Miał być inny wątek...ZDJĘCIA MALCA str.3

...ale będzie taki:
RATUNKU!!!!
Chcieliśmy napisać, że odnieśliśmy mały sukces. Taki powiedzmy sukcesik. Bo dwóch dzikich kociąt na naszym podwórku (teraz już mają koło 4- 5 miesięcy) nie udało się wprawdzie wyadoptować (nawet złapać), ale za to postawiliśmy im piękna, ocieplaną budę i one w niej zamieszały. Wychodzą tylko na jedzonko i szaleństwa....Kto wie, może jeszcze uda się znaleźć dla nich dom, bo coraz bliżej do nas podchodzą...
ale wątek nie o tym...
dziś na naszym podwórku znaleźliśmy kolejne cztery kociaki.
Małe. Jeden bardzo piękny (taki buraskowaty whiskas), ale chory. Inne kotki jadly i skakały wgłąb piwnicy, a on siedział w okienku i ciężko dyszał.
Streszczając się: byliśmy z nim u weterynarza, dostał zastrzyk i krople do oczu (wszystko wskazuje na to, że to koci katar, ale nie jakiś bardzo posunięty) i wróciliśmy - zgodnie z radą weta oddać go mamie. Mama polizała pysio parę razy, zjadła nasze dary przebłagalne, ale potem zwinęła się z resztą kociąt, wskoczyła wgłąb piwnicy i nie wróciła po popiskującego i posapującego szkraba. Przez dwie godziny, bo obserwowaliśmy z oddali.
Dla wyjaśnienia: mamy w domu dwa koty. Jeden właśnie nabywa odporność po szczepieniu. Drugi nieszczepiony, bo przy ostatnich badaniach wyszło uczulenie na szczepionkę.
Kot siedział w okienku, sapał i się trząsł.
Po wieeeeeeelu telefonach (kilku do Canisu, do różnych klinik ze szpitalikami) wreszcie ten pierwszy wet zaoferował się, że go weźmie do szpitalika i będzie leczył. POLECAMY HEMATOWET!!!!!
Kilka pytań:
1) czy jest wśród Was, kto chce mieć absulutnie najpiękniejszego whiskasowego buraska pod słońcem
(teraz ma ok. półtora miesiąca), który już niebawem będzie zdrów???!!!
2) Może są chętni na jego rodzeństwo (drugi, trochę jaśniejszy przepiękny burasek i dwa przecudnej urody czarne diabełki). Zdrowe, albo przynajmniej zdrowsze, bo póki co niełapalne. Ale w razie czego... staniemy na głowie.
3)jak długo żyje wirus kociego kataru na ubraniu i na ludzkiej skórze? Bo my tu kwarantanne robimy. Herhor (ten uczulony na szczepionkę) już złapał herpes i clamydiosę od Luny, nie możemy ryzykować. Dziś umyłam nawet koncówki włosów w gorącej wodzie, nie wspominając o szorowaniu dłoni pumeksem. Do kotów nie został wpuszczony mój plecak (a mam tam robotę na jutro), itd. Trochę szalejemy, ale po prostu nie możemy zarazić naszych domowników.
ratujcie :roll:

Chcieliśmy napisać, że odnieśliśmy mały sukces. Taki powiedzmy sukcesik. Bo dwóch dzikich kociąt na naszym podwórku (teraz już mają koło 4- 5 miesięcy) nie udało się wprawdzie wyadoptować (nawet złapać), ale za to postawiliśmy im piękna, ocieplaną budę i one w niej zamieszały. Wychodzą tylko na jedzonko i szaleństwa....Kto wie, może jeszcze uda się znaleźć dla nich dom, bo coraz bliżej do nas podchodzą...

ale wątek nie o tym...
dziś na naszym podwórku znaleźliśmy kolejne cztery kociaki.

Streszczając się: byliśmy z nim u weterynarza, dostał zastrzyk i krople do oczu (wszystko wskazuje na to, że to koci katar, ale nie jakiś bardzo posunięty) i wróciliśmy - zgodnie z radą weta oddać go mamie. Mama polizała pysio parę razy, zjadła nasze dary przebłagalne, ale potem zwinęła się z resztą kociąt, wskoczyła wgłąb piwnicy i nie wróciła po popiskującego i posapującego szkraba. Przez dwie godziny, bo obserwowaliśmy z oddali.

Dla wyjaśnienia: mamy w domu dwa koty. Jeden właśnie nabywa odporność po szczepieniu. Drugi nieszczepiony, bo przy ostatnich badaniach wyszło uczulenie na szczepionkę.

Kot siedział w okienku, sapał i się trząsł.
Po wieeeeeeelu telefonach (kilku do Canisu, do różnych klinik ze szpitalikami) wreszcie ten pierwszy wet zaoferował się, że go weźmie do szpitalika i będzie leczył. POLECAMY HEMATOWET!!!!!

Kilka pytań:
1) czy jest wśród Was, kto chce mieć absulutnie najpiękniejszego whiskasowego buraska pod słońcem

2) Może są chętni na jego rodzeństwo (drugi, trochę jaśniejszy przepiękny burasek i dwa przecudnej urody czarne diabełki). Zdrowe, albo przynajmniej zdrowsze, bo póki co niełapalne. Ale w razie czego... staniemy na głowie.
3)jak długo żyje wirus kociego kataru na ubraniu i na ludzkiej skórze? Bo my tu kwarantanne robimy. Herhor (ten uczulony na szczepionkę) już złapał herpes i clamydiosę od Luny, nie możemy ryzykować. Dziś umyłam nawet koncówki włosów w gorącej wodzie, nie wspominając o szorowaniu dłoni pumeksem. Do kotów nie został wpuszczony mój plecak (a mam tam robotę na jutro), itd. Trochę szalejemy, ale po prostu nie możemy zarazić naszych domowników.

ratujcie :roll: