Strona 1 z 3

Warszawa Ursus bezdomne koty - pomoc

PostNapisane: Sob kwi 04, 2009 18:26
przez dragonfly.87
Pierwszy raz piszę więc proszę o wyrozumiałość :)

Jest problem. W Ursusie na ulicy Tomcia Palucha (chyba 46) w piwnicach, żyją bezdomne koty. Są dokarmiane, ale mam dziwne wrażenie, że ciągle ich przybywa. Dziś jak przechodziłam obok widziałam 3 jeden wychudzony, ale uroczy i miziasty (szkoda by go było tam zostawić) a druga (chyba ona ) wyglądała jakby była w ciąży (kotka na dystans, ale nie uciekała), a jeszcze jeden strasznie płochliwy.

Niestety ja nie mogę w ogóle wziąć kota, ponieważ moja rodzina ich nie lubi :/ nawet nie chcą zawieźc ich do schroniska, kazali mi je zostawić w spokoju. Ale ja nie mogę patrzeć jak ich tam przybywa i to jeszcze jak są takie urocze, że na pewno znalazłyby dom.

Jeśli ktoś może im jakoś pomóc to proszę zróbcie to bo ja mimo wielkich chęci nie mogę, a z chęcią wzięłabym tego miziaka :(

Liczę, że ktoś się nimi zajmie, pozdrawiam

PostNapisane: Sob kwi 04, 2009 18:59
przez genowefa
Kotów wolnożyjących do schroniska wywozić nie wolno. Schronisko to masakra i śmierć dla zwierząt. Lepiej niech zostaną tam gdzie są.
Koty wolnożyjące należy kastrować, aby ich nie przybywało. Na kastrację kotów wolnożyjących każda gmina podpisuje umowę z lecznicą i wydaje karmicielom talony na kastrację. Niestety w Ursusie umowę taką gmina podpisała jak co roku z lekarzem, do którego nie należy zawozić kotów. Dlatego ja w zeszłym roku zdobywałam talony do innych dzielnic. Od tego roku działa także Koteria http://www.koteria.org.pl/, która nie ma rejonizacji.
Czy ktoś karmi te koty? Kastrację kotów trzeba przeprowadzać w porozumieniu z karmicielami.
O domy dla kotów, stałe lub tymczasowe jest naprawdę bardzo ciężko. Proponowałabym na początek skupić się na kastracji, aby ich nie przybywało, bo jak sama widzisz już te, które są łatwego życia nie mają.

Niestety nie jestem w stanie na razie Ci pomóc, ponieważ miałam w domu panleukopenię (koci tyfus). Jak się porządnie odkażę, to zacznę znowu łapać koty, ale o braniu do domu nieszczepionych kotów przez pół roku nie ma mowy.

PostNapisane: Sob kwi 04, 2009 19:11
przez AnielkaG
w piwnicach, żyją bezdomne koty. Są dokarmiane, ale mam dziwne wrażenie, że ciągle ich przybywa

spróbuj dowiedzieć się kto dokarmia i wybadaj jaka jest sytuacja, to że przechodząc widzimy koty nic jeszcze nie znaczy, potrzeba więcej informacji, żeby pomóc; czekamy na wieści

PostNapisane: Sob kwi 04, 2009 19:32
przez dragonfly.87
to nic nie znaczy? ale jak podchodzi do mnie pieszczoch, któremu wszystkie kości można wyczuć pod skórą, to chyba znaczy że jest kiepsko.. mają jakąś suchą karmę i wodę. Ja temu chudemu podrzuciłam mokrej bardzo zachłannie jadł. Generalnie ja tam nie mieszkam i tylko jak z ćwiczeń wracam to widzę co raz to inne koty. Bo ktoś im po prostu "użyczył" piwnicy i tam mieszkają. A ja nie mam ani kasy ani nie mogę żadnego przygarnąć, więc sytuacja jest z każdej strony beznadziejna w moim przypadku. A taki pieszczoch moim zdaniem powinien mieć swój dom.

PostNapisane: Sob kwi 04, 2009 19:43
przez genowefa
Tak, miziakowi trzeba szukać domu...

PostNapisane: Sob kwi 04, 2009 23:17
przez Prążek
:!:

PostNapisane: Sob kwi 04, 2009 23:35
przez Prążek
zacznij tak jak radzono od dowiedzenia się kto dokarmia, ale zrób to delikatnie, bo moze się okazać że trafisz na wroga kociego...
ja bym radziła "szkielecika" zabrać do schronu lub jakiegos azylu...
albo regularnie dokarmiaj, i dowiedz sie co jest przyczyną od karmicielki

PostNapisane: Nie kwi 05, 2009 12:23
przez AnielkaG
ja bym radziła "szkielecika" zabrać do schronu

zaiste, najlepszy pomysł z możliwych :evil: , problem się rozwiąże
Kotów wolnożyjących do schroniska wywozić nie wolno.
!!!!!!

PostNapisane: Nie kwi 05, 2009 18:51
przez genowefa
AnielkaG pisze:
ja bym radziła "szkielecika" zabrać do schronu

zaiste, najlepszy pomysł z możliwych :evil: , problem się rozwiąże
Kotów wolnożyjących do schroniska wywozić nie wolno.
!!!!!!

Są nawet odpowiednie paragrafy na to.

Co do szukania domu miziakowi. Mogę udzielić rad i wskazówek, zrobić ogłoszenia. Jednak do domu na razie na pewno go nie wezmę :( O powodach pisałam już wyżej :(

PostNapisane: Nie kwi 05, 2009 22:08
przez Prążek
genowefa pisze:
AnielkaG pisze:
ja bym radziła "szkielecika" zabrać do schronu

zaiste, najlepszy pomysł z możliwych :evil: , problem się rozwiąże
Kotów wolnożyjących do schroniska wywozić nie wolno.
!!!!!!

Są nawet odpowiednie paragrafy na to.

Co do szukania domu miziakowi. Mogę udzielić rad i wskazówek, zrobić ogłoszenia. Jednak do domu na razie na pewno go nie wezmę :( O powodach pisałam już wyżej :(


jak cytujecie to cytujcie do końca...
może moja wina że piszę skrótami ale myślałam że każdy kochający koty się domyśli, do schroniska lub azylu żeby podleczyć, wykastrować i wypuścić
paragrafy mogą sobie być, najważniejsze dobro kotów, a jak tam ktoś tylko sporadycznie dokarmia?
jak nie zamierza kastrować? jak jest tam ktoś kto podtruwa? to co w takim wypadku radzicie?
rozumiem opinie, że schronisko to umieralnia? ale problem sam się nie rozwiąże, tym bardziej że dragonfly.87 pisze, że się tym nie zajmie...

PostNapisane: Nie kwi 05, 2009 23:15
przez AnielkaG
każdy kochający koty się domyśli, do schroniska lub azylu żeby podleczyć, wykastrować i wypuścić

z całym szacunkiem, schroniska się tym nie zajmują, tym się zajmują tacy ludzie jak m.in genowefa i ja
mam w tej chwili 3 dzikie 8- miesięczne koty z kk, złapane do leczenia, 2 tygodnie w lecznicy i miesiąc u mnie, bo na wolności nie przeżyją długo. Możemy sobie domniemywać, ale nic nie wiemy o sytuacji w tamtym miejscu, przechodzenie "obok" to naprawdę mało, a hasło "weźcie i zróbcie" wywołuje u mnie stan lekkiego poddenerwowania :twisted:
osoba zgłaszająca problem nawet nie odezwała się więcej, mam tam jechać i szukać tego kota? nawet nie bardzo potrafi podać adres...

PostNapisane: Pon kwi 06, 2009 0:37
przez VeganGirl85
moja kumpela pracuje w Ursusie, potrafi rozmawiać z karmicielami bo sama jest jedną z nich, zapytam jutro czyby się nie wywiedziała w najbliższym czasie co i jak, proszę o DOKŁADNY adres, gdzie powinnam wysłać Grażynę ;)

na razie szukam w wyszukiwarce, czy adres T.P. 46 w ogóle istnieje, raz zostałam powiadomiona przez forumowiczkę o problemie pod adresem, który przypada w środku parku :twisted: - jak widać, dobre zapisanie adresu wiele wyjaśnia :)

PostNapisane: Pon kwi 06, 2009 1:38
przez Anja
dziewczyny, prosze o wyrozumialosc bez poddenerwowania ;), rozumiem skad te emocje, ale sytuacja jest jak jest, nie kazdy :(
dragonfly.87 napisala do mnie najpierw PW z tym opisem, wiec poradzilam jej zalozenie wlasnego watku, infrmujac ja, ze dostanie tu wlasciwe wskazowki i ew. pomoc
nie jest tez stala uzytkowniczka forum, wiec pewnie nie zaglada tu tak czesto jak my, dlatego licze ze sie niedlugo odezwie

PostNapisane: Pon kwi 06, 2009 1:43
przez VeganGirl85
Anja pisze:dziewczyny, prosze o wyrozumialosc bez poddenerwowania ;), rozumiem skad te emocje, ale sytuacja jest jak jest, nie kazdy :(
dragonfly.87 napisala do mnie najpierw PW z tym opisem, wiec poradzilam jej zalozenie wlasnego watku, infrmujac ja, ze dostanie tu wlasciwe wskazowki i ew. pomoc
nie jest tez stala uzytkowniczka forum, wiec pewnie nie zaglada tu tak czesto jak my, dlatego licze ze sie niedlugo odezwie


ja od razu powiem, że nie o nią chodzi z tym parkiem ;), zdziwiłam się po prostu że taka niewielka jak wynika z planu uliczka ma mieć tak wysoki numer, tak jak pisałam- jak dowiemy się czegoś konkretniejszego poproszę Grażynę żeby się wywiedziała co i jak, ewentualnie sama tam podjadę :) mimo wszystko bez adresu ani rusz :(

bardzo się cieszę i popieram, że dragonfly zainteresowała się tematem :D

PostNapisane: Pon kwi 06, 2009 2:08
przez Anja
XAgaX, no toz wiem :)
ja tu wlasciwie chcialam zwrocic uwage, ze zalozycielka watku nie jest kociara i tyle