nastepnie zauwazylismy, ze ma problemy z wyproznianiem sie, robi bardzo malo i co pare dni dodatkowo zdazalo sie jej od czasu do czasu wymiotowac po zjedzonym pokarmie. poczytalismy o objawach i bylismy przekonani, ze sa to kamienie jelitowe. kotek dostawal parafinke do pokarmu i w tyleczek, aby latwiej jej sie wyproznialo. jednak stan byl coraz gorszy, Pusiaczek zaczal coraz bardziej tarcic na wadze, przestala jesc pokarmy za ktorymi szalala (z poczatku kupowalismy roznorodne karmy, bo myslelismy,ze kotek stal sie po prostu wybredny
poszlismy do weta, ktory potwierdzil nasze obawy co do kamieni jelitowych, wiec zaczelismy zostawiac wode z zlewie, w wannie (bardzo duzo pije wody 'zdobycznej'), jedzenie dostawala na calkiem innym talerzyku u mnie w pokoju, raz zjadla, raz wylizala tylko sos. jednym slowem kombinacje byly przerozne, aby zachecic kota do jedzenia.
przedwczoraj poszlismy do WETERYNARZA NA ULICY MATEJKI WE WRZESZCZU (czyli tam gdzie wczesniej), dal serie zastrzykow, wsadzil czopka i kazal przyjsc dnia nastepnego, stres jaki kot przezyl byl nie do opisania, strasznie sie slinila. wczoraj tylko 2 zastrzyki, powiedzial zeby wychodzic z nia na dwor, aby mogla sie zalatwic. dawac do pokarmu olej i czopki w tylek, bo 'jak sie nie wyprozni to nie bedzie jadla'.
dzisiaj... tragedia.. rano - kot bezwladnie lezy, nie jest w stanie podniesc glowy ;( ze strzykawki dostala rozcienczony pasztet, pozniej lezala i caly czas pila wode z malymi przerwami, niestety po 2h wszystko zwymiotowala
szukalam odpowiedniego weterynarza, wybralismy Lecznice weterynaryjna amicis na ul. elbląskiej w gdansku. Pani obejrzala kotka i pobrala krew, czego poprzedni weterynarz nawet nie zaproponowal! cukier w porzadku, jednak reszta wynikow wskazala na ostra niewydolnosc nerek (CZYLI NIE KAMIENIE JELITOWE NA KTORE LECZYL JA TAMTEN KRETYN) i 3 krotnie powiekszona watrobe, ale to jest podobno od lekarstw ktore dostala. kotek zostal na kroplowce, dostal antyiotyk, jakies zatsrzyki.
po powrocie do domu strasznie cierpi, kazdy krok sprawia jej bol i daje o tym znac glosnym pomialkiwaniem. jest strasznie mi oddana i jak zobaczylam, ze resztkami sil lasi sie do mnie a pozniej jej glowka bezwladnie opada na moja reke to serce peklo ;( jutro znowu jedziemy, takze dostanie kroplowke, zrobia jej usg, ktore o wszytskim zadecyduje..jesli dwie nerki sa chore... to pozostana jej dwa miesiace zycia ;(
bardzo zaluje, ze czesciej nie chodzilismy do weterynarza, poniewaz przez mysl nam nie przeszlo, ze Pusia moglaby zachorowac, skoro jest 100% domownikiem a tym bardziej, ze drugi kot, 3 lata starszy nigdy nie chorowal, nigdy nie byl przeziebiony, po prostu zawsze zdrow jak rybka
jesli ktos jest z trojmiasta to niech omija okolice MATEJKI I ŁĄKOWEJ, bo tam to tylko ladna nazwa szpitalu jest nic wiecej! Pusia przy sterylizacji byla szyta 2 razy, bo rana sie otworzyla!!

