FACECI I KOTY

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto wrz 02, 2003 11:08

Swietna historia :) a co do drzewek - ja swoim przywoze w piatek juz !! :dance2:
Toffie, Bajek, Bździągwa, Julian

kinus

 
Posty: 16452
Od: Pon mar 03, 2003 23:22
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto wrz 02, 2003 11:11

O kocie rozmawialismy kilka miesiecy. Rozmawialismy i na tym koniec. Jakos nie moglismy zebrac sie, aby zrealizowac nasz plan. Gdy przeczytalismy ogloszenie o wystawie kotów, wstepna decyzja zapadla. Pojechalismy na miejsce. Ja - strasznie podekscytowana, TZ - z portfelem w kieszeni i cicha nadzieja, ze nie bedzie musial go wyjmowac. Chodzilismy od klatki do klatki i nie moglismy wybrac - wszystkie maluchy byly takie cudne! Po dziesiatym chyba okrazeniu sali zatrzymalam sie przed klatka z brytyjczykami. Mój lekko juz zmeczony maz powiedzial, ze nogi go bola i idzie usiasc, a ja mam wybrac. Dopiero po kilku tygodniach przyznal mi sie, ze widok doroslego BRI go przerazil - nie sadzil, ze to takie duze koty!
Problemu z wyborem kociaka nie mialam. To on mnie wybral. Najmniejsza, najbardziej potargana i pobrudzona kruszynka spojrzala mi w oczy z taka miloscia i wolaniem "zabierz mnie stad"... Zawolalam TZ-a, nie mówiac mu, którego kociaka chce. Nachylil sie nad klatka i powiedzial "ten", wskazujac na "mojego" malca. To byl znak...
A gdy juz w domu Kapsel zsikal mu sie na kolanach i caly przerazony zaczal miauczec - w TZ-cie pekly ostatnie lody.
Teraz sprzata malemu kuwete, czesze go, gra z nim w pilke i wymysla coraz to nowe zabawki, zeby "Kapsiulek sie nie nudzil". A jak wracamy po calym dniu do domu - przepycha sie ze mna, zeby jako pierwszy wziac kotka na rece, wycalowac go i zrobic mu pierdzioszka na brzuszku - istny kabaret! :lol: :lol: :lol:
Malo tego, ostatnio coraz powazniej przebakuje o towarzystwie dla kocurka :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Najlepiej, zeby to byla jakas piekna kocia panienka, która kochalaby tylko jego... :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Lenka i KapselObrazeki ChruptasiaObrazek

Lenka

 
Posty: 112
Od: Pt lip 11, 2003 8:39
Lokalizacja: Warszawa Ursus

Post » Wto wrz 02, 2003 11:20

Ja zawsze miałam psy. Niestety ostatniego musiałam oddać mojemu tacie (on mieszka w domku pod Warszawą, a ja przeprowadziłam się do mojego TŻ do bloku - nie wyobrażałam sobie owczarka kaukaskiego w takich warunkach) i baaaaaaaaaardzo brakowało mi zwierzątka.
Wzięcie psa w ogóle nie wchodziło w rachubę, więc pomyślałam o kotku. Urabianie TŻ trwało dośc długo, ale w koncu się zgodził. I chociaż zazegnywał się, że to będzie mój kot i on nic nie będzie przy nim robił, to pomaga mi jak może, zachwyca się kocimi harcami (w końcu skończyło się na tym, że przygarnęliśmy dwa maluchy). Poza tym to on jest bardziej doświadczonym kociarzem w naszym domku (wcześniej jego mama miała kota), więc siłą rzeczy doradza mi co i jak :wink:

Pozdrawiam

Ania

Xande

 
Posty: 25
Od: Czw sie 28, 2003 11:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto wrz 02, 2003 14:00

:lol:
Czy to Wiklinka? Wielu kociarzy na forum zamawialo tam drapaki, ja m.in. tez.

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Wto wrz 02, 2003 15:32

Kiedy byłem mały w domu mieszkała kocica Nina, bardzo o mnie zazdrosna. Skakała mi na plecy z tapczanu, kiedy tylko się odwróciłem, a moje pierwsze zdanie brzmiało: "O kolela kot!" Potem co jakiś czas zjawiały się jakieś koty (dosłownie, mieścina przez długi czas była dość wioskowa w tych okolicach, więc różne burasy przemieszczały się dość swobodnie, czasem nas wybierając na bazę wypadową). Po pewnym czasie koty przychodzące zamieniły się w dostarczane (nie przychodziły same, ale ktoś kto miał nadmiarowe dostarczał - buras Miś, Czarny, Szary, Mimzi - przybłąkana). Następnie sami szukaliśmy kotów na wydaniu - Michael I i II. Beta została zakupiona po przegranej Michaela II z chorobą, jako że norwegi to ładne koty. Aktualnie mamy dwóch wychodzących synów Bety, Nevadę zakupioną Mimitowi do towarzystwa, i Williego zakupionego na kocura dla Nevady.
Zasadniczo Bubon sypia z bratem, Mimit czasem ze mną czasem sam, niebieskopyskie murem leżą na/przy mnie i nie rusza ich nawet ten wredny budzik ok. 4:35. Kiedy Nevada nie chciała się za bardzo zakocić, matka twierdziła, że uznaje tylko mnie za kocura i inny nie da rady. Coś w tym może być. Williego mamy od miesiąca, mały z niego kociak, więc pewne rzeczy się ustalają. Aha, mamusię chyba w końcu też doliczę do kotów, bo jak na człowieka (nawet kobietę) ma stanowczo zbyt poplą... skomplikowany charakter. Niby mówi po ludzku, ale rozumiem ją niewiele lepiej niż Nevadę.
Vivaldi

vivaldi

 
Posty: 1194
Od: Czw cze 06, 2002 17:50
Lokalizacja: Buk k. Poznania

Post » Wto wrz 02, 2003 15:37

mój TZ to zapalony psiarz. koty traktował jako jeden z elementów przyrody. w naszym przypadku pies jednak niemożliwy a ja tak strasznie chciałam zwierzaka (no bo co to za dom bez zwierzaka :( )
i zaczęło się urabianie, maglowałam go i maglowałam i maglowałam a on nie i nie :evil:
aż w końcu poddał się kobiecej sile perswazji :D
a jak już uległ to poległ pod wrażeniem śliczności naszej(już niedługo) kici Devonki
i teraz koci temat jest na porządku dziennym
I właśnie przed chwilą zadzwonił, że mam zamawiać drapak w wiklince dla kiciuni :D
a gdy zapytałam go gdzie kicia będzie spała to oburzył się "no jak to gdzie?! z nami w łóżku"
i zrozum tu kobieto faceta :lol:

Lavelia

 
Posty: 152
Od: Pt sie 29, 2003 13:19
Lokalizacja: Gdańsk

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, jowitha, polalala i 466 gości