Strona 1 z 4
Kraków: pomoc dla kotów - Stary Prokocim k/cmentarza

Napisane:
Czw mar 26, 2009 11:20
przez kaja555
Niestety nie jestem w stanie pomóc tym kotom, ale może jest ktoś z tych okolic. Pani z Krakowa, która ma adoptowac starą kotkę dokarmianą na kopalni zgłosiła mi ten temat.
Na starym Prokocimiu k/cmentarza przy Bieżanowskiej, róg Smolnej, podobno "ukrywa" się kilka kotów (może być nawet 8 sztuk). Większośc urodziła się zeszłego lata, w tym roku wiadomo, będzie z nich 30 kotów.
Koty są przeganiane, bo w okolicy ludzie chodują gołębie. Najprawdopodobniej ci ludzie będą chcieli się pozbyć kotów w inny sposób, żeby nie zagrażały ptakom.
Pani jeżdzi w te okolice do chorej matki, ale nie jest na miejscu. Oprócz niej, nikomu na nich nie zależy, nikt nie pomorze je nawet wyłąpać do sterylki.
Bez klatki łąpki nie ma szans.
Może ktoś działa w tej okolicy?

Napisane:
Czw mar 26, 2009 12:45
przez Beata Jolanta
Napisz PW do Tweety, która jest vice-prezeską Alarmowego Funduszu Nadziei na Życie. Mają min. na koncie uratowanie wielu kotów z podkrakowskiego Kłaja. Poszukaj wśród Forumowiczów osób z Krakowa.

Napisane:
Pt mar 27, 2009 13:11
przez kaja555
napisałam, chociaż ciężko będzie , bo tam nawet jednej osoby na miejscu nie ma

Napisane:
Pt mar 27, 2009 13:27
przez anial
DO GÓRY

Napisane:
Pt mar 27, 2009 20:12
przez queen_ink
Ja jestem na miejscu. Co prawda nie wiem, gdzie ten cmentarz, ale z map wynika, że mam tam kilkanaście minut piechotą. Mam czas, mogę łapać, natomiast nie mam możliwości przechowywania po kastracji. Klatkę łapkę da się załatwić.

Napisane:
Sob mar 28, 2009 12:36
przez Tweety
queen_ink pisze:Ja jestem na miejscu. Co prawda nie wiem, gdzie ten cmentarz, ale z map wynika, że mam tam kilkanaście minut piechotą. Mam czas, mogę łapać, natomiast nie mam możliwości przechowywania po kastracji. Klatkę łapkę da się załatwić.
jeżeli masz czas i możesz łapać to świetnie

, my możemy przechować po ciachnięciu. Tylko, że koty musiałby wrócić do siebie a tam chyba nie są mile widziane


Napisane:
Sob mar 28, 2009 19:34
przez kastapra
No jak trzeba łapać to trzeba

tyle miejsc jest, ale tu widzę zagrożenie śmiercią dla tych kotów


Napisane:
Sob mar 28, 2009 20:46
przez queen_ink
Tweety pisze:Tylko, że koty musiałby wrócić do siebie a tam chyba nie są mile widziane

Na to niestety nie mam pomysłu

Nie wiem, jak dziki "przyjmują się" w nowym miejscu.

Napisane:
Pon mar 30, 2009 11:54
przez kaja555
Pani dzisiaj opowiedziała mi, jak przez gołębiarzy zginęły dwa koty:( jak tam jeszcze mieszkała.
Niestety nie jest to bezpieczne miejsce, gołebiarzy z hodowlami w okolicy jest minimum trzech.
Ta pani jest chętna pomóc, może też przyjechac na miejsce, ale koty są dzikie, bo przeganiane i nie karmione. Tel. do p. Danuty: 500252799.
Jeżdzi tam często do chorej matki.

Napisane:
Pon mar 30, 2009 12:00
przez queen_ink
kaja555 pisze:Pani dzisiaj opowiedziała mi, jak przez gołębiarzy zginęły dwa koty:( jak tam jeszcze mieszkała.
Niestety nie jest to bezpieczne miejsce, gołebiarzy z hodowlami w okolicy jest minimum trzech.
Ta pani jest chętna pomóc, może też przyjechac na miejsce, ale koty są dzikie, bo przeganiane i nie karmione. Tel. do p. Danuty: 500252799.
Jeżdzi tam często do chorej matki.
Dziękuję za kontakt, pomoc się przyda. Poszłam tam dziś rano, ale mocno padało, więc widziałam tylko domowego burasa.

Napisane:
Wto mar 31, 2009 7:45
przez kaja555
Podobno bury kocur jest jednej sąsiadki, do której w zeszłym roku przybłąkała się ciężarna kotka. Ta sąsiadka nie oswaja i nie karmi tych kotów, które się urodziły, po prostu ich tam nie chce


Napisane:
Wto mar 31, 2009 17:43
przez nika28

Napisane:
Śro kwi 01, 2009 13:30
przez kaja555
i przez zimę część mogła nie przeżyć

Napisane:
Pon kwi 06, 2009 11:41
przez kaja555
Gama z mojego opisu jedzie w święta do swojego DS w Krakowie
Jej nowa Pani w razie czego służy pomocą kotkom z Prokocimia

Napisane:
Śro kwi 22, 2009 6:35
przez kaja555
Pani mi wczoraj mówiła, ze jeden kotek złapany. Są w sumie cztery: 3 czarne i jedno bure. Ten złapany to bury. Jeden nie ma już pół ogona. Ich matka nie żyje.
W okolicy Pani naliczyła 7-miu gołebiarzy, z jednym rozmawiała - on goni koty, inni robią gorsze rzeczy.
Jeżeli koty wrócą, to na nic ta sterylizacja, długo nie pożyją.