Strona 1 z 4

*Amik* - czy płochliwy kot ma szanse na dom [*]

PostNapisane: Pt kwi 10, 2009 19:49
przez nika28
Amika pierwszy raz zobaczyłam kilka lat temu jak siedział skulony pod jednym z balkonów na naszym osiedlu. Byłam pewna że to jakiś dziki kot, choć nigdy wcześniej go nie widziałam. Miałam przy sobie karmę, więc spróbowałam do niego podejść. W jego oczach widać było przerażenie, strasz i lęk. Był przerażony do tego stopnia, że nie miał odwagi się ruszyć, patrzył we mnie swoimi wielkimi oczkami... Wyjęłam karmę, położyłam przed kotem, i trochę się odsunęłam. Kot zjadł trochę, cały czas się na mnie patrząc. No i poszłam... Później już go nie widywałam...

Trochę czasu minęło od pierwszego spotkania. Pewnego razu wychodząc na spacer z psem, zobaczyłam Amika przed naszym blokiem, tam gdzie zwykle karmię koty. Szybko wróciłam po jedzenie, wysypałam je pod krzaczkiem. Widać było że kot jest głodny i szuka jedzenia. Zjadł. Po kilku dniach znowu widziałam go pod krzakiem, tam gdzie dawałam mu jeść. Znowu zjadł. I coraz częściej przychodził do mnie pod blok. Wtedy zaczynała się już zima, jeszcze nie padał śnieg, ale było bardzo zimno. Wyniosłam mu pudełko po butach z kocykiem w środku. No i dopiero wtedy zobaczyłam że to NIE jest dziki kot. No bo jaki dziki kot wszedł by do pudełka po butach i zaczął mruczeć ? Po kilku dniach Amik dostał ode mnie w prezencie piękną, drewnianą ocieplaną kocią budkę, którą postawiłam pod krzakiem. Do budki wchodził i w nocy tam nocował. Dawał się już głaskać, ale o braniu na ręce nie było mowy. No i wtedy dowiedziałam się od osiedlowej karmicielki kotów że Amika wyrzuciła z domu jego Pani, która robiła remont w mieszkaniu. Nie będę tego komentować, bo same brzydkie słowa cisną mi się na klawiaturę.
Amik codziennie dostawał od nas jedzonko i tak się oswajał od nowa...

Rok temu w zimę zabraliśmy go do domu. Mimo że bardzo długo był bezdomny, od razu załatwił się ładnie do kuwety, wiedział "co i jak", widać było że wie co to mieszkanie. Niestety nadal jest płochliwy, tj. daje się głaskać i bardzo to lubi, ale nie daje się brać na ręce, boi się gwałtownych ruchów i hałasów. W sumie to mu się nie dziwię, ludzie na osiedlu ganiali go, dzieci rzucały szyszkami i kamieniami, a inny szczuli psami. Amik ma też jeszcze jedną wadę - czasami chodzi po domu i miauczy, bo chce wyjść na dwór. Ale poza tym to wspaniały kociak. W dzień zazwyczaj śpi, mojego psa toleruje, właściwie to czasami zamiast do mnie na głaski, podchodzi do Diny. Koty też lubi, do jednego z nich podbiega z charakterystycznym "mrrrruuuu" żeby się przywitać. Tak jak wcześniej pisałam, korzysta z kuwety, nawet jak boi się wejść do pokoju w którym stoi kuweta, nie załatwi się poza nią. On po prostu musi znaleźć spokojny domek, domek w którym w końcu poczuje się kochany...


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zapraszam na wątek Amika.

PostNapisane: Pt kwi 10, 2009 19:55
przez Korciaczki
Piękny :1luvu: , nika :aniolek:

PostNapisane: Pt kwi 10, 2009 19:56
przez nika28
Ano piękny jest :D
Dzisiaj nawet siedział mi na klanach 8O :D

PostNapisane: Pt kwi 10, 2009 20:14
przez Korciaczki
nika28 pisze:Ano piękny jest :D
Dzisiaj nawet siedział mi na klanach 8O :D

:ok: :ok: :ok:
Za domek!!!!

PostNapisane: Pt kwi 10, 2009 20:24
przez mpogorzelski
Niedlugo minie rok jak przygarnelismy Simbę do naszego mieszkania. Na ręce raczej nie daje sie wziasc ale na kolanach kladzie sie bardzo chetnie. No i czasem zerwie sie z powodu jakiegos glupstwa. Takie koty wymagaja cierpliwosci.

Mariusz

PostNapisane: Pt kwi 10, 2009 20:27
przez nika28
mpogorzelski pisze:No i czasem zerwie sie z powodu jakiegos glupstwa.


To tak jak Amik... :roll:

PostNapisane: Pt kwi 10, 2009 20:50
przez mpogorzelski
Glowa do gory i daj Amikowi troche czasu. Simba przez rok zrobil ogroooomne postepy :)

Mariusz

PostNapisane: Pt kwi 10, 2009 21:52
przez dex7
Też mam Simbę ( prawa ) i chyba ten login ma to do siebie, że jest oporny we współpracy miziakowo-nakolankowej.

Po 1,5 miesiąca posiadania tejże przyjąłem już do wiadomości, że ona już tak ma, i wątpię, żeby z płochliwego, ostrożnego i bojaźliwego kota kiedykolwiek zrobiła się miziakiem takim jak Mordeczka ( lewa ). Mi to akurat do szczęścia nie potrzebne.

Robi co prawda postępy ( je papu z rąsi, śmiga po wyrku jak śpię, gra w piłkę z domkiem), ale ma blokady, których raczej nic nie przełamie.
Niektórych może irytować ciągły brak akceptacji, brak wzajemności, zero wdzięczności, dlatego uprzedzam :)

Dlatego wszystkim, którzy chcą przygarnąć takiego kotka w celach miziakowych z nadzieją, że się zmieni, proponowałbym zastanowić się 5 razy. Bo rozczarowanie może być duże - po miesiącu, kwartale, roku - bez zmian. Moja Simba jest jedyną osobą, która patrząc mi prosto w oczy może mieć mnie w dupie, i ja to całkowicie akceptuję, i mi to nie przeszkadza. Reszta stworzni tego świata albo zostaje skasowana z telefonu, albo dostaje wypowiedzenie, albo z liścia. :-)

Dlatego takie argumenty jak : cierpliwość, nadzieja, wiara, "daj mu szansę", "z czasem mu przejdzie" raczej nie powinny być używane w przypadku takich kotków :-)

Oczywiście każdy kot jest inny, mój jest raczej z tych skrajnie dzikich, ale i tak bardzo wątpię w takie metamorfozy nawet u innych kotów. :-)

PostNapisane: Pt kwi 10, 2009 21:59
przez Cameo
Ale cudeńko :1luvu: :ok: :1luvu:

PostNapisane: Sob kwi 11, 2009 7:02
przez miszelina
mpogorzelski pisze:Niedlugo minie rok jak przygarnelismy Simbę do naszego mieszkania. Na ręce raczej nie daje sie wziasc ale na kolanach kladzie sie bardzo chetnie. No i czasem zerwie sie z powodu jakiegos glupstwa. Takie koty wymagaja cierpliwosci.

Mariusz

Nasz Aster jest u nas piąty miesiąc. Zachowuje się jak Simba, z tym, że raczej da się wziąć na ręce - wtula się w człowieka - niz siądzie na kolankach. Nadal jest płochliwy. Trzeba duuuużo cierpliwości.
Kciuki za Amika!

PostNapisane: Sob kwi 11, 2009 7:46
przez Korciaczki
Amikuś :1luvu: Zaufaj :ok:

PostNapisane: Sob kwi 11, 2009 10:11
przez nika28
Ja myślę że on zaufa i w końcu da się brać na ręce.
Amik wcześniej był "normanym" kotem, ale zaznał tyle złego od ludzi, że nie dziwie się że teraz jest taki płochliwy.
Na początku nawet nie dawał do siebie podejść, teraz daje się już głaskać, myślę że dotąd zrobił duży postęp :wink:

PostNapisane: Sob kwi 11, 2009 12:24
przez kya
A gdzie jest powiedziane ,ze kot musi chetnie dawac sie brac na rece?:))
Moj Ebi lasi sie,wywala brzucho do gory ale nie cierpi brania na rece i na kolana tez nie wchodzi .Byle szelest folii i juz go nie ma . Czy mi to przeszkadza? No coz,taka jego uroda ,widocznie ma swoje urazy z dziecinstwa .W kazdym razie kochamy sie i dogadujemy na innych plaszczyznach ,niekoniecznie z poziomu kolan:) Wazne ,ze on jest szczesliwy a jak on jest happy to ja tez:)

PostNapisane: Sob kwi 11, 2009 12:39
przez Gutek
Burania mam już już prawie trzy lata. Przed pierwszą adopcją był oswojonym przez Fredziolinę wesołym łobuziakiem. Po pierwszej adopcji wrócił jako pozbawiony złudzeń i zaufania do ludzi kot. Pierwsze dwa miesiące mieszkał w sumie pod wanną. Po pół roku mogłam go dotknąć i głaskać. Dzisiaj sypia ze mna przytulony, co rano wita mnie wywalając brzuchol i ekstatycznie mrucząc i jest przekochany. Czasem wskakuje na kolana a po porcji pieszczot jego zdziwione oczy pytają: co ja tu robię?? I szybko zmyka :D
Takie koty potrzebują mnóstwo cierpliwości. Ale mam wrażenie, że właśnie dlatego kochamy je "bardziej". Amik też wyjdzie "do ludzi".

PostNapisane: Pon kwi 13, 2009 16:07
przez nika28
Amiś skacze na pierwszą 8)