Do czasu Maurycego, koty które u nas były były nieplanowane
lub na zasadzie wyglądu raz brana a raz kupiona. Płeć nie odgrywała dla mnie istotnej roli. Ich wzajemne dogadywanie się, nie zależało od płci tylko od charakteru, tak jak już napisała magda gabryś.
Maurycy był planowanym kocurkiem, dlatego, że ponieważ nie miałam preferencji co do płci przesądziło to, że kocurek jest większy (w tej rasie) a ja chciałam duuużego kota, a po drugie z kocurkiem jest mniejszy problem przy zabiegu kastracji. To i tylko to miało decydujący wpływ.
Natomiast mój syn koniecznie chciał kotkę. Faktycznie kotki jakoś bardziej do niego ciągnęły ale to przypadek. Niemniej, tak sobie zakodował
Mielismy na "koloniach" raz preską kotkę. Znajomi TZ-ta uprosili go
Kotka Jarzębina (od koloru oczu) i Jarzębina jako pierwszy kot, chodziła spać do syna. Przytulała się do niego, dawała się głaskać do oporu.
I tak mu zostało
chce mieć preską kotkę. Tylko i wyłącznie kotkę.
A Liza, no cóż jest kotką, ale przytulasna to ona nie jest. Daje się pogłaskać i to w zasdzie wszystko. Ale to do niego i tak nie przemiawia.