Tak się zaczęła historia naszego Tygrysa, jeszcza na forum koty.pl
Dziki kot pręgowany Iwona 04.01.2002 09:56
w sobotę przed sylwestrem byliśmy z psem u wetki. Pies się starzeje i zaczynają się problemy z kręgosłupem. W trakcie rozmowy zapytała o nasza Pyzę, powiedzieliśmy, że odkąd została osierocona przez Odkurzacza wyraźnie się nudzi cały czas podjada, zrobiła się marudna i leniwa.
Na to nasza wetka mówi, nie martwcie się Państwo, złapie wam kota. Nawet tego dobrze nie zarejestrowaliśmy, uświadomiliśmy sobie w domu, że coś takiego powiedziała. Zadzwoniła we środę, że ma dla nas kota. Zamurowało nas.
Ustaliliśmy, że potrzyma kota w lecznicy do wczoraj wieczorem.
Wieczorem go odebrałam. Młodziutki kocurek, ok. trzy miesięczny, pręgowany, bardzo ciemny, bure oczy, ale zupełnie dziki. Nie jest specjalnie agresywny, ale wetka ma dłonie podrapane i pogryzione, ja na szczęście tylko podrapane i to nie dłonie a nadgarstki i plecy. Takie miejsca, których teraz nie widać.
Zabrałam go z klatką. Kiedy go biorę na ręce i łapki są w powietrzu, próbuje się wczepić w cokolwiek. Kiedy już jest na rękach wtula się we mnie. Chowa główkę pod brodę, przywiera całym ciałkiem, przednimi łapkami obejmuje mnie za szyje, zupełnie jak dziecko. Wczoraj wieczorem zaczął nieśmiało mruczeć, ale tak cichutko, że ledwo wyczuwalnie. Noc spędził w klatce. Był sam w pokoju, nie wpuściliśmy do niego ani Pyzy ani Raba. Chcemy aby najpierw oswoił się z nami.
Wygląda na to, że miał niedobre doświadczenia z ludźmi.
Wieczorem zaczął jeść po prawie dobie strajku głodowego. Zjadł gotowanej wołowiny z rosołu, potem trochę suchej Puriny dla kastratów (tylko taką mięliśmy), bo danej przez wetkę nie chciał nawet tknąć. Rano zjadł trochę szynki (niezbyt dobra dieta dla malucha) z dużym apetytem, pojadł suchego.
Pyza weszła do niego, ofukała go, pokręciła się po klatce i obrażona wyszła z pokoju.
Zostawiłam otwarta klatkę, żeby mógł sobie rozprostować łapki, pokręcił się po pokoju, ale przemykając pod ścianami, potem już trochę odważniej, z wyprostowanym ogonkiem. Nie uciekał przede mną, pod warunkiem, że zbliżałam się powoli. Pozwalał się głaskać, słuchał mojego głosu.
Ma ładny pyszczek, zdecydowany egipski makijaż, oczy podkreślone czarna kredką, nosek duży, ciemno czerwony, duże M na czole, uszki małe, pysio okrągłe, ale nie pyzate, chyba najbardziej przypomina sylwetką brytyjczyka, jest krępy i dość masywny.
Dostałam go na próbę, taka była decyzja wetki. Jeśli nie da się obłaskawić, zabierze go z powrotem.
Ale myślę, że chyba się oswoi.
Jest już ostatnim z sześciorga czy siedmiorga rodzeństwa. Jego matka okociła się w jakieś szopie, pozostałe kocięta zostały schwytane wcześniej i zaadoptowane przez dobrych ludzi. Został tylko on, mały pręgusek, największy i najostrożniejszy z całej czeredki. Jego pech czy szczęście skończyło się a może zaczęło we środę, kiedy pod pozorem karmienia został schwytany przez panią, która kocięta dokarmiała i przekazany wetce.
Na razie nie ma imienia, nie jest jeszcze odrobaczony i zbadany, bo nie chcemy do dodatkowo stresować.
On nie jest Odkurzaczem, w niczym go nie przypomina, może poza przytulaniem. Ale skoro można ofiarować innej kociej biedzie trochę ciepła i jedzenia, to może nie powinno się zasklepiać w rozpamiętywaniu tego co już nie wróci i poświęcić czas i starania żywym?
Odp: Dziki kot pr... Iwona 16.01.2002 12:18
Nie mam doswiadczenia z udomowaniem kotów, wiec nie wiem czy nie popełniam błedów, a raczej wiem, ale nie bardzo sie orientuje w momencie ich popełniania czy to jest błąd.
W dalszym ciagu nie daje sie bracna rece. On biedak nawet nie wiedział, że kici kici, to jest wołanie na koty. W ogóle na to nie reagował. Teraz juz tak, bo zawsze jak dostaje jedzenie zanim postawie miseczke wołam kici kici, kicius, malutki Tygrysek, choć do mnie skarbie, cos dobrego ci przyniosłam. Je bardzo ładnie, schludnie, ale tylko do momentu zaspokojenia głodu. Zawsze na dnie miseczki cos zostaje. Pyza dostaje swoje w kuchni na stole, Tygrys w naszym pokoju, Pyza wącha i próbuje swoje, potem biegnie za mna do pokoju i probuje jedzenie Tygrysa. Poza suchym dostaja to samo. Najczesciej puszki lub gotowane mieso.
Suche zawsze stoi w miseczkach. Mały jeszcze nie zapuszcza sie do kuchni, a niesiony na rekach wpada w okropna panikę i probuje sie wyrwac. Jego stała baze stanowi nasz pokoj. Swoja kuwete ma w przedpokoju, chcielismy przestawic do wc, ale niestety nie mieszcza sie tam dwie duze kuwety. Kiedy zauwazymy, że korzysta tez z tej w wc, zlikwidujemy ta z przedpokoju.
Z Pyza juz sie bawia, najczesciej jest to dzika gonitwa jednego kota za drugim. Nie spia z sobą i nie zauwazyłam, żeby wylizywały sobie futerko. Zeby go wziąc na rece trzeba go schwytac, ale w nocy spi ze mną, nawet jesli Pyza nie spi w nogach TZ albo w łazience albo (ostatnio u mamy). Dzis w nocy obudziłam sie po połozyl sie na mojej dłoni. Lubi sie w nocy przytulac. Daje sie wtedy brac na rece i przekładac w inne miejsca. Pyza igdy nie chce spac na poduszce, zawsze miedzy stopami TZ, a Tygrys raz nawet połozył sie na mojej szyi. Kiedy ucina sobie drzemke w ciagu dnia mozna go brac na rece. Najczesciej kladzie sie na krzesle, ale tez za stolikiem komputerowym, na podłodze. Nie ma juz takiego gesciutkiego futerka, zaczyna liniec, bo u nas jest bardzo cieplo w domu. Kiedy go wabie i wyciagam do niego dlon ostroznie podchodzi i pozwala sie musnac, ale na probe glaskania - ucieka. W dzien jestem dziki Tygrys, a w nocy niewinne kociątko.
Jest dość duzy, chyba ma ok. 4 miesiecy. W zabawie ostatnio przebiegł po psie, coraz czesciej obwachuja sobie nosy. Kilka dni temu biegal po mojej mamie. Bawili sie z Pyza w berka, z tym że ona obiegala łozko dołem a on górą. Na szczęscie jest dosc lekki, waży ok. 1,8 kg.
Widze postepy w jego zachowaniu, ale zastanawiam sie, czy nie powinienm juz przychodzic do reki sam, bez wołania. a to wołanie to oczywiscie trzeba przycupnąc na podłodze, wyciągnąc dłon i cichutko, cichutko wabic kici kici malutki tygrysek. On zaczyna sie wtedy tak smiesznie wdzieczyc i podchodzi boczkiem ale taki czujny, ze mozna tylko leciutko dłonia musnąc boczek i kot w nogi. Jak sie nie ruszam wraca, musniecie i znow w nogi, potem mozna leciutko pogłaskac i koniec na dzis tych czulosci. chyba jestem niecierpliwa, to niecałe dwa tygodnie. Ale jaka to przyjemnośc trzymac go na rekach, jest lekki jak pioreczko i tak się słodko przytula.
Jest bardz gadatliwy i tyle róznych dżwieków wydaje, własciwie jeśli nie spi, to gada, grucha popiskuej, pomiaukuje, pomrukuje, inaczej do Pyzy - do niej jak do mamy, inaczej do psa i jeszcze inaczej do zabawek. Z nami mało gada, bo tacy bardziej chyba nie kumaci.
Załuje trodszkę, że nie zdecydowałam sie na niego przed swietami. ale wydawało mi sie, że nie jestem gotowa.
Odp: Dziki kot pr... Iwona 17.01.2002 15:39
paskuda, nie spał dzis ze mną. Złapałam go sobie nad ranem, poelezelismy sobie chiwilke, ale zaczął mi oblizywac wargi (chyba nie powinnam myć zebów na noc - za malo rybi oddech) odsuwalam głowe jak tylko mogłam az sie obrazil i poszedl spac na sweter TZ.
wczoraj cały wieczór przespał na brzuchu TZ. Kanapa ma regulowane nachylenie oparcia i rozłozyli sobie tak na 3/4 prawie na płasko i pospali sobie. W nocy obudziłam sie i widzę, że pomiedzy nami w nogach leży jakis ciemny gałganek - a to tygrys.
Jak zobaczył,że nie spie podsunąl sie wyżej i ułożł sie w zagieciu ramienia z lepkiem na ramieniu. Patrzyl mi w oczy i mruczał. dostałam buziaka i zasnelismy a jak sie obudziłam nad ranem znów spał w nogach.
niestety wyspał sie przed 5 i zaczal nawoływac Pyzę. Zaczęła sie gonitwa zrzucanie wszystkiego na podłoge.
Wieczorem zabralismy jego kuwete do wc, wydawało nam sie, że wie gdzie sa kuwety, bo kilka razy zagladał do wc. Niestety rano w kaciku odkrylismy kocia kupkę. kuweta wróciła do przedpokoju.
Równiez wczoraj Pyza spała sobie wieczorem na kanapie w pokoju mamy, poszlismy z tygrysem w odwiedziny do Pyzy, usiadłam koło niej z małym na kolanach. Mały ssunął sie prawie moich kolan i przysunal do Pyzy, a ta obwachała go i zaczęła bardzo energicznie wylizuyac mu pyszczek i uszy. Tygrys najpierw przysunął sie do Pyzy i przez chwile lezeli przytuleni do siebie a potem diabel w niego wstąpił z zaczal ja szrpac za gardło. Szamotali sie prze dłuzsza chwil ei Pyza zwiała.
Szkoda mi jej było bo tak słodko sobie spała i taka była kochana a ta paskuda tak jej sie odwdzieczyła.
Dzis rano tuz przed moim wyjsciem do pracy Tygys bawił sie myszką, przykucnęłam i wyciągnęłam do niego dłon, najpierw zwial, dzikus jeden, a potem ostroznie podbiegł i pac mnie lapka w reke i w nogi, zawrócił przyłozyl mi drugi raz i zwiał na dobre.
Nie był to chyba dobry znak.
Odp: Dziki kot pr... Iwona 21.01.2002 09:43
ostatnio odkrył telewizje. Zafascynowało go łyzwiarstwo, siedzi jak mumia trzed telewizorem od czasu do czasu wspina sie na tylne łapki i probuje złapac obraz łapka. Puchar świata tez go zainteresował. To naprawde wyglada zabawnie, siedzi nieruchomo jak mały koci budda.
W sobote zaczął wyraźnie reagowac na wolanie, na kici kici podbiegał pozwalał sie głaskać po głowce i grzbiecie, odbiegał wracał. Schwalismy kuwete do wc, bo mielismy gosci na obiedzie. Kiedy goscie poszli pobegł do przedpokoju do kącika gdzie stała kuweta obwaachał miejsce i nasiusial na podłoge. Kuweta wróciła do przedpokoju.
A niedzielę koty przespały, obok siebie na kanapie w pokoju mamy. Wieczorem przeniosły sie na nasze spanie i tak do 5.00, potem zaczely sie gonitwy.
Odp: Dziki kot pr... Iwona 22.01.2002 12:10
ta dzikość Tygrysa wynika chyba z braku czasu. Kociego. Nie mojego. Bo jak kot nie jest zajęty bieganiem, mordowaniem myszki, zasadzaniem sie na Pyzę to na kici kici podejdzie, pozwoli sie pogłaskac po grzbiecie i nadstawi główke do podrapania, ale jak kot zajety to udaje, że sie boi człowieka, zmyka na widok reki.
Co do noszenia na rekach ti zdecydowanie cikawsze jest ganianie po mieszkaniu. Przychodzi już do kuchni w poszukiwaniu małego conieco.
Wchodzi do wc, ale wyłacznie w celach turystyczno-poznawczych: pozwiedzać, poogladać, pociagnąc za papier toaletowy.
Odp: Dziki kot pr... Iwona 24.01.2002 15:22
martwi mnie ten kot, im bardziej sie oswaja tym bardziej jest dziki. To nie paradoks, jak był nieoswojony to jak juz sie go złapało mozna było go trzymac na rekach, przytulał się, i mało sie nie wkleił w człowieka. a jak juz sie troche oswoił to ucieka z rak, wyrywa sie, nauczył sie chowac pazurki, ale nie da sie wprost utrzymac na rekach, wije sie jak wij i w ogóle nie ma mowy o drzemkach z kotem na brzuchu. Jedyna osoba do której lgnie, to Pyza. a my to tylko dajcie jesc i nie zawracajcie kotu głowy.
_________________
Iwona & Co.
Tygrys uspołecznia się skokowo. W ubiegłym tygodniu byłam nim załamana: uciekał na sam widok któregokolwiek z nas, wzięcie na ręce tylko znienacka, póki nie zdąży zwiać. A jak już jest na rękach to zupełnie jakby się wija trzymało: gorączkowe skręty całego ciałka i przy pierwszej okazji szus na podłogę.
Nie śpi już z nami, tylko sam na krześle, czasami przycupnie koło Pyzy w nogach, ale na najmniejsze poruszenie, paniczna ucieczka.
A w czwartek postęp, pozwala się głaskać, ale tylko bez próby brania na ręce. "Najdotykalszy" jest wieczorem w czasie drzemki. Lubi sobie wtedy pospać w pokoju mamy: na kanapie albo fotelu. Można go wtedy głaskać, drapać po główce, gładzic po brzuszku, wyciąga się wtedy i nadstawia po kolei wszystkie boczki, brzuszek, grzbiet, przytula do ręki i mruczy. Kiedy bawi się w naszym pokoju tez można głaskć, ale wtedy trzeba podejść powoli z wyciągniętą ręką i zadanych gwałtownych ruchów i trzeba jeszcze anonsować, że się będzie kota głaskać. Jak już się dostatecznie długo głaszcze można ostrożnie wziąć na ręce, ale od razu stawiać z powrotem na dywanie.
W piątek zaczął biegać za moją mamą i dopominać się o głaskanie. Sobota i niedziela znów postęp: pozwolił się pogłaskać Ewie i TŻ. Ale już przy próbie wzięcia na ręce z moich rąk podrapał mi ręce i uciekł.
I okropnie jest gadatliwy: grucha jak gołąb, ćwierka jak wróbel, zawodzi i jodłuje. Miauk zaczyna się nisko i gardłowo i trakcie przechodzi w śpiewne zawodzenie i kończy górnym "c";. I odwrotnie, czasami śpiew zaczęty wysoko w trakcie przechodzi w basowy pomruk. Często łudząco przypomina płacz niemowlęcia.
I uwielbia śpiewać w trakcie wizyty w kuwetce. I tylko przy kupce. Jakby całemu światu trzeba było oznajmić to niezwykłe osiągnięcie.
Urósł bardzo przez te półtora miesiąca. Jego sylwetka zaczyna się zabawnie zmieniać: do tej pory najbardziej przypominał brytyjczyka: gruba krótka szyjka i masywny korpus, krótkie łapki i krótki gruby ogonek. Jedynie główka była europejska: trójkątna i nieduża. Teraz tylko szyjka została krótka i masywna. Łapki urosły, korpus zrobił się smukły i nieduży. Oczy z burych staja się coraz bardziej zielone. A ciemno czerwony nosek jest już zupełnie czarny. Ale ładny z niego kawaler. Ząbki jeszcze mleczne, ale chyba zaczną wypadać po strasznie gryzie co popadnie: a najchętniej moje palce.
Nie reaguje zupełnie na imię, zresztą Pyza też nie bardzo: Niunia - od razu przychodzi, a na Pyza raz tak, a innym razem nawet głowy nie podniesie. Tygrys reaguje na Kiciuś.
Najbardziej jest zżyty z Pyzą i tak już chyba jest, że jak są dwa koty to najbardziej są zżyte z sobą. Pyzie jego towarzystwo dobrze robi: zaczęła się znów bawić i biegać po mieszkaniu bez powodu a już taka była rozlazła i marudna.
Żałuje tylko, że to nie my mamy kota, a kot ma nas. A to zasadnicza różnica. Dla Pyzy tez my istniejemy dla niej a nie odwrotnie. Jedynie Odkurzacz tak się zachowywał jak gdyby jego jedynym celem w życiu było kochać nas. Chyba wiedział, że ma przed sobą bardzo krótkie życie i musi je jak najlepiej wykorzystać. My też kochaliśmy go mocno i intensywnie. Nie zmarnowaliśmy danego nam czasu.