pod koniec listopada trafiła do mnie Kota lat 2 i połowa mniej więcej. z pola przyszła do dobrych ludzi, a po paru dniach przypadkiem dowiedziałem się, że jest - i się w ten sposób zakociłem

szybko okazało się, że mała ma zapalenie płuc, kaszel okrutny i na prześwietleniu wygląda to naprawdę fatalnie. zaczęliśmy leczenie antybiotykami i sterydami ale gdy steryd przestawał działać, wracał kaszel. próbki pobrane z oskrzeli nie wykazałay obecności bakterii ani grzyba więc to raczej może być wirus jakiś... odstawilismy antybiotyk teraz i czekamy, może znów będzie trzeba pobrać próbki do badań.. wydaje się, że jest nieźle teraz, kaszel nie wraca mimo, że steryd już tez powinien przestać działać ale prześwietlenie sprzed tygodnia nie wykazało większej poprawy..poza tym zwierza bawi się jak ma fazę, mruczy jak traktor, znów ma ruję wyuzdanica, chętnie śpi na łóżku i robi wszystko, żeby mnie obudzić o 2 w nocy

martwię się, że to jakiś wirus, z którym nikt nie wiem jak poradzić. wetka sama przyznała, że w Polsce wirusologia leży...
Kota jest odrobaczona, glisty miała jak makarony ale teraz juz czysto. wiem, że czasem to pasożyty niszczą płuca ale...
uwielbiam moją wetkę!!! gdyby ktos miał jednak jakieś sugestie, może podobne przejścia - czekamy na info!!