogona. I tyle jak na mnie. Uwielbia moje kicie (wysterylizowane) a już najbardziej Kicię – przesiadują sobie jedno obok drugiego w słońcu na leżakach jak stare dobre małżeństwo
. Nigdy nikomu krzywdy nie zrobił
A tymczasem
Przychodzi do mnie maluch z sąsiedztwa „Pani dokarmia tego bez ogona, prawda? To niech Pani go złapie a moja ciocia go uśpi”
Podobno zagryzł Spirytusa (kot sąsiadki, którego faktycznie musiała kilka miesięcy temu uśpić, bo wrócił, jak mi doniesiono, z „rozerwaną pupą” i nie dało się go uratować), podobno walczy z innymi kotami, podobno skacze na psiaka.
Oczywiście wstawiłam młodzieży gadkę umoralniającą
o opiece nad bezdomnymi zwierzętami, o tym, jakie szczęście mają ich własne , że mają dom, no i że one (dzieci) tak pięknie się nimi opiekują, o tym, że jak Krystiana pobije kolega, to nie trzeba tego kolegi zaraz odstrzelić, o tym że zwierzęta jak i ludzie czasem się lubią a czasem nie itp. Dzieci poszły
A ja myślę i myślę
Nie przyszły same. Ktoś je przysłał. Ktoś dorosły. Ktoś chce krzywdy bezogoniastego.
Nie wierzę, żeby zagryzł Spirytusa. Z pewnością się nie kochali. W swym niedouczeniu tak sobie kombinuję, że zwierzaki w walce raczej rzucają się sobie do szyi a nie do, za przeproszeniem, dupy. Chyba raczej Ktoś dorwał Spirytusa i chwilkę się nim „pobawił”
Nie wierzę, w agresywność tego kota do dzieci (też takie słuchy chodzą). Krzys ma 2,5 roku i nigdy nie miał starcia z bezogoniastym. „Dzikie” zwierzę raczej będzie uciekało przed ludźmi (no... ja mogę go głaskać
) a bronić będzie się z pewnością przyparte do muru. Po co więc dzieciaki za nim latają? Atakowanie psa? Też nie bardzo to widzę. A że kocur z niego pełną gębą to widać, że raz drugi miał starcie tez widać... ale od razu usypiać...
Postraszyłam Policją, prawem chroniącym zwierzęta, wzięłam na litość bo zima, choroby, głód ale na ile to wystarczy? To były dzieci...
Pytania więc następujące –
-czy jestem naiwna wierząc w niewinność Bezogoniastego?
czy mógł Spirytusowi rozwalić d...ę?
-czy jeśli ktoś się na niego zasadzi, da radę go złapać? – mam nadzieję, że raczej kot da sobie radę pazurami i zębami z niedoświadczona osobą?
-czy ew kastracja zmieniła by sytuację? A nawet jeśli mu obetnę, to i tak źle nastawieni mogą A. O tym nie wiedzieć, B nie wziąć pod uwagę
-???
-???
-???
Co byście poradzili?
A więc wątek skierowany do znawców kociej natury, osoby dokarmiające i obserwujące podwórkowe koty i nie tylko oczywiście
W okolicy, gdzie mieszkam, są same domki, dużo zieleni no i koty... Jak się okazuje większość domowych wychodzących. Na pewno jest jeden „dziki”. TataKot (stąd też Guga u mnie) , stołuje się u mnie co wieczór. Co rano w sąsiedniej piekarni, gdzie mówią na niego Rambo. Ma ok. 3 lat, nie ma ogona. I tyle jak na mnie. Uwielbia moje kicie (wysterylizowane) a już najbardziej Kicię – przesiadują sobie jedno obok drugiego w słońcu na leżakach jak stare dobre małżeństwo

A tymczasem
Przychodzi do mnie maluch z sąsiedztwa „Pani dokarmia tego bez ogona, prawda? To niech Pani go złapie a moja ciocia go uśpi”

Oczywiście wstawiłam młodzieży gadkę umoralniającą

A ja myślę i myślę
Nie przyszły same. Ktoś je przysłał. Ktoś dorosły. Ktoś chce krzywdy bezogoniastego.

Nie wierzę, żeby zagryzł Spirytusa. Z pewnością się nie kochali. W swym niedouczeniu tak sobie kombinuję, że zwierzaki w walce raczej rzucają się sobie do szyi a nie do, za przeproszeniem, dupy. Chyba raczej Ktoś dorwał Spirytusa i chwilkę się nim „pobawił”
Nie wierzę, w agresywność tego kota do dzieci (też takie słuchy chodzą). Krzys ma 2,5 roku i nigdy nie miał starcia z bezogoniastym. „Dzikie” zwierzę raczej będzie uciekało przed ludźmi (no... ja mogę go głaskać

Postraszyłam Policją, prawem chroniącym zwierzęta, wzięłam na litość bo zima, choroby, głód ale na ile to wystarczy? To były dzieci...
Pytania więc następujące –
-czy jestem naiwna wierząc w niewinność Bezogoniastego?

-czy jeśli ktoś się na niego zasadzi, da radę go złapać? – mam nadzieję, że raczej kot da sobie radę pazurami i zębami z niedoświadczona osobą?

-czy ew kastracja zmieniła by sytuację? A nawet jeśli mu obetnę, to i tak źle nastawieni mogą A. O tym nie wiedzieć, B nie wziąć pod uwagę
-???
-???
-???
Co byście poradzili?